W połowie 1943 roku rząd polski w Londynie zaczął poszukiwać odpowiedzi na pytanie: jakie podjąć kroki w razie dalszego cofania się Niemców na froncie wschodnim? Rodziło ono szereg innych pytań, wśród których były kwestie dotyczące szans i skutków zbrojnego powstania w kraju przeciwko Niemcom, możliwości przeciwdziałania okupacji radzieckiej i inne. Analizowano na przykład problem, czy Armia Krajowa (AK) w walce z wycofującymi się Niemcami jest w stanie opanować pewne obszary kraju, wyłonić tam polską administrację i w ten sposób metodą faktów dokonanych stworzyć określoną sytuację formalnoprawną, zanim wkroczą Rosjanie? Zadawano sobie pytanie, jak AK ma reagować na podobne akty ze strony Ukraińców, Białorusinów, Litwinów czy partyzantów radzieckich1?
Tymczasem w mroźną noc z 3 na 4 stycznia 1944 roku Armia Czerwona przekroczyła niedaleko Rokitna, na wschód od Saren, granicę polsko-radziecką, którą wytyczał traktat podpisany w 1921 roku w Rydze. W pierwszych dniach pobytu Armii Czerwonej na ziemiach polskich nie doszło do bezpośredniego kontaktu z oddziałami Wołyńskiego Okręgu Armii Krajowej. Swoim zwyczajem Rosjanie po zajęciu większych miejscowości urządzali wiece propagandowe. Nie inaczej było w Sarnach, gdzie podczas takiej imprezy odczytano rezolucję do Stalina, z treści której wynikało, że miejscowe społeczeństwo ukraińskie oddaje się opiece „Wielkiego Związku Sowieckiego”2. Zapowiadało to „powrót” tych ziem do ZSRR. Czy można było temu zaradzić?
Wejście Armii Czerwonej na ziemie polskie zbiegło się w czasie z przygotowanym i ogłoszonym 4 stycznia 1944 roku w Moskwie „Projektem deklaracji Polskiego Komitetu Narodowego”. W sprawie granic przyszłej Polski projekt uzasadniał potrzebę ich przesunięcia na zachód oraz umocnienia Polski nad Bałtykiem. Przedłożony przez Wandę Wasilewską dokument wschodnią granicę pozostawiał do wytyczenia Związkowi Radzieckiemu. Nie był to bynajmniej akt dobrej woli ze strony Wasilewskiej i jej ekipy, lecz co najwyżej deklaracja uległości wobec decyzji Stalina. Otóż w chwili, kiedy Armia Czerwona przekroczyła granice Polski, Stalin zdecydował, że nie musi oznaczać to natychmiastowego powoływania na zajętych obszarach polskiej administracji, chociażby całkowicie zależnej od Moskwy.
Na przełomie 1943 i 1944 roku w planach Stalina i polskich komunistów zaczęła przeważać koncepcja oparcia się w przedsięwzięciach organizacyjnych przyszłego państwa na działaczach komunistycznych i wojsku. Sądzić należy, że decyzją na równi polityczną, co i wynikającą z potrzeb militarnych było postanowienie o przegrupowaniu głównych sił I Korpusu ze Smoleńszczyzny na Front Ukraiński. Podjęto je w lutym 1944 roku na posiedzeniu Centralnego Biura Komunistów Polskich (CBKP). Zasadniczym jego powodem był fakt, że Armia Czerwona zbliżyła się w niektórych miejscach na odległość około 50 km do Bugu. Na zapleczu radzieckich jednostek aktywizowało się ukraińskie podziemie zbrojne – nastawione tak samo wrogo do Rosjan, jak i do Polaków. Stalin znalazł się w niezręcznej sytuacji, kiedy to na terenach formalnie należących jeszcze do Polski powinien był przystąpić do pacyfikacji ludności i rozprawienia się z narodowowyzwoleńczymi trendami polskimi i ukraińskimi. Obecność tam wojsk polskich miała wpłynąć na unormowanie sytuacji, a z drugiej strony – poprzez pobór do armii polskiej – pozbawić zaplecza kadrowego tamtejsze struktury Armii Krajowej i ukraińskich organizacji zbrojnych. Z drugiej strony, na wiosnę 1944 roku, podczas wizyty delegacji Krajowej Rady Narodowej (KRN) w ZSRR, prowadząc m.in. 5 czerwca rozmowy w Centralnym Komitecie Komunistycznej Partii Ukrainy w Kijowie z jej sekretarzem Nikitą Chruszczowem, delegacja polska wielokrotnie podkreślała, że mordowanie Polaków odbywa się za akceptacją miejscowych władz radzieckich3.
Wejście Rosjan na ziemie polskie zbiegło się z podjętą przez Armię Krajową akcją „Burza”4. Akcja, przygotowana i prowadzona na polecenie rządu w Londynie, miała udowodnić gotowość do wspólnej z Armią Czerwoną walki o wyzwolenie ziem polskich i pobicie niemieckich najeźdźców. Władze emigracyjne sądziły, że występując w roli gospodarzy oddziały Armii Krajowej swoją obecnością w wystarczający sposób potwierdzą prawa do polskiej państwowości na tych ziemiach. W Londynie żywiono optymistyczną i naiwną zarazem nadzieję, że ewentualna współpraca bojowa Armii Krajowej z Armią Czerwoną stworzy szansę na nawiązanie porozumienia ze Związkiem Radzieckim.
Początkowo Rosjanie podjęli próby nawiązania współpracy. Jak podaje cytowany już T. Żenczykowski, warunki współpracy postawione w marcu 1944 roku dowódcy 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty ppłk. Janowi Kiwerskiemu „Oliwie” były racjonalne5. Rosjanie żądali całkowitego podporządkowania bojowego dywizji dowództwu radzieckiemu i reorganizacji ze struktur partyzanckich na jednostkę liniową. Jednocześnie zapewniali dywizji broń i wyposażenie zgodnie z radzieckimi normami. Rosjanie gotowi byli uznać narodowy charakter dywizji, której władze znajdują się w Warszawie (Delegatura Rządu) i Londynie (Rząd RP). Natomiast stawiali bezwzględny i z punktu widzenia zasad prowadzenia wojny ze wszech miar uzasadniony warunek, że na tyłach radzieckich frontów nie ma prawa być jakichkolwiek oddziałów partyzanckich. Jednocześnie prawie wszystkie oddziały wojskowe Polskiego Państwa Podziemnego były szczegółowo rozpoznane przez radzieckie służby specjalne.
W tej sytuacji, w nielicznych przypadkach kiedy doszło do współdziałania bojowego Armii Czerwonej z oddziałami Armii Krajowej, po kilku dniach, a czasami tygodniach, NKWD dokonywało rozbrajania i aresztowań wśród tych drugich. Natychmiast spotykało się to z ostrymi protestami – szczególnie władz londyńskich. Z drugiej strony Komenda Główna AK bynajmniej nie ułatwiała ułożenia stosunków z Rosjanami. Świadczy o tym chociażby wydany 12 lipca 1944 roku rozkaz gen. Tadeusza Komorowskiego, w którym czytamy m.in.: „Jedynie w walce z Niemcami współdziałamy z Sowietami. Stawiamy Sowietom opór polityczny, polegający na ciągłym i nieustępliwym dokumentowaniu samodzielności wszystkich przejawów życia polskiego zorganizowanego, a więc również zagadnień wojska i wojny. Opór ten ma być zbiorowym przejawem woli Narodu Polskiego w utrzymaniu niepodległego bytu”6.
Kiedy latem rozpoczęła się ofensywa brzesko-sandomierska, można było mieć jedynie nikłą nadzieję, że Armia Czerwona zmieni metody postępowania wobec AK na terenach na zachód od Bugu. Początkowo sami Rosjanie nie bardzo wiedzieli, jak ustosunkować się do polskich oddziałów na tych ziemiach. Radzieccy dowódcy podejmowali próby rozmów z dowódcami oddziałów AK, powstrzymując się także od ich rozbrajania. Nie jest mi wiadome, aby przed sierpniem 1944 roku wydano rozkaz odnośnie do traktowania oddziałów Armii Krajowej przez Armię Czerwoną na terenach między Bugiem a Wisłą.
