Zmagania toczone podczas powstania listopadowego dają podstawę do twierdzenia, iż żadne z naszych powstań narodowych nie było tak bliskie sukcesu jak to właśnie. Istotnie, przebieg wojny polsko-rosyjskiej, prowadzonej ze zmiennym szczęściem, nie bez sukcesów taktyczno-operacyjnych wojsk polskich w pierwszej, a zwłaszcza w drugiej fazie, wydaje się to potwierdzać.
Małe Królestwo Polskie nie było bez szans na powodzenie w starciu z wielkim rosyjskim imperium – oczywiście w takiej skali, w której zajęcie go całkowicie przez wojska carskie czyniło przedsięwzięcie nieopłacalnym dla Rosji, bo okupionym zbyt dużym kosztem. Z drugiej strony trudno też mówić o pokonaniu Rosji czy o nawet wydarciu jej całości tzw. ziem zabranych – Litwy, Białorusi i Wołynia.
Ziemie Królestwa Polskiego zamieszkiwało ponad 4 miliony mieszkańców, Rosja zaś liczyła około 45 milionów1. Możliwości mobilizacyjne wojsk carskich były więc ogromne (według XIX-wiecznych szacunków około 10% ludności), a i potencjał przemysłu zbrojeniowego górował, mimo wysiłków Zagłębia Staropolskiego, nad polskim. Na korzyść strony polskiej przemawiało to, iż zasoby te nie od razu mogły być wykorzystane, linie komunikacyjne były długie (a objęcie powstaniem terenów Litwy i Wołynia, skąd wojska carskie czerpały zasoby, mogło pogorszyć ich sytuację), wojna zaś toczyć się miała na ziemiach zasiedlonych przez ludność polską, a więc obcą wkraczającej armii carskiej. Wiadomo, że łatwiej wyżywić wojsko w swoim kraju, gdy ludność „odejmuje sobie od ust” ostatni kawałek chleba, niż gdy ten chleb trzeba wyrywać siłą.
Józef Chłopicki
Teren działań podzielony naturalnie na trzy obszary (bariery Wisły i Bugu z Narwią), z centralnym położeniem Warszawy i skrzydłowymi twierdzami Modlina i Zamościa sprzyjał w zasadzie polskim działaniom, głównie defensywnym, choć niósł też groźbę (jak się okazało realną) autonomiczności działań wojsk rosyjskich w pasie między Biebrzą–Narwią–Bugiem a Prusami Wschodnimi, znacznie potęgował natomiast możliwości polskie po osiągnięciu linii Niemna–Szczary–błot Polesia.
Czwartacy w Olszynce
Armia Królestwa Polskiego składała się z: dwóch dywizji piechoty (2 brygady piechoty liniowej, brygada strzelców pieszych, brygada artylerii pieszej), dwóch dywizji kawalerii (2 brygady jazdy, brygada artylerii konnej)2. Gwardię tworzyły: pułk grenadierów, pułk strzelców konnych, bateria artylerii konnej, batalion saperów, półbaterie piesza i konna rakietników. Istniały też trzy bataliony weteranów3. Łącznie czynnych około 20 000 bagnetów, 7000 szabel i 140 dział. Od grudnia 1830 roku rozpoczęto ograniczoną rozbudowę wojsk (trzecie i czwarte bataliony w pułkach piechoty, piąte i szóste szwadrony jazdy). W styczniu 1831 przystąpiono do tworzenia 16 kolejnych pułków piechoty i 10 pułków jazdy. Do rozbudowy artylerii brakowało dział – utworzono zaledwie 6 nowych baterii.
Armia rosyjska, o strukturze zbliżonej do armii polskiej, miała skoncentrowane w pobliżu granicy 91 400 bagnetów, 32 200 szabel i 440 dział4 (I. Korpus Piechoty Pahlena, VI. Korpus Piechoty Rosena, III. Korpus Jazdy Witta, V. Korpus Jazdy Kreutza, Korpus Grenadierów Szachowskiego, Gwardia w. ks. Konstantego, 11 pułków kozackich). Dodatkowo w nadgranicznych garnizonach stacjonowało około 6000 piechoty i 4000 kawalerii. Wojska te stanowiły około 1/3 sił całej armii rosyjskiej rozrzuconej na olbrzymim obszarze imperium5.
Jan Skrzynecki
Na przebiegu działań wojennych zaważyły już wydarzenia Nocy Listopadowej. Nie były one w istocie powstaniem, a więc zaplanowaną i zorganizowaną akcją znacznych sił spiskowców, wojska i ludności cywilnej, lecz ograniczonym w zasięgu buntem cywilno-wojskowym, wspartym spontanicznie przez część oddziałów wojskowych i ludność stolicy. Przeżył faktyczny wielkorządca Królestwa Konstanty, opuszczając po nocnych walkach ulicznych stolicę razem z wiernymi mu wojskami rosyjskim i niemałą częścią oddziałów polskich, które początkowo – podobnie jak większość wyższych oficerów polskich – lojalne wobec Konstantego i Mikołaja I, nie podjęły walki przeciwko nim. Wystarczy napisać, że w pamiętną noc z 29 na 30 listopada z rąk podchorążych zginęło ośmiu generałów, którzy nie chcieli przyłączyć się do powstania ani tym bardziej stanąć na czele „awanturników” – sześciu polskich: Nowicki, Potocki, Siemiątkowski, Trębicki, Blumer, Hauke i dwóch rosyjskich: Zass i Gendre.
Niestety spiskowcy nie potrafili utworzyć własnego rządu, a w Radzie Administracyjnej zasiadali przeciwnicy powstania, jak chociażby Ksawery Lubecki. Dodatkowo 30 listopada powołano do Rady (przekształconej 3 grudnia w Rząd Tymczasowy) jeszcze m.in. Adama Jerzego Czartoryskiego, Juliana Ursyna Niemcewicza i Józefa Chłopickiego. Ten ostatni, uwielbiany przez tłumy, otoczony legendą, uważany za patriotę, pięćdziesięciodziewięcioletni generał 5 grudnia ogłosił się dyktatorem powstania. W czasie swego sześciotygodniowego (do 17 stycznia 1831 r.) sprawowania władzy spowodował szkody nieodwracalne, ważące na losach powstania. Zabronił atakować wycofującego się do Rosji wraz z sześciotysięczną gwardią Konstantego, zakazał podjęcia prób mających na celu pozyskanie dla powstania Korpusu Litewskiego (VI., gen. Rosen)6. Trzeba zaznaczyć, że od wyjścia wojsk Konstantego do wkroczenia Dybicza w lutym 1831 roku na terenie Królestwa Polskiego nie było wojsk rosyjskich! Chłopicki odesłał nawet do Brześcia jeńców wziętych w czasie rozbrajania innych, mniejszych jednostek carskich! Opóźniał też powiększanie wojsk, odrzucił projekt mówiący o włączaniu rekrutów do starych i doświadczonych jednostek. Niechętnie też przyjmował uciekinierów z armii pruskiej i austriackiej oraz ochotników z Wielkopolski i Galicji.
Hamował też (pomijając fakt, iż sam nie miał wybitnych talentów strategicznych) śmiałe plany ofensywne swych wybitnych oficerów Ignacego Prądzyńskiego i Wojciecha Chrzanowskiego. Pierwszy plan operacyjny przedstawił ppłk Chrzanowski już 7 grudnia, proponując wykonanie wyprzedzającego uderzenia na korpusy rosyjskie koncentrujące się poza granicami Królestwa: najpierw na VI. (w którym wielu oficerów było Polakami lub sympatyzowało z nimi), a następnie na I. Dalsze działania uzależnione były od wyniku walk, zakładały bądź kontynuowanie ofensywy przynajmniej do dogodnej linii Niemen–Szczary–Polesie, bądź cofnięcie do Brześcia Litewskiego i Grodna. W połowie grudnia swój plan przekazał Chłopickiemu mjr Prądzyński. Polegał on na możliwie najdłuższym prowadzeniu wojny, do momentu otrzymania pomocy z zewnątrz (np. z Francji), oraz na wznieceniu powstania na tyłach armii rosyjskiej. Aby osiągnąć te cele, należało skoncentrować armię i wyczekiwać na błędy przeciwnika oraz wysłać dwa oddziały partyzanckie z Zamościa na Wołyń i z Augustowskiego na Litwę za rzekę Niemen w celu wywołania powstań. Wszystkie projekty zostały przez dyktatora odrzucone, a na domiar złego 16 grudnia mianował on gen. Malletskiego7 kwatermistrzem generalnym (odpowiedzialnym za sprawy operacyjne) i komendantem Szkoły Aplikacyjnej, a Prądzyńskiego podkomendantem twierdzy Zamość.
Dnia 20 stycznia 1831 roku sejm wybrał nowym wodzem naczelnym Michała Radziwiłła, który wezwał na stanowisko zastępcy kwatermistrza generalnego Prądzyńskiego. 25 stycznia sejm uchwalił detronizację Mikołaja I. W tym mniej więcej czasie Prądzyński przedstawił Radziwiłłowi projekt umocnienia przedpola Warszawy, który częściowo został odrzucony, podczas gdy większość ówczesnych armii okopywała się i sypała szańce, zwiększając w ten sposób swą siłę. 2 lutego Prądzyński wysłał płk. Valentinowi i gen. Dwernickiemu instrukcje w sprawie działań odpowiednio: na lewym brzegu Narwi i na Wołyniu. W chwili rozpoczęcia działań wojennych przez Rosjan oddziały Valentina i Dwernickiego miały przedostać się na ich tyły i szkodzić im wszelkimi sposobami.
Piątego lutego granicę przekroczyły oddziały lewego (z Brześcia nad Bugiem (Anrep), z Włodawy (dywizja Geismara) i z Uściługu (korpus jazdy Kreutza)) i prawego skrzydła (z Grodna (Manderstern) i z Kowna (Szachowski z korpusem grenadierów)), a 6 lutego oddziały centrum (od Tykocina po Drohiczyn nad Bugiem (korpusy I. – Pahlena, VI. – Rosena, III. – Witta i oddział gwardii Wielkiego Księcia Konstantego)). Naczelnym dowódcą był feldmarszałek Dybicz hr. Zabałkański. Główne siły miały poruszać się na Warszawę trasą Łomża–Wyszków, oba skrzydła natomiast miały odwracać uwagę dowództwa polskiego od właściwych zamierzeń sztabu rosyjskiego. Dybicz nie przewidywał, że wojna może potrwać dłużej niż trzy tygodnie, w związku z czym zabrał niewielkie zapasy żywności: „Zabrał więc ze sobą żywności tylko na 20 dni i paszy na 12 dni, traktowanej w zasadzie jako zapas nienaruszalny, a potrzeby bieżące zamierzał pokrywać za pomocą rekwizycji.
Józef Chłopicki ze sztabem pod Wawrem
Dowództwo polskie wystawiło w polu około 55 000 ludzi i 140 dział, uformowanych w cztery dywizje piechoty (1. DP Krukowieckiego, 2. DP Żymirskiego, 3. DP Skrzyneckiego, 4. DP Szembeka), tzw. Grupę Dwernickiego (nowo utworzone piąte i szóste szwadrony jazdy i czwarte bataliony piechoty) i dwa korpusy kawalerii (I. korpus Umińskiego: dywizja Jankowskiego i dywizja Tomickiego, II. korpus Łubieńskiego: dywizja Stryjeńskiego i dywizja Ruttiégo)”8. Dalsze około 40 000 żołnierzy pozostać musiało pozostać – ze względu na słabe wyszkolenie i braki w uzbrojeniu – w twierdzach i na lewym brzegu Wisły. 5 lutego rozpoczęto koncentrację armii według planów Chrzanowskiego, zakładających obronę na linii rzeki Liwiec (lewy dopływ Bugu), jednak na podstawie meldunków z nocy z 8 na 9 lutego dnia 10 lutego rozpoczęto dyslokację wojsk, przemieszczając je na zachód, tak aby lewe skrzydło oparło się o Modlin, a prawe znalazło się między rzeką Kostrzyń a drogą Mińsk Maz.–Łuków.
Co prawda w nocy z 8 na 9 lutego oddziały rosyjskie poruszały się według pierwotnych założeń: na Ostrołękę i Ostrów, jednak 9 lutego zapadła decyzja zmiany kierunku marszu (głównie na skutek gwałtownego ocieplenia, od –13°C 2 lutego do +4°C 10 lutego, które spowodowało topnienie śniegów, przez co artyleria rosyjska grzęzła w błocie nie nadążając za piechotą): I. korpus skierowano do Nura, a VI. do Broku. 14 lutego armia Dybicza przekroczyła Liwiec: VI. korpus od Korytnicy po Zakrzew, I. korpus od Węgrowa po Stropiechów, III. korpus kawalerii od Księżopola po Mokobody, a Gwardia Wielkiego Księcia od Suchożebr do Siedlec, opuszczonych przez Polaków 13 lutego. Nagle okazało się, że Rosjanie nadciągają ze strony, dla której właściwym ugrupowaniem wojsk polskich było to z 5 lutego! Zarządzono więc kolejne przemieszczenie armii. Oczywiście tak częste przemarsze osłabiały morale wojska widzącego niezgodę pomiędzy dowódcami, a na dodatek utrudniały łączność pomiędzy poszczególnymi dywizjami. 14 lutego Dwernicki pobił Geismara (2. Dywizja Strzelców Konnych z V Korpusu Jazdy) pod Stoczkiem, biorąc 330 jeńców i 10 dział z amunicją i zaprzęgami, a gdyby miał łączność z Żymirskim, zapewne razem daliby radę zniszczyć Geismara całkowicie. 16 lutego ponownie przeniesiono Kwaterę Główną, tym razem do Grochowa. Następnego dnia dwiema kolumnami ruszył Dybicz: VI. korpus na Dobre, III. wraz z Gwardią Konstantego na Kałuszyn. Rosjanie posuwali się traktami rozdzielonymi gęstym lasem, poprzecinanym dopływami Bugu, co praktycznie uniemożliwiało współdziałanie poszczególnych kolumn. Dostrzegł to Prądzyński, postanawiając zniszczyć kolejno kolumny Dybicza. 17 lutego Skrzynecki pomimo przewagi liczebnej i korzystniejszego położenia po krótkiej walce wycofał się z Dobrego9. Podobnie stało się dwa dni później pod Wawrem, gdzie 10 batalionów z dywizji Żymirskiego i Szembka odrzuciło 16 batalionów Pahlena, niszcząc kilka z nich. Niestety po dwóch godzinach, wobec braku posiłków, Polacy rozpoczęli odwrót. Straty Rosjan wyniosły 3700 zabitych i rannych, polskie – 252310. W tym samym czasie nie wykazali żadnej inicjatywy, a nawet zostali zmuszeni do odwrotu Krukowiecki (z Olszynki) i Skrzynecki. 23 lutego do Dybicza dołączył Korpus Grenadierów Szachowskiego, a 25 połączone siły rosyjskie uderzyły na Olszynkę Grochowską. Była to centralna pozycja wojsk polskich, broniona przez dywizję Żymirskiego. W całodniowym boju Olszynka przechodziła z rąk do rąk, śmiertelną ranę otrzymał dowódca 2. DP gen. Franciszek Żymirski. Natarcie kawalerii rosyjskiej powstrzymała bateria artylerii rakietowej majora Karola Skalskiego, miotająca „race kongrewskie”11. Pomimo zadania przeciwnikowi o wiele większych strat12, mimo utrzymania pola bitwy, w nocy z 25 na 26 lutego armia polska rozpoczęła wycofywać się na lewy brzeg Wisły! Dodatkowo Dybicz nie mógł prowadzić pościgu: pomiędzy nim a Warszawą znajdowała się silna polska artyleria, a i przejście przez Wisłę było ryzykowne. Ponieważ nie mógł też zostać w miejscu, gdyż brakowało mu żywności i lekarstw, postanowił wycofać się (!) w widły Wisły i Wieprza (pozostawiając na szosie brzeskiej VI. korpus Rosena), przeczekać tam roztopy wiosenne, a następnie przeprawić się przez Wisłę i ruszyć na Warszawę.
Nowym wodzem naczelnym armii polskiej został 26 lutego dotychczasowy dowódca 3. DP generał brygady Jan Skrzynecki – formalnie dowodzący od ostatniej fazy bitwy grochowskiej, kiedy to ranny Chłopicki przekazał mu dowództwo. Szefem sztabu został Chrzanowski, kwatermistrzem generalnym Prądzyński – jednocześnie obaj otrzymali awanse na pułkowników. Dokonali oni niezbędnej reorganizacji armii: uzupełniono stany poszczególnych pułków, zachowując podział piechoty na cztery dywizje13, ale dzieląc kawalerię na trzy korpusy14. Postanowiono wysłać za Bug, w celu dezorganizacji linii komunikacyjnych Dybicza i po to, by wywołać powstanie na Wołyniu, gen. Dwernickiego z sześciotysięcznym oddziałem i 6 działami.
Skrzynecki 16 marca odrzucił plan, którego efektem byłoby zniszczenie grupy Geismara, a może też korpusu Rosena i zadanie poważnych strat reszcie wojsk Dybicza, ciągle rozrzuconych na sporym obszarze między Wisłą i Wieprzem. Gdy wreszcie dał się przebłagać (28 marca), okroił siły przeznaczone do tej operacji do niespełna 40 000 ludzi, podczas gdy Prądzyński uważał, że powinno to być najmniej 50 000 z ponad 66-tysięcznej armii.
