Heraldyka - Herby rycerstwa i szlachty

Autor: Marcin Hlebionek

Polska za panowania Jagiellonów stanowiła niekwestionowaną potęgę europejską: nawet Jan Długosz  niezbyt skromnie uważał, że Królestwo Polskie jest drugą po cesarstwie rzymsko-niemieckim monarchią jego czasów. Nic więc dziwnego, że wielu heroldów europejskich XV stulecia starało się zdobyć informacje na temat herbów używanych przez rycerzy tej sławnej krainy. Temu właśnie zawdzięczamy, że herby polskie trafiły do zachodnioeuropejskich ról herbowych, z których najsławniejsze  to herbarze Gelrego, Złotego Runa (Toison d Or), Bellenville czy znajdujący się obecnie w Szwecji  Codex Bergshammar. I tak jak pierwszy z nich, tzw. Wapenboek herolda Geldrii Gelrego, z końca XIV stulecia, zawiera jedynie 18 herbów polskich, to powstały w latach trzydziestych burgundzki herbarz Złotego Runa ukazuje już 65 herbów pochodzących z monarchii jagiellońskiej. Wyraźnie widać, że wzrost znaczenia politycznego Polski: pokonanie Krzyżaków i unia z Litwą, zaowocował również zwiększonym zainteresowaniem jej heraldyką.


 

Herby polskie w herbarzach zachodnioeuropejskich


   Tymczasem w Polsce, gdzie końca dobiegały procesy związane z heraldyzacją, pierwszy herbarz znamy dopiero z drugiej połowy XV w. Były to oczywiście słynne Długoszowe Insignia seu Clenodia. Ale czy na pewno?

Wspomniano już, że z czasów Jagiełły znamy polskich heroldów, zwanych Polanlant. Podjęte wówczas próby wprowadzenia do Polski tej instytucji nie powiodły się, być może jednak jest to ślad działań mających na celu kodyfikację polskiego zasobu herbowego. Jak pamiętamy, do obowiązków herolda należało bowiem spisywanie herbów panów i rycerstwa i to nie tylko z terenu danej monarchii. Adam Heymowski, jeden z najwybitniejszych polskich heraldyków, zaproponował hipotezę, że jeszcze przed Długoszem funkcjonowały w Polsce „przypadkowe i nieoficjalne” role herbowe, które znane były również na Zachodzie.

Powstały w latach 1462–1480 herbarz Jana Długosza wywarł ogromny wpływ na kształt polskiej heraldyki. Powielany do dziś, mimo iż nie znamy oryginału – zachowało się aż siedem jego odpisów – stanowił punkt odniesienia i autorytet w sprawach heraldycznych. Jest to jednocześnie dzieło specyficzne: inaczej niż herbarze zachodnioeuropejskie nie operuje on obrazem, prezentując jedynie opisy herbów. W Klejnotach zostało opisanych 71 herbów rycerskich (przy czym w kopiach późniejszych liczba ta się zwiększa), 17 herbów ziemskich, 4 herby kapitulne i herb państwowy. Co ważne, herbarz nie ogranicza się do ich opisu, zawierając także dane genealogiczne, oraz, często złośliwą, charakterystykę rodu, rzucającą światło na charakter czy usposobienie rodowców. Dzięki temu herbarz Długosza to nie tylko rola herbowa, ale też najdawniejsze zestawienie genealogii polskich rodów rycerskich, a jednocześnie pierwowzór późniejszych polskich herbarzy, których cechą specyficzną były właśnie, pomijane na Zachodzie, informacje genealogiczne, niekiedy bardzo rozbudowane.


 

Zespół herbów z gotyckiego kościoła w Żarnowie

 

