"Mój Włocławek". Anton Jefimowicz Denikin. Droga rosyjskiego oficera, część 3
Przedstawiamy trzeci fragment wspomnień wybitnego rosyjskiego generała Antona Denikina (1872-1947), urodzonego w Szpetalu Dolnym k. Włocławka syna emerytowanego majora rosyjskiej Straży Granicznej i zbiedniałej polskiej szlachcianki z zaboru pruskiego. Denikin, przyszły naczelny wódz "białej Rosji", wspomina swoje włocławskie, dwujęzyczne i dwukulturowe dzieciństwo (języka matki nigdy nie zapomniał), współżycie z Polakami w czasach urzędowej rusyfikacji i włocławską oraz łowicką szkołę realną. Spisującego wspomnienia w 1944 roku we Francji Denikina trudno posądzić o antyrosyjskie uprzedzenia, toteż przekazany przezeń "gogolowski" obraz szkoły czasów osławionego inspektora warszawskiego okręgu szkolnego ("popieczitiela warszawskowo uczebnowo okruga") z lat 1879-1897 Aleksandra Apuchtina brzmi szczególnie ponuro.
Bunt w Katyniu. Historia nieznanego bohatera.
Na początku długa droga pociągiem. Potem, gdy już przyjechali na stację kolejową, prosto z wagonów do czarnych jak kruki samochodów... Praktycznie nie dotykali ziemi. Wszystko było przemyślane. Perfekcyjna logistyka. Cała akcja musiała być przeprowadzona precyzyjnie, tylko w nocy. Czarne samochody jechały w dwóch kierunkach - jedne skręcały piaszczystą drogą prosto do lasu, gdzie czekały już wykopane doły, inne kierowały się w stronę Smoleńska. Pod strażą konwojentów jeńcy zeskakiwali z ciężarówek i prowadzeni byli do budynku tamtejszego NKWD. Akcja trwała już od kilku tygodni i była na tyle dobrze przygotowana, że enkawudziści nie spodziewali się żadnych niespodzianek. Każdy pasażer czarnego samochodu prowadzony był przez dwóch strażników do budynku. Tam kolejne przesłuchanie, a raczej identyfikacja ofiary. W papierach wszystko musiało się zgadzać. Ostatnia droga prowadziła do piwnicy. Wtedy też związywano jeńcom ręce. Wszystko robiono tak, aby inni nie domyślili się, co ich czeka.
Czy Ukraina przeprosi za Kresy?
Kto powinien przepraszać, prosić o przebaczenie? Ten, kto czuje się winny lub poczuwa się do odpowiedzialności za winnych. Najlepiej, by uczynili to sami sprawcy zła - jednak ci, co zaplanowali i zrealizowali eksterminację ludności polskiej na Kresach, od dawna już nie żyją. O tym, by o przebaczenie poprosiły organizacje, poczuwające się do ciągłości z banderowską OUN z lat czterdziestych, nie ma mowy - ich przedstawiciele w najlepszym razie zaprzeczają tym zbrodniom, w najgorszym - usprawiedliwiają je.
Kapitan z Köpenick
Friedrich Wilhelm Voigt, znany później jako kapitan z Köpenick, drobny oszust, któremu życiową sławę zapewniła rola samozwańczego kapitana pruskiej armii, urodził się 13 lutego 1849 r. w Tylży. Po ukończeniu w wieku czternastu lat edukacji szkolnej został po raz pierwszy skazany za drobną kradzież. W tym samym okresie zaczął terminować w zakładzie szewskim u swojego ojca. W latach 1864-1891 sześciokrotnie skazany za kradzieże, rozbój i oszustwo, spędził w więzieniu znaczną część swojego życia - w sumie aż 29 lat!
Izraelski blitzkrieg na Synaju
Zdanie: "Żołnierze Waffen-SS walczyli z Żydami" każdy zinterpretuje jednoznacznie - "zwalczali ich", tymczasem historia potrafi zaskakiwać - zdarzyło się bowiem, że walczyli z nimi ramię w ramię. Do tej kuriozalnej sytuacji doszło 11 lat po zakończeniu drugiej wojny światowej, gdy w ramach operacji "Muszkieter" żołnierze Legii Cudzoziemskiej wraz z wojskami brytyjskimi ruszyli na Egipt, znajdujący się od kilku dni w stanie wojny z Izraelem.