Dnia 31 marca Rybiński odrzucił spod Wawra Geismara, który dzięki opieszałości i błędowi Skrzyneckiego15 zdołał cofnąć się i połączyć z Rosenem pod Dębem Wiekiem. Tutaj również naczelny wódz pokazał swój „geniusz”: nieudane szturmy dwóch i pół pułku piechoty16 oglądała stojąca w kolumnie marszowej cała armia. Dopiero wieczorna szarża kawalerii spowodowała panikę wśród Rosjan, którzy zaczęli uciekać w kierunku Mińska i Kałuszyna. Zamiast natychmiast wysłać pościg za uchodzącym nieprzyjacielem, Skrzynecki wyjechał do Brzezin na nocleg i dopiero interwencje Prądzyńskiego doprowadziły do wysłania kawalerii. Mimo sporego opóźnienia dopędziła ona i „zgarnęła” resztki wojsk przeciwnika. W toku działań 31 marca i 1 kwietnia VI korpus Rosena praktycznie przestał istnieć17, podczas gdy straty polskie wynosiły ponad 400 zabitych i rannych18! Dodatkowym sukcesem było zdobycie planów Dybicza, po analizie których Prądzyński sporządził plan marszu w kierunku wideł Wisły i Wieprza oraz wysłał oddziały do zajęcia Siedlec, bronionych tylko przez 6 kompanii strzelców, podczas gdy w mieście znajdowały się szpitale, magazyny żywności i amunicji, kasy armii oraz punkt zborny jeńców polskich. Plan ten, wobec milczenia Chrzanowskiego, został przez Skrzyneckiego odrzucony. Przyjęty został drugi plan, zakładający uderzenie całością sił na Siedlce, a następnie marsz przez Łuków na tyły armii Dybicza, co doprowadziłoby do odcięcia go od Gwardii maszerującej przez Brok do Stanisławowa. Jednak gdy idący przodem Łubieński dotarł do rz. Kostrzyń, za którą stał z resztką swego oddziału Geismar, 2 kwietnia 1831 roku Skrzynecki nakazał mu zatrzymać wojsko i wypoczywać. Rezygnacja z zajęcia Siedlec, dobicia Rosena i rozdzielenia armii rosyjskiej stała się „grobem wszystkich nadziei polskich”19.
Wykorzystał to natychmiast Dybicz, wydając 9 kwietnia rozkaz wycofania armii do Siedlec. Gwardia pod dowództwem w. ks. Michała znajdowała się między Łomżą a Ostrołęką. Korpus Rosena otrzymawszy świeże pułki osiągnął stan 15 000 ludzi.
Rano 6 kwietnia rozpoczął się manewr oskrzydlający Rosena i prowadzący pod Siedlce, pomysłu Prądzyńskiego, zaakceptowany dzień wcześniej przez Skrzyneckiego20. Jednak po kilku godzinach Skrzynecki wydał rozkaz wstrzymania marszu, który cofnął po trzech dniach, tj. 9 kwietnia. Grupa okrążająca (Prądzyński) liczyła około 11 000 ludzi i 16 dział, a więc była słabsza od wojsk Rosena, z którymi przyszło jej walczyć. Drugie ramię polskich kleszczy stanowiło wojsko Łubieńskiego, choć faktycznym dowódcą był Skrzynecki. Grupa Prądzyńskiego, uszczuplona po drodze do ok. 7000 ludzi i 14 dział, zatrzymana została pod Iganiami przez około 15-tysięczną (w tym 3500 ludzi z korpusu Pahlena) armię dowodzoną przez Rosena. Spod Jagodnego wycofywała się na Siedlce sześciotysięczna grupa gen. Fäsiego, za którą powinien postępować Skrzynecki i uderzyć na tyły Rosjan zwróconych ku Prądzyńskiemu. Polakom udało się odciąć od Siedlec Rosjan, którzy rozproszyli się po lasach, próbując przedostać się nimi do miasta. Straty Rosjan wyniosły ok. 5000, straty polskie około 400 ludzi. Zwycięstwo mogłoby być większe (całkowite zniszczenie okrążonego przeciwnika), gdyby nie Skrzynecki, spowalniający marsz swojej części kleszczy. Po przybyciu na pole bitwy Skrzynecki zabronił szturmować Siedlce i nakazał odwrót ku Kostrzyniowi.
Strategia Skrzyneckiego polegała na unikaniu walki z główną armią rosyjską, na oczekiwaniu na inicjatywę przeciwnika i czekaniu na pomoc z zewnątrz. Nawet obecne położenie armii traktował jako obserwacyjne, bo w razie ataku Dybicza całość polskich sił miała cofać się na Warszawę. 24 kwietnia Dybicz postanowił obejść południowe skrzydło armii polskiej znajdujące się w Kuflewie. Dowództwo polskie wiedziało o tym manewrze, ale plan Chrzanowskiego koncentracji pod Kuflewem i wydania bitwy został odrzucony przez Skrzyneckiego (z akceptacją Prądzyńskiego), który wydał rozkaz odwrotu na linię: Dębe Wielkie–Cyganka–Michałów. W związku z tym 28 kwietnia Dybicz zatrzymał swe wojska na Kostrzyniu. Pod koniec kwietnia Polacy mogli wysłać do walki około 70 000 ludzi, podczas gdy Dybicz tylko około 50 00021. Tej przewagi nie wykorzystał Skrzynecki, uparcie trzymając się swej defensywnej taktyki. Wysłał natomiast 3 maja 6000 ludzi i 10 dział, pod dowództwem Chrzanowskiego, w Lubelskie do walki z korpusem jazdy Kreutza i do pomocy Dwernickiemu22.
Najpierw Prądzyński, a po nim Szydłowski (adiutant Skrzyneckiego) 5 maja przedstawili podobne plany obejścia lewego skrzydła armii Dybicza i pobicia go w walnej bitwie. Ponieważ oba projekty zostały odrzucone przez wodza naczelnego, Prądzyński przedstawił plan wyprawy na gwardię: cztery dywizje piechoty i 14 pułków kawalerii miało ruszyć przez Brok na Ostrów i Ostrołękę oraz z Broka przez Nur, Zambrów na Łomżę, dokąd przeniosła się kwatera główna w. ks. Michała. Około 8000 ludzi, 1800 kawalerii (pod dowództwem gen. Umińskiego) miało zostać na szosie brzeskiej, osłaniając Warszawę. Gwardia liczyła około 25 000 ludzi i 72 działa, a współdziałająca z nią grupa Sackena 5000 ludzi i 8 dział. Pomimo przewagi wojsk polskich i ten plan został przez Skrzyneckiego odrzucony.
Wykonanie chociaż jednego z powyższych planów mogło przesądzić o zwycięstwie w wojnie. Pierwszy plan doprowadziłby jeśli nawet nie do zniszczenia armii Dybicza to chociaż do wyrzucenia jej, i to mocno poszarpanej, z terenów Królestwa. Drugi podobnie: zniszczyłby lub odrzucił gwardię i doprowadził do połączenia z powstańcami na Litwie, a na dodatek plan zakładał stoczenie bitwy z armią główną, która ruszyłaby gwardii na pomoc, ale na warunkach dyktowanych przez stronę polską.
Skrzynecki uległ dopiero po interwencji Czartoryskiego (na prośbę Prądzyńskiego) i 12 maja ruszyła armia polska23. Aż do 20 maja Dybicz nie wiedział o odejściu głównych sił polskich, tymczasem 14 maja wojsko polskie przekroczyło Bug pod Serockiem, skąd wyruszyło podzielone na trzy kolumny: lewą poruszającą się szosą kowieńską (gen. Dembiński, ok. 4000 ludzi i 6 dział), środkową idącą przez Długosiodło (gen. Skrzynecki, ok. 30 000 ludzi i 76 dział) i wschodnią w kierunku na Wyszków i Brok (gen. Łubieński, ok. 12 000 ludzi i 26 dział). Niestety, Skrzynecki nakazał odesłać do Modlina cały rezerwowy park artylerii, pomniejszając tym samym zdolności bojowe artylerii polskiej. Wschodnia kolumna rozdzieliła się w Broku: Łubieński z wydzieloną grupą miał zająć most w Nurze, a Giełgud z resztą wojsk maszerować na Ostrów i dalej, aby połączyć się z główną kolumną Skrzyneckiego. Cała operacja przebiegała zgodnie z przewidywaniami Prądzyńskiego i udało się zaskoczyć gwardię na wyjątkowo niekorzystnych dla niej stanowiskach. Znów odezwał się Skrzynecki: nie podpisze rozkazu do ataku na gwardię dopóki nie zdobędzie Ostrołęki i mostu na Narwi. Kwatermistrz generalny uważał, że atak powinien wykonać od wschodu Giełgud całą dywizją, co doprowadziłoby do kompletnego zniszczenia Sackena, ale Skrzynecki rozkazał uderzać jednemu pułkowi piechoty (pod dowództwem płk. Kossa), wspartemu kilkoma działami, z zachodu. Gdy Koss był już tuż pod Ostrołęką, wódz naczelny wstrzymał go, nakazując atakować Giełgudowi! Sacken wykorzystał to natychmiast, wycofując się bez strat do Miastkowa Zajęcie Ostrołęki nastąpiło 18 maja 1831 r. Wczesnym rankiem 19 maja Skrzynecki nie tylko nie chciał uderzać na gwardię, ale też zamierzał wysłać Giełguda do Łomży, czemu zdecydowanie sprzeciwił się Prądzyński. O godz. 9 gwardia zaczęła wycofywać się do Białegostoku, w którym to odwrocie nie przeszkadzał jej żaden z pododdziałów stojącej całkiem bezczynnie polskiej armii. Wieczorem Skrzynecki postanowił na oślep ścigać gwardię. Następnego dnia, nie otrzymawszy żadnych dziennych rozkazów, powodowani własną intuicją, swe dywizje ruszyli ich dowódcy. Zajęto Łomżę, a 21 maja walczono o Tykocin i mosty na Narwi. Tak więc gwardia miast całkowitego zniszczenia utraciła w potyczkach około 700 żołnierzy. Dodatkowo tego samego dnia Bug pod Grannem przekroczył Dybicz, na wiadomość o czym Skrzynecki postanowił wycofać się do Ostrołęki i oprzeć o linię Narwi. Dwa dni później podjął decyzję podziału armii, kierując Giełguda do Łomży, którą ten zajął 24 maja.
W odległości od 1 do 6 kilometrów na wschód od Ostrołęki znajdowała się grupa gen. Łubieńskiego24, reszta sił25 przeszła na zachodni brzeg Narwii. Prądzyński (mianowany tymczasowym szefem sztabu) chciał wciągnąć Rosjan w pułapkę, niszcząc ich ogniem artylerii po wejściu do Ostrołęki i uniemożliwiając im przekroczenie Narwi. Rano 26 maja Skrzynecki odesłał do Pułtuska ambulanse i jaszcze artyleryjskie, pozostawiając artylerii tylko 54–80 naboi na działo.
Gdy Dybicz zaatakował Łubieńskiego, ten – zgodnie z planem – zaczął wycofywać się przez mosty, wydawało się więc, że plan Prądzyńskiego uda się zrealizować. Wtedy na polu bitwy pojawił się Skrzynecki, rozkazując brygadzie Bogusławskiego bronić miasta. Ten nieprzemyślany manewr spowodował nie tylko wielkie straty w brygadzie, ale też doprowadził do przepuszczenia przez mosty (dwa: stały długości około 200 metrów i pływający) Rosjan, którzy natychmiast przeprawili przez rzekę część artylerii. Prądzyński wydał rozkaz zniszczenia mostów i „zdemolowania” oddziałów, które się przeprawiły, ogniem artylerii. Ale Skrzynecki wydał rozkazy ataku dla 1. i 3. DP i to nie całą masą, lecz poszczególnymi batalionami, oraz rozkazał artylerii opuścić wyborne pozycje – nie tylko wysyłając je pod ogień, ale i uniemożliwiając im ostrzeliwanie wroga! Ataki piechoty załamywały się w ogniu baterii carskich, kawaleria (Prądzyński nie uwzględnił jej w swoim planie) grzęzła w podmokłym terenie, a artyleria rosyjska zbierała krwawe żniwo. Jednak błąd popełnił także Dybicz, wysyłając, w pościgu, piechotę poza zasięg swych dział. Wykorzystał to Prądzyński, koncentrując część artylerii, której ogień wstrzymał bataliony rosyjskiej piechoty, a uderzenie dwóch brygad26 polskiej piechoty rozbiło nieprzyjaciela, zmuszając go do ucieczki. Całkowite wyparcie Rosjan ze wschodniego brzegu Narwi uniemożliwiła artyleria, zmuszając Polaków do cofnięcia się. Jednak po całodziennych walkach Dybicz wycofał się na zachodni brzeg, znając dobrze swe własne straty, a nie domyślając się dużych strat po stronie polskiej. Dodatkowo obawiał się ciosu w plecy zadanego przez Giełguda27. W nocy wbrew zdaniu Prądzyńskiego Skrzynecki kazał wycofywać armię do Warszawy, a dywizję Giełguda wysłać na Litwę i to nie zaopatrując jej należycie w amunicję i pieniądze.
Armia Dybicza połączona z gwardią 4 czerwca zajęła Pułtusk (natychmiast przeniesiono tam Kwaterę Główną). Wskutek konieczności obsadzania miast, zabezpieczania komunikacji i wysłania oddziałów na Litwę do zwalczania Giełguda z łącznej liczby 97 258 piechoty, 42 385 kawalerii i 671 dział siły główne liczyły zaledwie 48 695 piechoty, 17 768 kawalerii i 257 dział28. Konsul rosyjski w Gdańsku dokonywał olbrzymich zakupów amunicji i żywności, które transportowano Wisłą do Torunia, gdzie gromadzono również materiały potrzebne do budowy przeprawy mostowej. 10 czerwca zmarł na cholerę Dybicz, zastąpił go dotychczasowy zastępca – Toll, a 25 czerwca przybył nowy dowódca feldmarszałek Iwan Paskiewicz.
W dniu 5 czerwca 1831 roku siły polskie wyglądały następująco: garnizony w Zamościu (prawie 4000), Modlinie (około 4500) i w Warszawie (prawie 8500). Na Litwie oddziały Giełguda, Dembińskiego i Chłapowskiego – łącznie 12 600 ludzi i 26 dział; trzy oddziały wydzielone: w Potyczy (prawie 3000 i 3 działa), pod Gniewoszowem (około 11 000 ludzi i 10 dział) oraz pod Zamościem (około 5000 ludzi i 10 dział). Wreszcie siły główne: cztery dywizje piechoty (24 258 ludzi i 67 dział) oraz trzy dywizje kawalerii (7757 szabel i 25 dział)29. Trwało przygotowywanie Warszawy do obrony: w magazynach gromadzono żywność, kończono fortyfikacje polowe i obsadzano je wojskiem.
Prądzyński przygotował i przedstawił Skrzyneckiemu dwa plany: pierwszy uderzenia całością sił na armię główną, w okresie kiedy miała tymczasowego dowódcę, pobicia jej i nawiązania kontaktu z Litwą. Drugi plan zakładał rozdzielenie sił na dwie grupy, z których jedna pozostanie do osłony Warszawy przed główną armią rosyjską, a druga wyruszy zniszczyć grupy Kreutza, Rosena i Rüdigera. Pierwszy plan został odrzucony, drugi zaś przyjęto po naleganiach Łubieńskiego i Czartoryskiego. Niestety Skrzynecki wprowadził tak wielkie zmiany, że cała operacja nie tylko nie mogła się powieść, ale wręcz groziła katastrofą. Efektem tych działań były duże straty (chociaż przeciwnik był wielokrotnie słabszy) oraz uwięzienie 29 czerwca dowodzących wyprawą generałów Jankowskiego i Bukowskiego.
Armia Paskiewicza 8 lipca zajęła Płock, pozostawiając silne grupy osłonowe w Ostrołęce i Łomży. Szosę brzeską dozorowało około 7000 ludzi i 14 dział z korpusu Rosena. Prądzyński nalegał na zaatakowanie Rosjan podczas przeprawy, gdy armia ich będzie rozdzielona rzeką na dwie grupy, lecz plan ten Skrzynecki bezmyślnie odrzucił i to w sytuacji, gdy Paskiewicz rozdzielił wojsko, wysyłając na północ pod Osiek k. Torunia około 25 000 ludzi i 110 dział, wskutek czego pod Płockiem zostało mu nie więcej niż 30 000 żołnierzy. Niezmordowany w koncepcjach Prądzyński, zaproponował ryzykowne, ale mogące przynieść druzgocące efekty uderzenie: z przedmieść Modlina i Serocka oraz z luki w osłonie rosyjskiej pod Pułtuskiem wyjść na tyły Paskiewicza i kolejno niszczyć jego podzielone siły. Spostrzegł to szybko Paskiewicz i na wiadomość o ruchach Polaków 12 lipca pospiesznie opuścił Płock w kierunku na Lipno. Już następnego dnia do Płocka weszła polska dywizja gen. Milberga, do wsparcia podążała już kolejna dywizja, a dywizja kawalerii szła na Pułtusk. Z trudnych do zrozumienia przyczyn Skrzynecki wstrzymał uderzenie. Następstwem było przeprawienie się przez Wisłę w dniach od 17 do 21 lipca 54 000 ludzi i 318 dział armii rosyjskiej, nie niepokojonej przez Polaków.
Dnia 15 lipca granicę Prus przekroczyła odcięta grupa gen. Giełguda i Chłapowskiego, a gen. Dembiński na czele tych, którzy nie chcieli się poddać, rozpoczął marsz w stronę Warszawy.
Istniał jeszcze cień szans na sukces – dotrwanie do jesieni/zimy na obszarze względnej swobody operacyjnej na lewym brzegu Wisły, chroniąc Warszawę i Zagłębie Staropolskie. Prądzyński nalegał więc na zmuszenie Paskiewicza do bitwy, zanim ten stanie pod Warszawą, a nawet jeszcze przed linią Bzury. Wszystkie propozycje były odrzucane przez Skrzyneckiego, a na dodatek, gdy 30 lipca Rząd Narodowy nadał Prądzyńskiemu stopień generała dywizji, zakazał to rozgłaszać! 11 sierpnia pozbawiono go wreszcie dowództwa, a wodzem naczelnym został gen. Henryk Dembiński. Niestety i on odrzucał wszelkie plany ataku. Zreorganizował natomiast armię, której stan w dniu 12 sierpnia wyglądał następująco: dwa korpusy piechoty (I. – Umińskiego, II. – Ramorino), kawaleria (Chrzanowski) i tzw. rezerwa (dywizja piechoty i trzy dywizje kawalerii - Skrzynecki), łącznie 49 320 ludzi i 132 działa, a z załogami twierdz i garnizonami 76 303 ludzi30. Dembiński wycofał też armię główną znad Bzury do Warszawy, co było brzemiennym w skutki błędem.
Walka na szosie ułanów polskich z kirasjerami rosyjskimi
W tym czasie w rządzie i w sztabie trwały zatargi o wybór nowego wodza. Stanowisko to powierzano kolejno Łubieńskiemu, Kazimierzowi Małachowskiemu, Józefowi Bemowi i kilkakrotnie Prądzyńskiemu – wszyscy oni dawali odpowiedź odmowną, przy czym ten ostatni przyjął stanowisko wieczorem 16 sierpnia, ale wobec buntu Krukowieckiego i Dembińskiego następnego dnia zrezygnował. Ostatecznie władzę objął gen. Jan Krukowiecki.
W tym czasie siły główne Paskiewicza (około 50 000 ludzi i 314 dział) znalazły się w odległości około 20 km od Warszawy, a do przeprawy pod Osiekiem przygotowywał się korpus Kreutza (21500 ludzi i 90 dział).
Spóźnioną próbą – jak się okazało ostatnią – odzyskania inicjatywy operacyjnej było wysłanie 21 sierpnia korpusu gen. Hieronima Ramoriny (20 000 wojska) z Warszawy na prawy brzeg Wisły, aby zniszczyć korpus Rosena (tylko 15 000 ludzi). Jednak głównie wskutek nieudolności dowódcy bitwa pod Międzyrzecem w dniu 29 sierpnia zamiast zniszczenia (wreszcie) Rosena zakończyła się jedynie odrzuceniem go na Brześć Litewski.
Tymczasem główne siły rosyjskie rozpoczęły oblężenie lewobrzeżnej Warszawy i wobec pasywnej postawy obrońców przygotowywały się do szturmu. Koncepcja Prądzyńskiego obrony stolicy kładła nacisk na utworzenie silnej grupy interwencyjnej (odwodu), która mogłaby wspierać najbardziej zagrożone odcinki frontu. Jednakże decyzją Krukowieckiego całość sił rozdrobniono wzdłuż całej linii obrony.
Pierwszy szturm Warszawy rozpoczął się 6 września. Główne siły rosyjskie uderzyły wprost od zachodu na Wolę i Szczęśliwice. Wzdłuż szosy wolskiej na redan nr 57 i redutę wolską (obsadzone przez 5 i pół batalionu – trochę ponad 2000 żołnierzy) uderzył korpus generała Pahlena – 22 bataliony, czyli 11 470 bagnetów. Między Wolą a Szczęśliwicami na odosobniony fort 54 – redutę Ordona (nr 55 nie był obsadzony, a armaty Woli tu nie sięgały), bronioną przez pół batalionu (około 300 bagnetów) uderzyło 21 batalionów korpusu generała Kreutza (11 400 ludzi). Przy stosunku sił 40:1 o sukcesie nie mogło być mowy.
Od godzin rannych 7 września prowadzone były rozmowy kapitulacyjne. Krukowieckiego sejm pozbawił władzy, prezesem rządu został Bonawentura Niemojowski. Zdecydowano o opuszczeniu stolicy i przejściu na prawy brzeg Wisły. Akt kapitulacji Warszawy podpisał nowy wódz naczelny gen. Kazimierz Małachowski.
Kapitulacja stolicy była faktycznym końcem powstania listopadowego. Do twierdzy Modlin odeszła główna armia (około 33 000 ludzi i 91 dział), Ramorino na Podlasiu miał 20 000 wojska i 40 dzia,ł a korpus gen. Samuela Różyckiego 10 000 żołnierzy i 8 dział. Załogi twierdz Modlina i Zamościa liczyły ponad 9000 ludzi31. Brakowało woli walki, zdecydowania dowódców, armię ogarnęło rozprężenie, kurczyło się zaplecze, mnożyły dezercje. 9 września ze stanowiska ustąpił Małachowski, nowym wodzem został gen. Maciej Rybiński, pokonując kontrkandydata Józefa Bema różnicą zaledwie jednego głosu!
Bez walki, oddając wrogowi Podlasie i Lubelskie (bez Zamościa) i niwecząc możliwości działań na tak ważnym obszarze (droga z Brześcia na Warszawę!), przekroczył 17 września granicę austriacką gen. Ramorino, oddając do niewoli ponad 15 000 żołnierzy.
Pod Płockiem armia polska stanęła 23 września. Mogła przekroczyć Wisłę po gotowym moście i kontynuować walkę na lewym jej brzegu, wzorując się na „galicyjskim” manewrze J. Poniatowskiego z 1809 roku. Mogło to przedłużyć wojnę, pozwalało korzystać z zasobów przemysłowych Kieleckiego i rolniczych Kaliskiego i zapewnić przetrwanie do wiosny. Opcja druga to marsz ku granicy pruskiej, internowanie i emigracja bądź zdanie się na łaskę cara. Na Radzie Wojennej „spośród 40 tylko 7 głosowało 23 września 1831 roku za kontynuowaniem wojny: generał Józef Bem, podpułkownik Kamieński, generał Kazimierz Małachowski, generał Ludwik Pac, generał Jan Umiński, generał Stanisław Woyczyński i generał Stefan Ziemięcki”32.
Siły polskie liczące 21 000 ludzi i 95 dział 5 października podeszły pod Brodnicę i przekroczyły granicę Prus. 9 października skapitulował Modlin, a 21 października Zamość.
Upadło powstanie, które miało najkorzystniejsze warunki prowadzenia walki zbrojnej spośród wszystkich zrywów wolnościowych i szansę na realizację przynajmniej części narodowych celów. Nie o wszystkim mógł jednak rozstrzygnąć wysiłek wyłącznie militarny – wydarzenia w Europie Zachodniej (powstanie w Belgii) spowodowały, że sprawa Królestwa Polskiego uznana została za wewnętrzną sprawę Rosji, a jak już napisałem na wstępie, całkowite jej pokonanie nie mogło się udać. Od początku wojny możliwe byłoby jednak kolejne niszczenie wkraczających armii rosyjskich (co nie było niemożliwe ze względu na osiągnięcia armii Królestwa Polskiego i to pomimo wybitnie defensywnych zachowań dowództwa) i przedłużenie walk aż po zainteresowanie Europy lub też spowodowanie wystarczająco dużych strat rosyjskich, które zrodziłyby konieczność rozmów ze stroną polską.
Bibliografia:
Bloch Czesław, Generał Ignacy Prądzyński 1792–1850, Warszawa 1974.
Łojek Jerzy, Kalendarz historyczny. Polemiczna historia Polski, Warszawa 1994.
Łojek Jerzy, Szanse Powstania Listopadowego, Warszawa 1966.
Łojek Jerzy, Wokół sporów i polemik, Lublin 1991.
Majewski Wiesław, Grochów 1831, Warszawa 1982.
Historia wojskowości – podręcznik dla wyższych szkół oficerskich, pod red. Cz. Czarnogórskiego, Warszawa 1971.
Tokarz Wacław, Rozprawy i szkice, Warszawa 1959.
Załuski Zbigniew, Siedem polskich grzechów głównych i inne polemiki, Warszawa 1973.
1 J. Łojek, Szanse Powstania Listopadowego, Warszawa 1966, s. 38.
2 W. Majewski, Grochów 1831, Warszawa 1982, s. 49.
3 Ibidem.
4 Ibidem, s. 53. Cz. Bloch, Generał Ignacy Prądzyński1792–1850, Warszawa 1974, s. 223: „Jej siła wynosiła 127 000 ludzi [...], a za parę tygodni miała wzrosnąć jeszcze o 48 000 ludzi.”; J. Łojek, op. cit., s. 45: „...mniej więcej 180 000 ludzi”.
5 Historia wojskowości, pod red. Cz. Czarnogórskiego, Warszawa 1971, s. 112.
6 „Korpus Litewski, który cesarz Aleksander uformował i rekrutował w prowincjach dawnej Polski i Wielkiego Księstwa Litewskiego [...], złożony z ponad 30 tysięcy ludzi.” – słowa posła francuskiego w Petersburgu przytoczone za: J. Łojek, Kalendarz historyczny – polemiczna historia Polski, Warszawa 1994, s. 275.
7 O jego przekonaniach politycznych i poświęceniu dla sprawy powstania świadczy fakt opuszczenia Warszawy razem z księciem Konstantym, a po upadku powstania powrót na carską służbę. W oddziałach polskich znalazł się wbrew swej woli, gdy został wzięty do niewoli w Puławach i odstawiony z powrotem do stolicy.
8 W. Majewski, op. cit., s. 51–52.
9 Straty Polaków wyniosły ok. 400 żołnierzy, straty korpusu Rosena ok. 1300 żołnierzy.
10 W. Tokarz, Wojna polsko-rosyjska 1830 i 1831, Warszawa 1930, s. 174-–176.
11 Cz. Bloch, op. cit., s. 246; J. Łojek, Kalendarz..., s. 280.
12 J. Łojek, Kalendarz..., s. 280–28: „Straty rosyjskie w sześciodniowej bitwie wyniosły ok. 9,4 tysiąca ludzi, polskie – 7,3 tysiąca”.
13 Nowymi dowódcami zostali generałowie: 1. DP– Rybiński, 2. DP– Giełgud, 3. DP– Małachowski, 4. DP– Milberg.
14 Pod dowództwem generałów: Łubieńskiego, Umińskiego, Skarżyńskiego.
15 Zamiast szybkiego marszu nakazał gen. Kickiemu powolne i ostrożne posuwanie się naprzód.
16 4. pp i 8. pp oraz dwa bataliony 2. pp.
17 Cz. Bloch, op. cit., s. 293: „2 kwietnia Rosen doliczył się zaledwie 4 tysięcy, całkowicie zdemoralizowanych i niezdolnych do żadnego oporu, żołnierzy i oficerów, [...] czyli łączne straty korpusu wynosiłyby 13 000”.
18 W. Tokarz, op. cit., s. 257.
19 Ibidem, s. 261.
20 Cz. Bloch, op. cit., s. 317: „Po długich naleganiach Prądzyńskiego i wielu wahaniach...”
21 Ibidem, s. 348–349.
22 Nie wiedziano jeszcze, że 27 kwietnia przekroczył on granicę austriacką ani że poddał swe oddziały 1 maja.
23 Jej liczebność zmodyfikowano do ok. 44 000 ludzi i 108 dział. Oddział Umińskiego liczył ok. 9000 ludzi i 3500 jazdy oraz 26 dział.
24 5. DP, II korpus kawalerii, pięć batalionów 3 DP – łącznie 14 000 ludzi i 30 dział.
25 Reszta 3. DP, 1. DP, III korpus kawalerii (rezerwowy) i rezerwowa artyleria.
26 Z 1. DP i z odwodowej 5. DP.
27 W trakcie całej bitwy bezczynnie siedział w Łomży z całą 2. DP, nie otrzymując żadnych rozkazów. Dostał je ok. godz. 18, co oznaczało, że pod Ostrołęką mógł się pojawić dopiero około południa 27 maja.
28 Cz. Bloch, op. cit., s. 443.
29 Ibidem, s. 447–448.
30 Ibidem, s. 484; W. Tokarz, op. cit., s. 511.
31 J. Łojek, Kalendarz..., s. 295.
32 Ibidem, s. 297.