Zetknięcie z heraldyką zachodnioeuropejską podkreśliło specyfikę polskich stosunków. Co prawda spośród około 120 herbów, które przetrwały od średniowiecza po dziś dzień, jedynie ok. 30% posiada godła wywodzące się od własnościowych znaków kreskowych, gdy pozostałe 2/3 ma godła znane w całej Europie, to zaskakująca jest niewielka liczba samych herbów. Wynika to, jak już powiedziano, z tego, że jednego herbu używał najczęściej jeden ród heraldyczny, tworzony przez wiele rodzin o różnych nazwiskach. Na przykład herbu Jastrzębiec używało prawie 700 rodzin, Nałęcza około 350, Awdańca, Jelit czy Lisa po ok. 2501. Ta niewielka liczba znaków umożliwiła inną charakterystyczną cechę polskiej heraldyki średniowiecznej – otóż każdy herb posiadał własną, specyficzną nazwę, podczas gdy na Zachodzie do jego określenia używano nazwiska właściciela. Nazwy te często wywodziły się od zawołania – proklamy. Było to znamię głosowe herbu, w wielu przypadkach znacznie wyprzedzające swój graficzny odpowiednik. Służyło do nawoływania się rycerzy jednego znaku na polu bitwy, ale też znamy jego bardziej prozaiczne zastosowania: choćby zwoływanie pewnej społeczności w razie grożącego jej niebezpieczeństwa. Zawołania były krótkie, często związane z imieniem (np. Amadej), przezwiskiem czy miejscem pochodzenia właściciela herbu (Doliwa). Były to wreszcie okrzyki bojowe (np. Biją w łeb; Po trzy na gałąź), niekiedy żartobliwe (np. Na piwo) czy symboliczne (np. Krzywda, Ostoja).

Inną cechą naszej heraldyki było funkcjonowanie tzw. odmian herbowych. Pamiętamy, że w okresie kształtowania się polskich herbów ograniczano różnorodność znaków używanych przez członków rodu na rzecz jednego dla całej wspólnoty. Z czasem sytuacja uległa zmianie. Poszczególne linie rodu, dochodząc do urzędów czy majątku, pragnęły podkreślenia swej odrębności. Odmiany wynikały także z innych względów: często stosowano je w przypadku nobilitacji, a mogły być też wynikiem zwykłej niewiedzy bądź niedbalstwa, których efekty z jakichś względów uległy utrwaleniu. Na Zachodzie w takiej sytuacji sięgano po prostu po inny herb. W Polsce istniejące już znaki odmieniano poprzez np. zmianę barw, dodanie do godła krzyża czy gwiazd, łączenie dwóch czy trzech godeł, wreszcie odmianę klejnotu.

Specyfika polskiej średniowiecznej heraldyki rycerskiej polegała też na stosunkowo niewielkiej roli, jaką odgrywały w niej barwy. Stąd właśnie tak znikoma liczba używanych przez nią figur zaszczytnych, będących w istocie barwnymi zgeometryzowanymi plamami. Tak skonstruowane znaki pozbawione barw traciły na swej indywidualności. Nasi przodkowie woleli w tym wypadku stosować jako godła konkretne przedmioty. Dlatego też niektóre herby uznawane za barwne odmiany (różniące się jedynie barwą pola czy godła) mogą być świadectwem jednej z faz kształtowania się herbu.

Wreszcie bardzo rzadko mamy do czynienia z podziałami tarczy heraldycznej. Większość znanych już w średniowieczu herbów wielopolowych ma zachodnioeuropejską genezę2. Polski obyczaj heraldyczny różny był od zachodniego również z tego względu, że po wygaśnięciu rodu herb nie przechodził na dziedziców razem z dobrami.

 

 

Herby (od lewej): Poraj,  Nałęcz i Orzeł Biały na późnośredniowiecznej chrzcielnicy


Wraz z rozwojem społeczeństwa stanowego, na progu epoki nowożytnej herby zmieniały swą społeczną funkcję: w coraz większym stopniu jako oznaki przynależności do stanu szlacheckiego, stając się oznaką przywilejów przysługujących jego właścicielowi. Późnośredniowieczny herb to już nie tylko wojskowy znak rozpoznawczy, lecz może bardziej znak własnościowy umieszczany na przeróżnych przedmiotach, mający świadczyć o prestiżu ich właściciela. Herby umieszczano na fundowanych relikwiarzach i naczyniach liturgicznych, a także na tablicach erekcyjnych kościołów3.


 

Tablica erekcyjna kościoła w Drzewicy. Towarzyszą jej herby Ciołek i Gryf

 

   Wiek XVI przyniósł zasadnicze zmiany w polskiej heraldyce rycerskiej. Z jednej strony zakończył się proces heraldyzacji znaków rycerskich, z drugiej natomiast położono podwaliny pod jej nowe kształty – zatarty został specyficzny charakter średniowiecznej heraldyki polskiej, która od tego czasu poddała się prawidłom ogólnoeuropejskim4. Przemiany te dotknęły zarówno istniejące, jak dopiero co tworzone herby. Ich przejawem jest choćby zanik zawołań w przypadku „starych” herbów.

   Najwięcej jednak niespotykanych dotąd elementów przyniosły, tworzone na potrzeby nobilitacji, nowe herby.  Jak wyliczył J. Szymański, zasób herbów polskich do końca XV w. wynosił 269, z tego ponad 100 w końcu tego stulecia już nie funkcjonowało. Z XVI w. znamy aż 523 herby. W ciągu tego stulecia pojawiło się więc ponad 300 nowych znaków heraldycznych5.  Nowe herby funkcjonowały jednak już na nowych regułach: używane były nie przez rody, ale przez pojedyncze rodziny. Dlatego też rzadko uzyskiwały własną charakterystyczną nazwę, częściej przyjmując nazwisko właściciela. Nowinki objęły również zasady ich konstruowania. Było to konsekwencją wprowadzenia drogą nobilitacji lub indygenatu herbów obcych, budowanych według zasad nie znanych dawnej polskiej heraldyce, które były niekiedy projektowane na dworze cesarskim czy we Włoszech. Na większą skalę zaczęto wówczas wykorzystywać podziały pola tarczy, tak dla rozmieszczenia przedmiotów heraldycznych, jak i dla konstrukcji figur zaszczytnych, niegdyś rzadkich, w epoce nowożytnej dość często pojawiających się w naszej heraldyce. Wprowadzano nowe motywy heraldyczne. Średniowieczny bestiariusz został wzbogacony o leśną „drobnicę”. Na herbach spotykamy jeża, wiewiórkę czy daniela. Oprócz nich pojawiają się nie znane wcześniej figury chimeryczne – Herkules, Dafne, muzy, smok czy feniks. Nowością jest też wprowadzanie do tworzonych herbów godła państwowego: w całości bądź uszczerbionego.

 

 

Z postępującą „europeizacją” polskiej heraldyki zwiększała się liczba elementów herbu


Recepcja zasad heraldyki zachodnioeuropejskiej nie była jednak zupełna. Wpływ na kształt polskiej heraldyki nowożytnej miała doktryna o równości szlachty. Dlatego np. rzadkie są u nas właściwie oznaki rangowe, często spotykane w Europie Zachodniej.



Emblemat na herb Abdank

 

Zmianie uległ też charakter symboliki heraldycznej. Odchodząc od wzorców symboliki średniowiecznej interpretacja herbów kierowała się ku alegorii. Stąd pojawiająca się w tej epoce moda na napisy „pod” i „na” herby, wzbogacające ich symbolikę, a wreszcie stemmata, czyli  wiersze na godła herbowe6. Herb nabierał nowych znaczeń, samemu stając się wartością, symbolem honoru, określonej społecznie grupy  z nim się identyfikującej. Dzięki temu heraldyka oddziaływała na inne dziedziny sztuki. Wiele jej zawdzięcza np. barokowa emblematyka – sytuująca się pomiędzy sztukami plastycznymi a poezją. Ale tak, jak pierwotnie heraldyka kształtowała emblematykę, tak później wpływy emblematyki objęły również heraldykę: „w duchu emblematyki do herbów dodawano dewizy, a także formułowano nowe herby, zgodnie ze stylem epoki wzbogacając je labrami, klejnotami, koronami. Dostosowywano do nich także stroje, haftując na nich godła. Estetyka emblematyki weszła wraz z nią do heraldyki” – pisał Władysław Tatarkiewicz7. Dzięki temu herb staje się środkiem narracji, a „nowe herby nie tylko oznaczają  przywilej do korzystania z określonych praw, ale coraz częściej służą do opowiadania historii człowieka lub jego przodków”8. Błędne są jednak obiegowe opinie, głoszące na przykład, iż czerwone pole tarczy ma oznaczać uzyskanie herbu na polu walki, a niebieskie błękitną krew, że krzyż oznacza walkę o wiarę chrześcijańską lub neofickie pochodzenie, a półksiężyc świadczyć ma o walkach z Turkami i Tatarami. Symbolika heraldyczna była bowiem bardziej skomplikowana. Bliżej problemem tym zajmiemy się nieco później.

 

 

Polskie herby złożone to najczęściej „przełożona” na język heraldyki genealogia jego właściela

 

            Rozbiory przyniosły w zakresie heraldyki znaczne wpływy systemów heraldycznych państw zaborczych. Najbardziej widoczna jest recepcja znaków rangowych, mających służyć podkreśleniu prestiżu właściciela herbu. Zdaniem J. Szymańskiego wpływ na kształt ówczesnych herbów miała też „uczoność” epoki. Są to jednak zagadnienia w dalszym ciągu dość słabo rozpoznane9.


