Przeżyłem wyrok KGB z dnia 2012-03-02 12:49

Rewolucja październikowa w Rosji, słusznie nazywana „puczem bolszewickim”, bardzo szybko otworzyła oczy wszystkim pozostałym partiom w Rosji i uzmysłowiła im, że widmo dyktatury leninowskiej staje się faktem. Bolszewicy widząc narastające zagrożenie, szukali uzasadnienia dla wprowadzenia czerwonego terroru na wielką skalę. Pretekstem do tego stały się zamachy na ważnych działaczy bolszewickich.


Geneza „czerwonego terroru”


Dnia 20 czerwca 1918 r. członek partii eserowskiej Siergiejew zastrzelił piotrogrodzkiego komisarza do spraw propagandy i redaktora naczelnego „Krasniej Gaziety” Mojsieja Wołodarskiego. Dwa miesiące później poeta Leonid Kannegiser zastrzelił przed drzwiami gabinetu szefa miejscowej Czeki Mojsieja Urickiego, chcąc w ten sposób pomścić śmierć zamordowanego przez Czekę przyjaciela, oficera Perelcwejga. Tego samego dnia, 30 sierpnia 1918 r., Fania Kapłan podczas wiecu w fabryce Michelsona w Moskwie za zdradę ideałów rewolucyjnych próbowała zastrzelić samego Lenina. Niestety ta piękna dziewczyna na skutek wybuchu bomby przygotowywanej w 1905 r., która poraniła jej twarz i oczy, była prawie niewidoma. I tak z kilku strzałów oddanych do Lenina tylko dwa były celne. Strzegący go czerwonoarmiści przekazali Kapłan w ręce Czeki. Trzy dni później rozstrzelano ją na terenie Kremla. Podobnie wyglądała egzekucja Kannegisera, którą również pośpiesznie przeprowadzono. Prawdopodobnie komuś zależało na jak najszybszym zlikwidowaniu zamachowców, aby wprowadzić w życie „czerwony terror”.


Trucizna na wrogów rewolucji


W najbliższym otoczeniu Lenina pojawiła się informacja, że pociski użyte przez Kapłan – te, którymi raniła Wodza, były zatrute kurarą – ciemnobrązowym żywicznym wyciągiem z południowoamerykańskich lian strychnos, stosowanym przez Indian do polowania (kurara rozpuszczona w wodzie działa paraliżująco na mięśnie). Jedna z kul trafiła Lenina w ramię, druga – w szyję. Rany nie były śmiertelne, ale powodowały nawracające ataki paraliżu. Ostatnie kilkanaście miesięcy życia Lenin był już całkowicie sparaliżowany, a z otoczeniem, przede wszystkim z Nadieżdą Krupską, kontaktował się za pomocą zapisanych karteczek.


Dopiero w 1992 r. rosyjscy badacze analizując zachowaną historię choroby Lenina, podważyli wiarygodność informacji o zatruciu kul kurarą, nie znaleźli w niej bowiem nic na temat tej trucizny. Jednak sporządzony przez Czekę ponad siedemdziesiąt lat wcześniej raport zafascynował Wodza. Wyobraził on sobie, jak przy pomocy trucizny można likwidować wrogów ludu i rewolucji. Od fascynacji do decyzji i czynów wiodła krótka droga i w 1921 r. Lenin polecił utworzyć pierwsze laboratorium badawcze pod kierownictwem profesora Ignatija Kazakowa. Eksperymenty prowadzone w tej placówce były tak tajne, że ich opisy ujrzały światło dzienne dopiero po rozpadzie ZSRR w latach 90.



Prezydent Rosji Władimir Putin na strzelnicy podczas wizyty w nowej siedzibie GRU (Głównego Zarządu Zywiadowczego) w Moskwie, 8 listopada 2006 r.

Laboratorium Gienricha Jagody


Kazakow kierował laboratorium do 1938 r. i był prawą ręką szefa NKWD Gienricha Jagody, który przy pomocy wyprodukowanych tam trucizn kazał zgładzić swojego poprzednika na tym stanowisku, Wiaczesława Mienżyńskiego, pisarza Maksyma Gorkiego i jego syna Peszkowa, a także jednego z bolszewickich dostojników Waleriana Kujbyszewa, który kilka dni po tym, jak ośmielił się zaproponować przeprowadzenie śledztwa w sprawie zabójstwa Siergieja Kirowa, zmarł jakoby na atak serca.


Z Kazakowem współpracował profesor Borys Zbarski, który przyjaźnił się zarówno z Jagodą, jak i z Feliksem Dzierżyńskim. Wielu naukowców z Instytutu Biochemii kierowanego przez Zbarskiego współpracowało z tajnym laboratorium Kazakowa, wśród nich akademik Aleksiej Bach. W 1938 r. Jagoda i Kazakow zostali skazani i straceni w ramach procesów nakazanych przez Nikołaja Jeżowa, kolejnego szefa NKWD, wyznaczonego przez Stalina do realizacji najstraszliwszej fali terroru, jaka kiedykolwiek przeszła przez ZSRR. Jagodę oskarżono nie tylko o przygotowanie zamachu na Kirowa, ale także o próbę otrucia Jeżowa i innych dostojników partyjnych, poprzez spryskanie dywanów i zasłon trującą cieczą. Zarzucono mu, że wykorzystywał laboratorium do prywatnych morderczych celów. Podczas procesu Jagoda przyznał się do winy, gdyż dobrze wiedział, czym grozi opór wobec decyzji Stalina. Załamał się tylko przed wydaniem wyroku i krzyknął do mikrofonu: „Towarzyszu Stalin, towarzysze czekiści! Zlitujcie się, jeśli możecie!” Nie zlitowano się jednak nad nim, chociaż nie ma pewności, kiedy został rozstrzelany. Być może został uśmiercony w tajnym laboratorium nr 2, z którego usług tak chętnie korzystał, gdy miał pełnię władzy i przeprowadzał czystki wśród tzw. starych bolszewików. Prawa ręka Jagody, profesor Kazakow, został zlikwidowany w tym samym czasie co jego szef.


Zbrodnie i wynalazki profesora Marianowskiego


Po śmierci Kazakowa szefem laboratorium został „doktor śmierć”, czyli Grigorij Marianowski, biochemik, którego zbrodniczość i sadyzm znacznie przewyższał to, co prezentowali oprawcy z Gestapo i SS. Departament Bezpieczeństwa Państwowego, w skład którego wchodziło laboratorium, został zreorganizowany i odtąd był to II Departament Specjalny, którego szefem został Michaił Aljochin. Długo nie cieszył się on swoją funkcją, gdyż po kilku tygodniach w ramach jeżowszczyzny rozstrzelano go jako „niemieckiego szpiega i dywersanta”. Na jego miejsce przyszli dwaj ludzie Jeżowa – Jewgienij Łapszin i Arkadij Osinkin.


W lutym 1939 r. funkcjonował więc II Departament Specjalny z Łapszinem i IV Departament Specjalny z Michaiłem Filimonowem na czele, w którym znajdowało się laboratorium toksykologiczne i cele więźniów, a także sala tortur, gdzie w ramach wypróbowywania nowych toksyn uśmiercano dostarczanych przez NKWD więźniów. Laboratorium chemicznym kierował Marianowski, a laboratorium bakteriologicznym – Siergiej Muromcew. Laboratoria początkowo mieściły się w Kuczinie koło Moskwy, przy ulicy Miesznskiej 4, w pobliżu więzienia Butyrki. Pod koniec lat 30. zostały jednak przeniesione w pobliże głównej siedziby NKWD na Łubiance, do tzw. Zaułka Warsonofiewskiego 11, i tu przetrwały do połowy lat 40. Ówczesny komendant Łubianki, Wasilij Błochin, uwielbiał osobiście obserwować eksperymenty na więźniach, wobec czego sam doprowadzał i oddawał ich w ręce Marianowskiego.



Szef NKWD Gienrich Jagoda został oskarżony przez swego następcę o chęć wytrucia dostojników partyjnych

 


W styczniu 1942 r. laboratorium włączono do IV Zarządu NKWD, na czele którego stanął Paweł Sudopłatow, kierujący wcześniej akcją zlikwidowania w Rotterdamie przywódcy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów Jewhena Konowalca. Sudopłatow najpierw zdobył jego zaufanie, a następnie wręczył mu pudełko czekoladek, które okazało się być bombą. Zastępcą Sudopłatowa mianowano Nauma Eitingona, organizatora udanego zamachu na Trockiego, przeprowadzonego w sierpniu 1940 r. w Meksyku. Przypomnijmy, że organizator Armii Czerwonej zginął od ciosów czekanem w głowę wymierzonych przez jednego z rosyjskich emigrantów, pracującego dla NKWD. Pracę Sudopłatowa i Eitingona bezpośrednio nadzorował Ławrientij Beria, kierujący NKWD po likwidacji Jeżowa. Priorytetem w pracach laboratorium stało się wyprodukowanie trucizny niewykrywalnej w zwłokach, np. stosowany podczas I wojny światowej iperyt był bardzo skuteczny, ale zarazem łatwy do wykrycia. W laboratorium Marianowskiego wynaleziono K-2 (chlorek choliny-carbylamine), działanie którego testowano na więźniach. Związek ten uśmiercał w 15 minut, nie pozostawiając żadnych śladów w organizmie ofiary. Przypuszcza się, że właśnie przy pomocy K-2 uśmiercono w Moskwie w 1947 r. szwedzkiego dyplomatę Raoula Wallenberga. Jako przyczynę jego zgonu podano atak serca, ale ci, którzy znają historię NKWD (w 1946 r. jej funkcje przejęło Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego) i KGB (powstało w marcu 1954 r.), wiedzą, że wytłumaczenie to jest mało wiarygodne i że „zwykłe” ataki serca nie były przyczyną śmierci więźniów Łubianki.


 


Ciąg dalszy artykułu w numerze 28 1/2012 magazynu Wiedza i Życie Inne Oblicza Historii



Inne aktualności Inne Oblicza Historii:

a