Zabójstwo Jaroszewiczów: zaginęły odciski

Jest szansa na wyjaśnienie zabójstwa byłego PRL-owskiego premiera i jego żony przed 13 laty. Policja wyklucza dziś rabunkowy motyw zbrodni. Chce użyć komputerowego systemu do identyfikacji śladów linii papilarnych. Ale ślady - prawdopodobnie w sądzie - zaginęły!

- Analitycy z Biura Wywiadu Kryminalnego zakończyli właśnie pracę nad sprawą zabójstwa Piotra i Alicji Jaroszewiczów, widzą szansę na jej rozwikłanie - poinformował wczoraj "Gazetę" Paweł Biedziak, dyrektor biura komunikacji społecznej w Komendzie Głównej Policji.

Wersja - recydywiści

Piotr Jaroszewicz i jego żona Alicja (dziennikarka "Trybuny") zostali zamordowani w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r. w swojej willi w Aninie. On uduszony w fotelu w gabinecie, ona zastrzelona ze sztucera w łazience.

Wiosną 2005 r. policja wróciła do tej sprawy. Przed sądem zakończyła się klęską organów ścigania. Oskarżeni o zbrodnię czterej recydywiści z Mińska Maz. Krzysztof R. ps. „Faszysta", Wacław K. „Niuniek", Jan K. „Krzczek" i Henryk S. „Sztywny" aresztowani półtora roku po śmierci ofiar w 2000 r. zostali prawomocnie uniewinnieni. Dwóch z nich dostało potem odszkodowania - po mniej więcej 50 tys. zł - za lata spędzone w areszcie. Klęska przed sądem miała dwie przyczyny: • chaos i błędy w działaniach policji w pierwszych godzinach, gdy do willi przy ul. Zorzy wchodził, kto chciał (policyjni oficjele, dziennikarze), zadeptując ślady bądź tworząc nowe; • forsowanie jednej wersji - „recydywistów z Mińska" - opartej na zeznaniach konkubiny „Faszysty". Zeznała - niewykluczone, że pod przymusem - iż „Faszysta" i „Niuniek" planowali napad na „dzianego pryka" z Anina. W sądzie skorzystała z prawa do odmowy zeznań i przestał istnieć główny dowód w sprawie.

Wersja polityczna?

Funkcjonariusze z Biura Wywiadu Kryminalnego (BWK) przez ostatnie pół roku przeanalizowali 25 tomów akt sądowych, 16 tomów akt policyjnych, 20 tomów tzw. rozpracowań operacyjnych (tajnych).

- Analiza BWK wskazuje, że nie chodziło o rabunek. Mieszkanie nie zostało splądrowane, zostały: biżuteria, kolekcja znaczków, książeczki czekowe. Sprawcy przeszukali tylko gabinet Piotra Jaroszewicza. Szukali konkretnej rzeczy lub dokumentu - ujawnia Paweł Biedziak.

Co interesowało zabójcę (zabójców) - nie wiadomo. Ale analiza podpowiada, jak rozwijać poszukiwania nowego motywu. Bo wiadomo, że nie przesłuchano dokładnie niektórych świadków z kręgu rodziny i znajomych, nawet sąsiadów, którzy widzieli osoby kręcące się przy posesji, zlekceważono też kilkadziesiąt anonimów i niektóre informacje od agentów, wskazujące np. na polityczny motyw zbrodni.

Ten motyw przed laty wykluczyła prokuratura, ale pojawiał się podczas procesu. Np. mec. Andrzej Morawski, jeden z obrońców, mówił o prawej ręce premiera, która nie była związana - "żeby coś wskazał, podpisał?" Syn Jaroszewicza Jan mówił, że z willi zniknęły notatki ojca. Dziennikarka, przyjaciółka rodziny, wspomniała, że premier umawiał się na wspomnienia z wykorzystaniem dokumentów mających w złym świetle przedstawić ekipę gen. Jaruzelskiego. Pojawiała się wersja "pamiętnika", który został lub miał zostać napisany. Peerelowski minister przemysłu maszynowego Aleksander Kopeć wspominał o "teczce niepublikowanych dokumentów", ale ich treści nie ujawnił. Jaroszewicz jako premier miał w latach 70. nadzór nad służbami specjalnymi.

Ten trop sprawdzany będzie dalej.

Trzy odciski palców

Jest w sprawie jednak coś, co może wprost prowadzić do zabójców - to trzy odciski palców: • z ciupagi, za pomocą której uduszono premiera, • słonecznych okularów na jego biurku • i szafy w gabinecie. Przed 13 laty trzeba było w papierowym archiwum sprawdzać setki tysięcy kart daktyloskopijnych. Dziś ponad dwa miliony odcisków palców wprowadzonych zostało do komputerowego systemu AFIS. Komputer już kilkakrotnie pozwolił na wykrycie sprawców zbrodni sprzed lat.

- Wiemy, że ślady zostały zebrane, ale nie mamy folii daktyloskopijnych - ujawnia insp. Biedziak. Nie było ich w aktach, które policja dostała z warszawskiego sądu okręgowego. Po interwencji policji i inwentaryzacji magazynu dowodów rzeczowych w sądzie odnalazły się tylko kasety z nagraniem wizji lokalnej. - Otrzymaliśmy informację na piśmie, że w sądowym magazynie tych folii nie ma. Na wszelki wypadek sprawdzono Centralne Laboratorium Kryminalistyczne i laboratorium Komendy Stołecznej, ale bez skutku. Komendant główny Marek Bieńkowski polecił więc wszcząć postępowanie wyjaśniające, czy dochowano wszelkich procedur przy przekazywaniu tych folii sądowi. Gdy to się wyjaśni, trzeba będzie prześledzić - już w sądzie - jak krążyły akta - mówi Biedziak.

Gdyby druga szansa na wyjaśnienie sprawy zabójstwa premiera została pogrzebana, tym razem z powodu sądowego bałaganu, można by mówić o podwójnym skandalu. Na procesie "Niuniek" mówił: "Chcą tę zbrodnię zrzucić na grzbiety recydywistów". Krążyła i taka wersja, że nigdy miała nie zostać ona wyjaśniona.

Źródło:
gazeta.pl


Inne doniesienia prasowe: