...Lwów jest nasz

Geniusz tego miasta polegał na tym, że każdy jego mieszkaniec, Ukrainiec, Polak, ?yd, Niemiec czy Ormianin, mógł tak powiedzieć...

Rozmowa z Petro Olijnykiem, gubernatorem ziemi lwowskiej


WALDEMAR PIASECKI

Prezydent Wiktor Juszczenko dotrzymuje słowa. Obiecał, że jako głowa państwa doprowadzi jak najszybciej do rozwiązania problemu cmentarza Orląt we Lwowie, który psuł niepotrzebnie krew między naszymi narodami. Znawcy stosunków polsko-ukraińskich mówią, że w osiągniętym konsensusie duży udział miał także pan gubernator. Komentarz?

Jasne, że nieporozumienie! Tylko tak nazwałbym to, co się działo wokół polskich mogił wojskowych na cmentarzu ?yczakowskim we Lwowie. Zbyt długo to się ciągnęło i wywoływało niepotrzebne emocje. W czasie, kiedy na Ukrainie dokonała się zmiana władzy, zwyciężyła demokracja dzięki masowemu poparciu także Polski, cały ten „konflikt” stał się anachronizmem, który odziedziczyliśmy po szeregu poprzednich administracji. I to trzeba było wreszcie skończyć. Te nieporozumienia w sposób brutalny nie pasowały do atmosfery porozumienia i poparcia, które otrzymywaliśmy z polskiej strony w czasie pomarańczowej rewolucji. Wstyd pomyśleć, że dwa wielkie narody europejskie w ciągu kilkunastu lat nie mogły rozstrzygnąć tych paru niezbyt skomplikowanych kwestii. Rzecz jasna, że rozwiązanie tego problemu potraktowaliśmy jako sprawę naszego honoru. Rzeczywiście, rola różnych szczebli władz lwowskich, zarówno na szczeblu miasta, jak i obwodu, była tu ogromnie ważna. Trzeba jasno powiedzieć, że nie udałoby się nam znaleźć tak blisko ostatecznego rozwiązania problemu, gdyby i społeczeństwo lwowskie nie powiedziało swego zdecydowanego słowa. A to na pewno jest słowo porozumienia i otwarcia na lepszą przyszłość. Naszą wspólną ukraińsko-polską lepszą przyszłość...

Dla wielu zwyczajnych Polaków i Ukraińców sens sporu wokół cmentarza był nie do końca zrozumiały. Na czym polegał?

Na cmentarzu ?yczakowskim, zwanym przez was cmentarzem Orląt, gdzie są pochowani polscy żołnierze z czasów walki za państwo polskie (powiedzmy: żołnierze polegli w wojnie polsko-sowieckiej 1920 r.), leżą też polegli w wojnie polsko-ukraińskiej 1919 r. Właśnie to powodowało pewne zastrzeżenia z obu stron. I ukraińskie, i polskie społeczeństwo potrzebowało czasu na zrozumienie, że po obu stronach padli nasi Strzelcy Siczowi i wasze Orlęta, wykonujący swój święty obowiązek wojskowy, patrioci, którzy na nasze nieszczęście spotkali się na jednym polu walki. Była to, naprawdę, tragedia dwóch narodów. Trwała ona aż do późnych lat 50. Chociaż już po krwawym konflikcie na Wołyniu w roku 1943, po podobnych akcjach na całej Ukrainie Zachodniej i po niedobrej pamięci akcji „Wisła” zarówno ukraińskie, jak i polskie elity doszły do wniosku, że nie wolno rozwiązywać stosunków ukraińsko-polskich poprzez kłótnię, obrażanie i budowanie negatywnych stereotypów. Między innymi dlatego, że antagonizowanie Polaków i Ukraińców leży w interesie sowieckiej Moskwy. Jednak dla ogólnego uświadomienia tego trzeba było czasu. Z drugiej strony, mówiąc o formalnych aspektach nieporozumień, chodziło nie tyle o obustronne ambicje, ile o niekontrolowane procesy rozmów prowadzonych oddzielnie na różnych szczeblach. Brakowało definicji samego sedna rozmów: czy mówimy o uporządkowaniu grobów, czy o odnowieniu (a ściślej odbudowie) całego monumentu, który w roku 1939 nie został ukończony.

Czy ostatecznie uzgodniony napis na pomniku: „Tu leży żołnierz polski poległy za Ojczyznę” nikomu po stronie ukraińskiej nie przeszkadza?

W swym całokształcie zyskał on poparcie w rozmowach prowadzonych między sekretarzem państwowym Ukrainy, Oleksandrem Zinczenką, a przewodniczącym Rady Bezpieczeństwa Narodowego Polski, Jerzym Bahrem. Lwowskie władze miejskie również nie wysunęły zastrzeżeń przeciwko takiemu napisowi. To znaczy, że jednak udało się nam wykazać dobrą wolę, by osiągnąć jednomyślność.

Osiągnięto porozumienie także w sprawie upamiętnienia Ukraińców na terenie Polski. W jaki sposób?

W tej sprawie musimy znowu wychodzić od reguł prawa międzynarodowego. Zgodnie z konwencją genewską, państwo, na terenie którego znajdują się cmentarze wojskowe każdego rodzaju, musi je należycie i godnie doprowadzić do porządku. Nie oznacza to, że należy budować jakieś monumenty wojskowe, sławiące poległych jednej armii, a w czymś obrażające pamięć innych. Nie. Chodzi o to, że każdy cmentarz musi być bezdyskusyjnie doprowadzony do porządku, z poszanowaniem dla żołnierskiej daniny życia, majestatu śmierci, a także naszej wspólnej chrześcijańskiej nadziei życia wiecznego. Nie mogą na nim się znajdować takie czy inne obiekty gospodarcze, nie może być zaniedbany, nikt nie ma prawa go rujnować. Według naszych danych, na terenie Polski znajduje się około 50 tylko wojskowych ukraińskich zbiorowych miejsc pochówku. Pochowani są tam nie tylko żołnierze, którzy w takich czy innych okolicznościach walczyli z jednostkami polskimi. Najwięcej jest cmentarzy żołnierzy armii Ukraińskiej Narodowej Republiki, która była sojusznikiem Wojska Polskiego w wojnie z bolszewikami w roku 1920. Zresztą również miejsca spoczynku byłych przeciwników mają być uporządkowane. Rząd RP już się zajął szeregiem takich cmentarzy, co odbieramy z wielkim uznaniem. Jednak co do niektórych ukraińskich miejsc spoczynku na terenach Polski u nas, ludzi znających i szanujących historię swego narodu, pozostają jeszcze pytania. Zwróciłbym uwagę na miejscowość Pawłokomę, miejsce zbiorowych grobów ofiar cywilnych. Rozumiemy, że dla społeczeństwa polskiego nie jest to sprawa prosta, tak jak dla nas wydarzenia na Wołyniu. Myślę jednak, że jesteśmy na dobrej drodze, udaje się nam znaleźć porozumienie i zmierzamy w dobrym kierunku w duchu zrozumienia, przyjaźni i przyszłości nade wszystko.

Źródło:
onet.pl


Inne doniesienia prasowe: