Szef kolegium Instytutu Pamięci Narodowej Sławomir Radoń uważa, że Andrzej Przewoźnik nie może już być kandydatem na prezesa IPN, gdyż ustawa o IPN dyskwalifikuje kandydata, wobec którego w archiwach Instytutu jest choćby najmniejsza informacja o jego możliwych związkach z tajnymi służbami PRL. Przewoźnika do kandydowania zachęca jednak p.o. prezesa IPN Leon Kieres.
"Jest mi bardzo przykro, bo znam pana Przewoźnika i bardzo go cenię, ale ustawa jest nieubłagana" - powiedział PAP w środę Sławomir Radoń. Dodał, że Przewoźnik nie zgłosił formalnie swej kandydatury w organizowanym przez kolegium konkursie na prezesa IPN (w którym oferty można składać do końca lipca), ale gdyby się nawet zgłosił, kolegium musiałoby go odrzucić.
Radoń powołał się na artykuł 11 ustęp 2 ustawy IPN, który stanowi: "Na stanowisko prezesa Instytutu Pamięci nie może być powołana osoba, która pełniła służbę, pracowała lub była współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa". Kolejny ustęp głosi: "Na stanowisko prezesa Instytutu Pamięci nie może być powołana również osoba, co do której w archiwach podlegających przekazaniu do Instytutu Pamięci lub w innych archiwach państwowych znajduje się informacja o tym, że istnieją wobec niej przesłanki przewidziane w ust. 2".
"Nie możemy brać pod uwagę kogoś, wobec którego są nawet najmniejsze podejrzenia" - oświadczył Radoń. Podkreślił, że nawet gdyby Sąd Lustracyjny oczyścił Przewoźnika z zarzutu agenturalności (jeśli Przewoźnik wystąpiłby do sądu o tzw. autolustrację), to nie miałoby to wpływu na możliwość jego kandydowania na prezesa.
Sam Przewoźnik nie chciał komentować wypowiedzi Radonia.
Kieres powiedział PAP, że w środowej rozmowie z Przewoźnikiem zachęcał go do kandydowania. "Uważam go za uczciwego człowieka" - podkreślił. Dodał, że "jeśli chodzi o względy formalne związane z kandydowaniem, to decyduje o tym kolegium jako całość".
Wtorkowa "Rzeczpospolita" napisała, że w archiwach IPN w Krakowie odnalazło się oświadczenie funkcjonariusza SB Pawła K. (nazwiska nie ujawniono) z 1990 r. Ten starszy kapral SB nie przeszedł wtedy weryfikacji i żeby trafić do służb specjalnych III RP, napisał oświadczenie, w którym ujawnił swych agentów - jednym z nich miał być Przewoźnik - dziś sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
Przewoźnik zaprzeczył, że był agentem i ocenił, że nagłośnienie tej sprawy teraz, kiedy zamierza kandydować na szefa IPN, jest nieprzypadkowe. Zapowiedział, że w celu obrony swego dobrego imienia "podda się wszystkim procedurom"; nie sprecyzował jednak, czy wystąpi do IPN o przyznanie statusu pokrzywdzonego czy też wniesie do Sądu Lustracyjnego o autolustrację.
30 czerwca formalnie wygasła 5-letnia kadencja Leona Kieresa jako prezesa Instytutu; obecnie pełni on obowiązki prezesa - do czasu objęcia funkcji przez następcę, którego wybierze już nowy Sejm. 18 maja kolegium IPN nie zdecydowało się na poparcie żadnego z dwóch kandydatów startujących w konkursie na nowego prezesa - ani Kieresa, ani Leszka Bullera - i rozpisało nowy konkurs.
Do 31 lipca mogą się zgłaszać chętni do startu w nowym konkursie na prezesa Instytutu. To kolegium IPN organizuje konkurs i przedstawia Sejmowi kandydata na prezesa. Na razie nie wpłynęła oficjalnie żadna kandydatura. Wiadomo, że startować chce Bogdan Borusewicz, opozycjonista z czasów PRL i działacz NSZZ "Solidarność". Możliwości ubiegania się nie wykluczali wcześniej Przewoźnik oraz historyk IPN Antoni Dudek (który według "Życia Warszawy" zrezygnował jednak z kandydowania). Dudek powiedział PAP, że decyzję tę podął już wcześniej, ale ogłosił ją właśnie w związku ze sprawą Przewoźnika. "Były spekulacje, że ktoś z IPN podjął jakąś grę, chciałem to uciąć" - dodał.
Prezesa IPN wybiera Sejm większością trzech piątych głosów; wybór musi zaakceptować Senat. Wybór nowego prezesa może wywołać spory. Pierwszego szefa IPN wybierano przez wiele miesięcy w latach 1999-2000.
Źródło:
PAP