Z bombami przez miasto

Amator złomu ciągnął na wózku przez cały Słupsk trzy wielkie bomby lotnicze. Chciał je sprzedać w punkcie skupu metali, ale właściciel złomowiska przeraził się, gdy zobaczył "towar" i zaalarmował saperów - pisze "Głos Pomorza".

"Cud, że to nie wybuchło" - mówią żołnierze. Wczoraj w samo południe do punktu skupu złomu przy ulicy Gdańskiej przyszedł 40- letni mężczyzna. Na dwukołowym wózku miał trzy walcowate przedmioty. "Kazałem mu wjechać na wagę" - mówi Romuald Kamiński, szef złomowiska. "Waga wskazała niecałe 180 kilogramów" - dodaje. Mężczyzna nie chciał jednak wypakować swojego "towaru". Wówczas Kamiński przyjrzał się uważniej dostawie - informuje dziennik.

"To były bomby takie jak z filmu o wojnie" - dodaje. "Powiedziałem temu mężczyźnie, że to niebezpieczne. Na to on stwierdził, że sprzeda to w innym punkcie. Chwycił za wózek i zaczął odchodzić. Pobiegłem za nim. Próbowałem zatrzymać, bo przecież strach z tym po mieście chodzić. Zaczęliśmy się szarpać, gdy powiedziałem, że trzeba wezwać policję od razu uciekł zostawiając wózek" - relacjonuje Kamiński "Głosowi Pomorza".

Roman Kamiński wezwał policję i saperów z Lęborka. Do punktu skupu metali nie wpuszczał już klientów. Czekając na pirotechników domową kamerą nakręcił film z nietypowym złomem w roli głównej. "Coś takiego nigdy mi się na złomie nie trafiło" - twierdzi Kamiński. Trzy metrowe bomby o średnicy 35 centymetrów zabrali saperzy. Niewybuchy będą wysadzone na poligonie z dala od domów ludzi - podaje dziennik.

"To prawdopodobnie bomby lotnicze jeszcze z okresu drugiej wojny światowej" - twierdzi jeden z saperów. "Czy są niebezpieczne? Na pewno tak. Nieostrożne obchodzenie się z takimi przedmiotami grozi prawdziwą tragedią. Facet, który to przewiózł przez miasto na wózku jest wyjątkowo nieodpowiedzialny" - dodaje. Słupska policja szuka złomiarza. Funkcjonariusze będą także ustalać, skąd pochodzą bomby. Mężczyźnie, który transportował bez zabezpieczenia bardzo niebezpieczny ładunek, może grozić kara nawet ośmiu lat więzienia - podkreśla "Głos Pomorza".

(PAP)

Źródło:
interia.pl


Inne doniesienia prasowe:

a