Rekonstrukcja historyczna - starsza niż myślisz
Marzenie o wehikule czasu jest bliskie człowiekowi. "Zabawa w historię" na całym świecie przyciąga rzesze amatorów. Zaczęło się w USA, a od czterech dziesięcioleci, począwszy od dwustulecia amerykańskiej wojny o niepodległość, tłumy widzów po obu stronach Atlantyku podziwiają odtwarzanie wojen z przeszłości, zwane z angielska reenactement, z francuska reconstitution, a po polsku rekonstrukcją historyczną. Choć nad Wisłę moda na "rycerzy", "żołnierzy Napoleona" czy "legionistów" przyszła później niż gdzie indziej, zatacza ona coraz szersze kręgi. Świadczą o tym tłumy na polach Grunwaldu, Raszyna, nad Bzurą czy choćby na zamkach: malborskim i gniewskim.
My żołnierze od Gór Świętokrzyskich
Dzieje Zgrupowań Partyzanckich Kierownictwa Dywersji (Kedywu) Armii Krajowej Okręgu Kielecko-Radomskiego "Jodła" pod dowództwem skoczków spadochronowych Jana Piwnika "Ponurego" i Eugeniusza Kaszyńskiego "Nurta" stanowiły już podczas trwania II wojny światowej, po niej i do dnia napisania niniejszego artykułu żywą legendę, różniącą się od typowych legend tym, że zawiera prawdę historyczną, prawdę faktów. Nie jest możliwe w jednym artykule, choćby i obszernym, zebranie pełnego katalogu dokonań zbrojnego ugrupowania w działaniach przeciw potędze militarnej niemieckiego Wehrmachtu, SS, Luftwaffe, policji i gestapo. Przedstawiony czytelnikowi artykuł należy traktować jako zaledwie szkic dziejów dużej grupy Polaków dowodzonych przez znakomitych oficerów, walczących z bronią w ręku przeciw śmiertelnemu wrogowi Polski i polskości, przeciw całej cywilizacji, do której należą Polacy.
Wielki bój Krzyża z Koranem - Malta 1565
Dnia 24 VI 1565 r. ponad gruzy fortu św. Elma (San Elmo) wzniosły się cztery pale z nadzianymi na nie głowami jego poległych obrońców z wielkim komandorem (komturem) rycerskiego zakonu szpitalników św. Jana Jerozolimskiego Juanem de Eguarasa na czele. W ten sposób osmańscy zdobywcy obwieszczali o swym triumfie światu, a przede wszystkim obsadom pozostałych punktów oporu na Malcie. Na piersiach bezgłowych korpusów wycięto krzyże maltańskie, następnie - przytwierdzone do drewnianych krzyży - spuszczono je na wodę, tak aby dopłynęły do nieodległego miasta Birgu. Rezydujący tam głównodowodzący obroną wyspy wielki mistrz joannitów Jean Parisot de la Valette nakazał uroczyście pochować ciała bohaterów, a potem zarządził ścięcie muzułmańskich jeńców przebywających w mieście. Ich głowy zostały wystrzelone z armat w kierunku pozycji tureckich. W ten sposób symbolicznie zakończył się pierwszy akt wielkiego oblężenia Malty.
Ezoteryczne i parapsychologiczne badania w komunizmie radzieckim
Wrogość bolszewików do religii jest powszechnie znana. W pierwszych latach po rewolucji wszystkie największe i najważniejsze organizacje religijne - prawosławne, katolickie, żydowskie oraz islamskie - dotknęły brutalne prześladowania. Niszczono cerkwie i kościoły, synagogi i meczety. Lenin chciał dokonać całkowitej transformacji Rosji w duchu sowieckim, a w kraju, w którym - jak napisał Richard Pipes w Rosji bolszewików - "kultura była [...] równoznaczna z religią", droga do zwycięstwa mogła wieść tylko przez unicestwienie tej drugiej. Bolszewicy wrogo odnosili się również do innego "zabobonu", rozpowszechnionego przede wszystkim w środowiskach arystokracji i bogatego mieszczaństwa: fascynacji ezoteryką i parapsychologią, zresztą powszechnej w całej Europie na początku XX wieku. Jak się jednak zaraz przekonamy, nie byli w tej wrogości do końca konsekwentni...
Zbrodnia koło Neustadt
Nawet widziane z wysokości niemal trzech kilometrów 200-metrowe kadłuby statków były olbrzymie. Pikujące samoloty z wyciem silników runęły w dół, a spod ich skrzydeł oderwały się rakiety. Wiele z nich trafiło w cel, natychmiast zapalając wrogie okręty. Typhoony, z oznakami brytyjskiego lotnictwa na skrzydłach, zawróciły, siekąc po płonących kadłubach i rozbitkach w wodzie seriami z broni maszynowej. Ci, którzy przeżyli i atak, i pobyt w zimnej (5-8°C) wodzie, musieli jeszcze wykazać się szczęściem na brzegu - gdy go zabrakło, trafiali pod buty i lufy strażników z SS. Strażników - na pokładach zaatakowanych jednostek znajdowało się bowiem ponad 9000 więźniów z niemieckich obozów koncentracyjnych! Powstaje pytanie: dlaczego cywile, którzy przetrwali gehennę obozową, trafili pod bomby alianckich samolotów? Mało tego - dlaczego wbrew międzynarodowym konwencjom zostali przez pilotów ostrzelani w wodzie?
Wydarzenia bydgoskie z 1981 roku
W 2011 r. przypada trzydziesta rocznica wydarzeń, które przeszły do historii jako "kryzys bydgoski". Czym one były i dlaczego zjawisko, które miało początkowo charakter regionalny, dość szybko objęło swoim zasięgiem praktycznie cały kraj? Aby lepiej zrozumieć wydarzenia, których najbardziej dramatyczny moment nastąpił podczas obrad Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy 19 marca 1981 r., musimy cofnąć się o kilka miesięcy od tej daty. Początek lat osiemdziesiątych przyniósł ze sobą wiele brzemiennych w skutki zdarzeń. Większość z nich była efektem buntu polskiego społeczeństwa wobec rządów komunistów. Apogeum niezadowolenia Polaków nastąpiło latem 1980 r., kiedy to pracownicy większości zakładów pracy podjęli akcje strajkowe. Skala protestów spowodowała, że władze zostały zmuszone do wyrażenia zgody na rejestrację niezależnych od władz komunistycznych związków zawodowych, które z czasem nazwano NSZZ "Solidarność".
Niemieckie odznaczenie szturmowe piechoty
W drugiej połowie października 1939 r., kiedy dawno już opadł kurz bitewny po pięciu tygodniach zmagań w obronie granic Rzeczypospolitej Polskiej po napaści Niemiec hitlerowskich i agresji Związku Radzieckiego z dnia 17 września, niemiecki głównodowodzący generał-pułkownik (Generaloberst) Walther von Brauchitsch wespół z Dowództwem Wojsk Lądowych (Oberkommando des Heeres - OKH) postanowili ufundować drugie z kolei odznaczenie dla żołnierzy Wehrmachtu. Obok wprowadzonego ponownie 1 września 1939 r. Krzyża Żelaznego (Eisernes Kreuz) postanowiono ustanowić Wojenny Krzyż Zasługi (Kriegsverdienstkreuz) we wszystkich klasach. Niełatwo było jednak spełnić warunki nadania. Żeby móc zasłużyć na któreś z tych odznaczeń, żołnierz musiał wykazać się ponadprzeciętną odwagą lub wybitnymi zasługami na polu walki. W związku z tym OKH, chcąc zmotywować i w pewien sposób wyróżnić żołnierzy, zaczęło rozważać wprowadzenie kolejnych odznaczeń, na które łatwiej byłoby zasłużyć.