 

Wpływ na stylizację herbu miała także moda: herb Rola w „wersji” rokokowej

 

   Pewne ożywienie w nieco zastały świat europejskiej heraldyki wniósł okres napoleoński. Warto nieco bliżej pochylić się nad tym epizodem, ponieważ  z jednej strony należy on do najciekawszych w dziejach heraldyki XIXw., z drugiej zaś  pozostawił, nieliczne co prawda, ślady na polskim gruncie. Instytucja szlachty, przywrócona we Francji w czasach napoleońskich, miała mieć inny charakter niż dawna, „przedrewolucyjna”. Zamiarem Napoleona było bowiem wyróżnienie osób, które w szczególny sposób przysporzyły chwały Cesarstwu, a także tym, którzy wysłużyli je sobie pełnieniem określonej funkcji na posadzie państwowej. Co więcej, tak pojęta szlachta  miała być pozbawiona dawnych przywilejów oraz równa przed prawem z innymi stanami społecznymi. Na takich zasadach Napoleon umożliwił także potwierdzanie szlachectwa i uzyskiwanie tytułów Cesarstwa wraz z nowym herbem dawnej szlachcie, która powróciła z emigracji i opowiedziała się po jego stronie. 

   Ogółem w czasach Cesarstwa nadano różnym osobom około 2200 tytułów. Były one zhierarchizowane, a ich porządek, poczynając od najniższego, przedstawiał się następująco: chevalier de l empire (kawaler), baron de l empire (baron), comte de l empire (hrabia), duc de l empire (książę tytularny), prince de l empire (książę krwi). Jest to ważne, bo na hierarchii tytułów opierał się napoleoński system heraldyczny.


 

Polskie herby w stylizacji napoleońskie:  z lewej herb baronów Klickich, z prawej hrabiów Krasińskich

 

System ten w swym zamyśle miał być odzwierciedleniem hierarchicznego rozkładu władzy w Imperium Cesarskim. Miejsce zajmowane w owym systemie przez właściciela herbu określać miały nie tylko kształty tarczy czy emblematy opisujące rodzaje tytułów i sprawowane funkcje,  lecz również liczba piór czy zwojów utworzonych przez labry, w zależności od rangi danej rodziny szlacheckiej. Zarzucono natomiast używanie niektórych tradycyjnych elementów herbu, jak trzymacze czy wstęgi z mottem lub zawołaniem, hełmy, korony czy klejnoty. Miejsce właściciela herbu w hierarchii szlachty oznaczano dzięki charakterystycznemu systemowi czapek, zwanych też biretami (franc. toque). Birety te, w zależności od liczby piór oraz rodzaju podpinki, odpowiadały danym godnościom szlacheckim, tym samym przejmując funkcję koron rangowych. Heraldyka napoleońska wprowadziła również system znaków wskazujących na funkcje sprawowane przez obdarzoną danym herbem osobę. Właściciela ziemskiego oznaczano  kłosem pszenicy; wojskowego –mieczem w słup; oficera medycznego mieczem na opak w lewo skos;  biskupa barona  złotym krzyżem greckim; burmistrza lub prefekta srebrnym murem blankowanym, nad którym umieszczano także srebrną siedmiolistną gałązkę dębową; mera – srebrnym murem blankowanym; członka College Electoral – złotą gałązką dębową w skos itd. Symbole te umieszczano w narożnikach  (franc.  franc-quartier), w herbach baronowskich z lewej strony tarczy w polu czerwonym, w herbach hrabiowskich ze strony prawej w polu błękitnym. Herby  książąt suwerennych, książąt krwi oraz książąt tytularnych wyróżniał oprócz biretów i labrów system głowic i płaszczy książęcych. Płaszczami, niebieskimi z białym podbiciem, mogli przyozdabiać swe herby także napoleońscy senatorzy. Niezależnie od tego istniał również system oznak, które – umieszczane pod tarczą – wskazywały na piastowaną przez daną osobę godność: dwie skrzyżowane ze sobą laski marszałkowskie oznaczające urząd marszałka, dwa skrzyżowane ze sobą klucze – urząd wielkiego szambelana etc. Heraldyka napoleońska dopuszczała wreszcie możliwość ozdabiania przedstawień herbowych medalami i odznaczeniami, umieszczanymi na łańcuchach lub wstęgach pod tarczą herbową10.

   Na zakończenie wypada dodać, że 6 Polaków otrzymało od Napoleona tytuł kawalera, 17 tytuł barona, dwóch tytuł hrabiego, wraz z odpowiadającymi im herbami.

   W ten sposób dotknęliśmy zagadnień związanych z prawem heraldycznym. Stanowią one mniej efektowną, ale niezwykle istotną część heraldyki, często rzutującą także na graficzną stronę znaków herbowych.

Recepcja herbów nastąpiła w Polsce w momencie, kiedy dokonywało się zamykanie stanu rycerskiego, związane z formułowaniem odrębnego prawa rycerskiego, opartego na przywilejach stanowych. Już statuty Kazimierza Wielkiego głosiły: noblitas stirpes ex progeniotoribus  eorum originem semper ducunt, czyli że szlachectwo nabywa się przez urodzenie. Statuty dawały prawo do szlachectwa również tym, którzy „siedzą na ziemi”. Według konstytucji z 1505 r. za szlachcica uchodził ten, kto – tak jak jego rodzice – prowadził życie w ziemskich posiadłościach, zachowując przyjęty prawem obyczaj. Sformułowanie to obracało się głównie przeciw mieszczaństwu lub tym, którzy jak chłop pozostawali w stosunku pańszczyźnianym do pana. Jednak  równocześnie powodowała ona, że dzieci pochodzące ze związku szlachcica z mieszczką czy chłopką nie traciły szlachectwa. Zasada ta nie obowiązywała w przypadku związku szlachcianki z plebejem. Ich potomstwo należało do stanu ojca.

Właśnie dla okresu zamykania się stanu szlacheckiego charakterystyczne są procesy o  tzw. naganę (oczyszczenie) szlachectwa, legitymizujące jednocześnie prawo do herbu. Opis herbu odgrywał w nim zresztą istotna rolę. Oczyszczenie opierało się na zeznaniu świadków – krewnych lub powinowatych ze strony ojca, matki i babki ojczystej. W Wielkopolsce należało przedstawić sądowi po dwóch świadków z każdej strony. Zeznawali oni, że naganiony jest ich bratem i wywodzi się „z ich krwi”. Czasem opisywano też herb. Z końca XIV w. zachowały się polskojęzyczne roty przysiąg oczyszczających szlachectwo: Ita nos Deus adiuvat et sancta crux Jaco Jan iest nasz Brath j nasz clenotnik (Tak nam dopomóż Bóg i święty Krzyż, jako Jan jest naszym bratem i współklejnotnikiem) zeznali w 1390 r. przed księgami ziemskimi poznańskimi Mikołaj podsędek poznański i Mateusz Młyński11. O 10 lat późniejsza zapiska brzmi: tako ijm bog pomozi yswanti +  ysz Syman et Jacussius Niklowa et Janussi prawa Bradza szo yego scita y gich zawolana (Tako im pomóż Bóg i święty Krzyż, iż Szyman i Jakusz Niklona i Janusza prawe bracia są ich szczytu [czyli tarczy, herbu – przyp. MH] i ich zawołania12). Zapiska dotyczy herbu Zwągrody. Prócz klejnotników naganionych przed sądem stanęło de Opale duo testes et duo testes de Poray (dwóch świadków z herbu Opala i dwóch z herbu Poraj), którzy potwierdzili pokrewieństwo Szymona i Jakusza z Niklonem i Janoszem. Zapiska ta jest ciekawa, ponieważ zawiera ponadto opis herbu naganionych: super galeam fuit  proclamatio Swangrodij et super clipeo sex lopanow et super galeam Wijzlecz szcocotowim ogonem (Nad hełmem było zawołanie Zwągrody,a  na tarczy sześć łopianów i nad hełmem wyżlic [tj. wyżeł – przyp. MH] z kogucim ogonem)13. Dalej zapiska informuje, że naganieni bracia pochodzili z Miśni. Zapewne właśnie nieznajomość w lokalnym środowisku osób i herbu spowodowała proces.


  

Herb Zwągrody na pochodzącej z 1382 r.  pieczęci Szymona Grunowskiego

 

   Zdarzało się jednak, że nagany były inspirowane przez samych zainteresowanych, którzy wraz z oczyszczeniem otrzymywali dokument prawnie potwierdzający ich szlachectwo.

   Mimo takich ograniczeń istniały możliwości przeniknięcia do stanu rycerskiego, a przy tym zyskania herbu. Chyba najstarszą z nich była adopcja do herbu. Potwierdzają ją źródła już w początkach XV w. Najbardziej znanym przykładem zbiorowej adopcji jest akt unii horodelskiej z 1413 r., kiedy to 47 rodów polskich przyjęło do swych herbów 47 litewskich rodów bojarskich. Od XVI w. adopcja do herbu czasem łączona była z nobilitacją. Król (sejm) nadawał wówczas delikwentowi prawa stanowe, a adoptujący go ród zezwalał na używanie swego herbu.

