Prezes IPN-u zapewnił, że w 300 workach z aktami znalezionymi niedawno w Instytucie, nie ma ważnych dokumentów. Według niego, są to akta często bezwartościowe - przyznał jednak, że wśród nich mogą być materiały ujawniające nieznanych agentów SB.
O dokumentach napisały dziś "Gazeta Wyborcza" i "Rzeczpospolita", według których, w workach są dokumenty PRL-owskiego resortu spraw wewnętrznych. Gazety zarzuciły też IPN-owi, że ma bałagan w swoich archiwach.
Odnosząc się do tych publikacji, prezes IPN-u powiedział, że dokumenty znaleziono w styczniu i od tamtej pory trwa ich rozpakowywanie, klasyfikowanie i włączanie do ogólnego zbioru archiwalnego. Janusz Kurtyka wyjaśnił, że bałagan który zastał w archiwach, wynikał z wcześniejszych błędów organizacyjnych. Podkreślił jednak, że nie wpływało to na orzekanie w sprawach lustracyjnych, lecz jedynie spowalniało procedury. Kurtyka dodał, że wraz z objęciem szefostwa Instytutu zdecydował o zmianie składu kadry kierowniczej w dziale archiwów. Szef IPN wyraził też zdziwienie przesadnym - jego zdaniem - zainteresowaniem mediów tą sprawą. Według niego, nie ma bowiem powodu, by IPN ujawniał każde znalezisko ponieważ każdego dnia trzeba by było wydawać specjalne oświadczenia.
Podobnego zdania jest historyk profesor Andrzej Paczkowski. Według niego, znalezienie worków z aktami nie powinno oburzać opinii publicznej a prasa nie powinna robić z tego sensacji. Podkreślił, że przejmowanie i wprowadzanie pozyskanych dokumentów do zbioru IPN jest procesem, który wymaga czasu. Według Andrzeja Paczkowskiego nierozpakowane akta nie będą miały wpływu na prowadzenie lustracji według projektów PiS i innych partii paktu stabilizacyjnego.
Zaznaczył, że jeśli lustracja w tym wymiarze, jaki jest planowany, w ogóle się rozpocznie, to nastąpi to nie wcześniej niż za pół roku, bo najpierw trzeba uchwalić ustawę. Pół roku to - zdaniem profesora - wystarczający czas, by akta uporządkować.
Zawartość odnalezionych worków z aktami - podobnie jak szef IPN - ocenił jego doradca, doktor Antoni Dudek. Według niego, poprzednie kierownictwo archiwów uznało po wstępnej ocenie, że nie są istotne materiały, dlatego skoncentrowano się w pierwszej kolejności na rozpakowywaniu innych dokumentów.
Odnosząc się do zarzutu "Gazety Wyborczej", że w Instytucie nie ma spisanych zasad sprawdzania akt - zatem nie jest on przygotowany do zastąpienia sądu w procesie lustracji - Antoni Dudek powiedział, że jest to próba podważania celowości lustracji pod pretekstem rzekomej niewydolności Instytutu. "W tej chwili mamy do czynienia z kampanią realizowaną przez pewne środowiska, której celem jest dezawuowanie roli, do której IPN został powołany, czyli do ujawniania prawdy o komunizmie" - stwierdził Dudek.
Źródło:
onet.pl