   Znacznie częściej spotykamy się z instytucją samej nobilitacji. Nobilitacja to akt prawny wydany przez monarchę, nadający osobie niższego stanu uprawnienia szlacheckie. Jednak już sejm warszawski z 1578 r. postanawiał: aby plebei nie byli kreowani na szlachectwo jedno na Sejmie, za wiadomością Panow Rad albo w woyszcze, dla znacznego w męstwie swego poczynania i dzielności14. Odtąd kontrolę nad nobilitacjami przejął właśnie sejm, choć  sam dokument nobilitacyjny wystawiany był na imię króla i umacniany rzadko używaną pieczęcią majestatyczną. Dokument ten zawierał też wyobrażenie herbu, którego w przyszłości używać miał nobilitowany. Warto tu odnotować swoiste kuriozum: w 1512 r. czterech braci Balickich otrzymało w wyniku nobilitacji cztery różne herby15. Znacznie częstsze były  przypadki, kiedy to małżonkowie otrzymywali dwa różne herby na skutek np. adopcji do różnych rodów heraldycznych.

Obostrzenia w zakresie nobilitacji okazały się wkrótce niewystarczające. Dlatego też od 1669 r. obowiązywać zaczął skartabellat (od praecisio scartabellatus, czyli nobilitacja ograniczona), to jest niepełne szlachectwo. Szlachectwo pełne – czego przejawem było prawo do sprawowania urzędów – nobilitowana rodzina uzyskiwała dopiero w trzecim pokoleniu. Dalsze ograniczenie wprowadzono w 1775 r. Wówczas sejm uchwalił, iż warunkiem ważności nobilitacji będzie zakup dóbr ziemskich o wartości co najmniej 50 000 złotych.

   Dla zachowania ważności w Polsce potwierdzenia wymagało również szlachectwo zagraniczne. Podobnie jak w przypadku nobilitacji, prawo do nadawania indygenatu – tak bowiem nazywała się wspomniana praktyka – posiadał od końca XVI w. sejm. Jednak i ona obwarowana była licznymi trudnościami. Jak skarżył się w 1785 r. książę de Ligne , starający się o indygenat: „Łatwiej w Niemczech o udzielność, niż w Polsce o szlachectwo”16.

   Sprawy heraldyczne w Polsce przedrozbiorowej komplikowane były dodatkowo przez różne niekonsekwencje prawne: mimo formalnej równości stanu szlacheckiego jego możniejsi czy ambitniejsi przedstawiciele starali się zyskiwać tytuły z rąk obcych władców. Spotykało się to oczywiście z dezaprobatą  ze strony mniej zamożnych przedstawicieli tego stanu: np. uzyskanie tytułu książęcego przez Ossolińskich rozwścieczyło szlachtę. Nie powstrzymało to jednak „tytułomanii”. Tytuły uzyskiwano nawet za cenę fałszerstwa. Bo chociaż uzyskiwane od obcych władców herby nie były akceptowane przez prawo polskie, to niewątpliwie podnosiły prestiż społeczny ich posiadacza. A ponieważ nieprawdziwe są opowieści o łatwości ich zakupu na obcych dworach, chęć uzyskania tytułu prowadziła często do uzurpacji. Atanazy Miączyński herbu Suchekomnaty tak miał się zasłużyć walkach pod Wiedniem w 1683 r., iż cesarz Leopold obdarował go tytułem hrabiowskim. Jednak kiedy powracał z tejże wyprawy, spotkał go przykry przypadek: wozy z łupami, i cesarskim przywilejem, zatonęły w czasie przeprawy przez wezbrany Dunajec. „Sfrasowany starosta wniósł tedy do ksiąg grodzkich sandomierskich ostrzeżenie, oblatowane także w grodzie włodzimierskim”17. „W archiwach wiedeńskich nie zachował się żaden ślad takiego dyplomu, a przecie tych archiwów nie przewożono nigdy przez trudny do przeprawy Dunajec”  – komentuje tę informację znany heraldyk Szymon Konarski18.

   Na drugim biegunie znajdowały się masy drobnej szlachty, wśród której częste były przypadki mylenia herbu czy  też przypisywania sobie herbu bogatszej rodziny noszącej takie samo nazwisko. Część gołoty szlacheckiej nie potrafiła zapewne nawet opisać swego herbu. Już szesnastowieczny heraldyk, Bartosz Paprocki, podaje, że pewien szlachcic zapytany o swój herb powiedział, że nie pamięta jego miana, ale w razie niebezpieczeństwa mieszkańcy jego wsi zbierają się na okrzyk „Połukozy”19.

Taki stan rzeczy zmieniły dopiero rządy zaborcze.

   Zagadnienia prawa do herbu uporządkowano najwcześniej, bo już w 1775 r., w zaborze austriackim. Szlachtę podzielono tam na dwie grupy – panów i rycerzy. Do pierwszej z nich zaliczono osoby, którym przysługiwały tytuły książęce lub hrabiowskie (nadano je wówczas byłym senatorom polskim i wyższym urzędnikom ziemskim). Pozostałą część szlachty, należącą do grupy rycerzy, podzielono na dwie kategorie: szlachtę kwalifikowaną  – „odwieczną” (niem. Uradel)  i szlachtę „z przywileju” (niem. Briefadel). Obie grupy – tak panowie, jak i rycerze – miały dokonać potwierdzenia swych praw do herbu. Jako kryterium weryfikacji przyjęto pełnienie w przeszłości osobiście lub przez przodków funkcji senatorskich, piastowanie urzędów ziemskich lub posłowanie na sejmy. W praktyce równało się to konieczności posiadania dóbr ziemskich, co z kolei pozwalało na eliminację z tego grona gołoty szlacheckiej. Potwierdzenie szlachectwa zatwierdzał gubernator lwowski, przy którego urzędzie od 1782 r. działała tzw. metryka szlachecka, prowadząca spisy tak panów, jak i rycerzy. Jednocześnie wprowadzono możliwość nabywania szlachectwa, przy czym decyzja w tym względzie należała do cesarza. W 1782 r. wprowadzono obowiązek, by „każdy, chcący się wylegitymować ze szlachectwa [...] przedłożył rządowi krajowemu przysługujący mu herb szlachecki wymalowany farbami wraz z opisem herbu i dowodami, że ma prawo używać tego herbu”20. Jeżeliby natomiast zabrakło dokumentów, za dowód mogły służyć informacje z dawnych polskich herbarzy – Niesieckiego, Paprockiego czy Okolskiego.

   Opartą na podobnych zasadach akcję legitymacyjną w zaborze pruskim przeprowadzono w 1777 r. Podstawowe kryterium legitymacji (sprawowanie urzędów) uzupełniono jednak o wymóg posiadania dóbr ziemskich. Również inaczej niż w Austrii, pruskie prawo umożliwiało przyjęcie tytułu lub herbu drogą adopcji.

W prowincjach, które w wyniku rozbiorów znalazły się w granicach Rosji, nakazano szlachcie legitymację przed sądami ziemskimi, w których miano składać szczegółową dokumentację genealogiczną oraz opisy herbów. Sądy orzekały o szlachectwie wydając tzw. dekrety wywodowe. Od roku 1785 przy guberniach prowadzono specjalne księgi genealogiczne, w których notowano szlachtę wylegitymowaną. Spisy te podzielono  na sześć kategorii: 1) szlachta, która nie mogła potwierdzić swego pochodzenia od dłużej niż stu lat (czyli sprzed 1685 r.);  2) osoby obdarzone szlachectwem ze względu na stopień wojskowy; 3) osoby obdarzone szlachectwem ze względu na rangę urzędniczą; 4) szlachta cudzoziemska osiadła w Rosji; 5) szlachta utytułowana; 6) szlachta, która udowodniła swe pochodzenie dokumentami sprzed pond stu lat (sprzed 1685 r.)21.

Prawodawstwo Księstwa Warszawskiego, mimo iż było wzorowane na Kodeksie Napoleona, a przez  to teoretycznie likwidowało nierówności stanowe, to w praktyce uznało herby i tytuły przedrozbiorowe oraz otrzymane z rąk zaborców. Niemniej jednak  nie otoczono ich opieką prawną.

 

 

W XIX w.. herby umieszczano nie tylko  na budynkach...

 


...ale i w bardziej zaskakujących miejscach

 

Podobnie potraktowała te zagadnienia konstytucja Królestwa Polskiego. Wprowadziła ona jednak wojewódzkie księgi szlachty, a carowi, jako królowi polskiemu, nadała prawo nobilitowania. Pozostałe zagadnienia heraldyczne, w tym legitymowanie szlachty, oddano w ręce Deputacji Heraldycznej Senatu. W latach trzydziestych, już po upadku powstania listopadowego, władze zaborcze podjęły próbę ujednolicenia polskiego i rosyjskiego prawa heraldycznego, która nie zakończyła się jednak powodzeniem. Ogłoszone wreszcie w 1836 r. nowe prawo heraldyczne Królestwa powoływało do życia centralny organ mający rozstrzygać kwestie heraldyczne: Heroldię Królestwa Polskiego. Jednocześnie tym samym aktem unieważniono dotychczasowe herby i tytuły szlacheckie, nakazując ich kolejną legitymację, w wyniku której wiele rodzin „utytułowanych” straciło swe tytuły. Heroldia działała do 1861 r. i dopiero wówczas zaprzestano weryfikacji szlachectwa. Wreszcie proces likwidacji autonomii Królestwa, który nastąpił po upadku powstania styczniowego, doprowadził również do podporządkowania spraw szlachty polskiej heroldii petersburskiej i rosyjskiemu prawu heraldycznemu.

Stan szlachecki w Polsce zniosła dopiero Konstytucja marcowa z 1921 r. Jej 96 artykuł głosił, że państwo polskie nie uznaje herbów, tytułów i dziedzicznych przywilejów. Mimo zmiany tego stanu prawnego przez Konstytucję kwietniową 1935 r. (art. 81 § 2) herb szlachecki pozbawiony został realnych walorów prawnych. Nie stracił natomiast znaczenia społecznego, co powoduje, że po dziś dzień rozmaici hochsztaplerzy roszczą sobie prawa do noblilitacji i nadawania tytułów.

Dzieje polskiej heraldyki szlacheckiej najlepiej podsumował chyba J. Szymański w odpowiednim rozdziale swego kompendium nauk pomocniczych historii: „Początkowo herb jest tylko bojowym znakiem rozpoznawczym. Potem dopiero nabiera cech znaku najpierw przynależności lennej, a w końcu klasowej. Zawsze zatem wspólnym mianownikiem jest chęć odróżnienia osoby używającej znaku spośród innych. Jednakże dopóki herb spełnia funkcje znaku odróżniającego ludzi między sobą, dopóty herb żyje i rozwija się. W momencie gdy herb staje się wyróżnikiem klasowym, przestaje być czymś żywym, ulega skostnieniu, nabiera cech alegorycznych. Stąd też dla historyka będzie stanowił obiekt badawczy herb rycerski, ale nie herb szlachecki, chociaż i ten nie może zniknąć z kręgu jego zainteresowań” 22. Badacz ten podkreśla jednak, że „nadal żywotny jest np. herb miejski (dziś herb gminy), ale chyba dlatego, iż jest i dzisiaj znakiem rozpoznawczym”23.



1 A. Znamierowski, Insygnia, symbole i herby polskie, Warszawa 2003, s. 59–60.

2 J. Szymański, Herbarz średniowiecznego rycerstwa polskiego, Warszawa 1993, s. 21.

3 A. Znamierowski, op. cit., s. 61.

4 J. Szymański, Herbarz rycerstwa polskiego z XVI w., Warszawa 2001, s. V.

5 Ibidem.

6 J. Pelc, Słowo i obraz na pograniczu literatury i sztuk plastycznych, Kraków 2002, s. 15 nn.

7 W. Tatarkiewicz, Historia estetyki, t. III, s. 264

8 J. Szymański, Herbarz rycerstwa..., s. XIV.

9 Idem, Nauki pomocnicze historii, Warszawa 2001, s. 647.

10 Szerzej zob. http://www.szlachta. org.pl/heraldyka.htm

11 Wielkopolskie roty sądowe, t. I, Roty poznańskie, opr. H. Kowalewicz , W. Kuraszkiewicz, Poznań 1959, s. 55.

12 Wielkopolskie roty sądowe..., s. 159.

13 J. Szymański, Herbarz średniowiecznego rycerstwa..., s. 304–305 rekonstruuje herb, ale z czterema łopianami.

14 Cyt za: A. Kulikowski, Heraldyka szlachecka, Warszawa 1990, s. 26.

15 A. Kulikowski, op. cit., s. 25.

16 Cyt. za: ibidem, s. 27.

17 T. Żychliński, Złota księga szlachty polskiej, t. XIII, Poznań 1891, s. 210 nn.

18 S. Konarski, O heraldyce i „heraldycznym” snobizmie, Warszawa 1992, s. 40.

19 Za: P. Dudziński, Alfabet heraldyczny, Warszawa 1997, s.  32.

20 Cyt. za: A. Kulikowski, op. cit., s. 29.

21 A. Kulikowski, op. cit., s. 30.

22 J. Szymański, Nauki..., s. 672.

23 Ibidem.