W przewidywaniu ofensywy radzieckiej latem 1944 roku i rozpoczęcia na Lubelszczyźnie akcji „Burza” tamtejszy komendant okręgu AK płk Kazimierz Tumidajski 29 czerwca wydał specjalny rozkaz, w którym wzywał podwładnych do poświęcenia wszystkich sił walce zbrojnej. Okręg zmobilizował około 12 tysięcy ludzi, dla pozostałych nie starczyło bowiem broni. Jednocześnie gotowość osiągnęły szeroko rozbudowane struktury przyszłej administracji Delegatury Rządu. O skali przedsięwzięcia niech świadczy fakt, że Armia Krajowa na Lubelszczyźnie samodzielnie, wyprzedzając Rosjan, wyzwoliła m.in. Bełżec, Lubartów, Kock, Firlej, Krasnystaw, Urzędów czy Poniatową. Wspólnie z jednostkami radzieckimi wyzwolono: Tomaszów Lubelski, Łuków, Puławy, Chełm, Radzyń, Międzyrzec, Zamość i Białą Podlaską.
Dnia 22 lipca AK zdołała zająć i zabezpieczyć w Lublinie szereg ważnych obiektów. W nocy z 22 na 23 lipca, podczas natarcia na miasto oddziałów radzieckiej 2 armii pancernej, pomoc AK w toku walk ulicznych okazała się nieoceniona. W wyzwolonym całkowicie mieście od rana 25 lipca pojawiła się na murach odezwa wojewódzkiego Delegata Rządu, na ulicach dyżurowały zaś patrole Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa. Dowódca 69 armii radzieckiej gen. Władimir Kołpakczi 27 lipca przedstawił komendantowi okręgu AK płk. Tumidajskiemu ultimatum: albo wszystkie podległe mu oddziały podporządkują się ledwie co utworzonemu Naczelnemu Dowództwu Wojska Polskiego, albo będą natychmiast rozbrojone. Tumidajski pozostał zakładnikiem Rosjan do momentu rozpoczęcia składania broni przez AK.
Po zajęciu przez przybyłą z Wołynia 27 dywizję Kocka, Firleja i Lubartowa jej kadra i żołnierze zostali podstępnie rozbrojeni przez 74 Dywizję Piechoty Gwardii. Podobny los spotkał na Wileńszczyźnie tamtejsze zgrupowanie AK, dowodzone przez płk. Aleksandra Krzyżanowskiego, biorące udział w operacji „Ostra Brama”. Przez kilka dni w Białymstoku spór o władzę toczyli przedstawiciele Delegatury Rządu, dowództwa 3 armii radzieckiej oraz przybyli wysłannicy PKWN. W efekcie aresztowano i zesłano w głąb Rosji wojewódzkiego Delegata Rządu Józefa Przybyszewskiego, białostockiego inspektora AK Władysława Kaufmana i jeszcze kilka osób. Podobnie postępowano z żołnierzami AK na Rzeszowszczyźnie, w rejonie Lwowa i na terenie Podokręgu Warszawa–Wschód AK.
Na przełomie lipca i sierpnia 1944 roku Rosjanie ogłosili obszar między Wisłą a Bugiem przyfrontową strefą okupacyjną. Na zajmowanych od początku 1944 roku przez Armię Czerwoną ziemiach polskich natychmiast po przejściu frontu tworzono sieć obwodowych, miejskich, okręgowych i gminnych komendantur wojennych. W rękach komendantów wojennych spoczywała cała władza na podległym im terytorium, ponadto posiadali oni daleko idące uprawnienia wobec zamieszkałej i przebywającej tam ludności. Istotnym zadaniem komendantur było ewidencjonowanie i ochrona mienia. Przywilejem prowadzącego wojnę jest zabezpieczenie funkcjonowania własnych wojsk na określonym obszarze poza linią frontu. Ponadto 26 lipca 1944 roku przedstawiciele PKWN podpisali w Moskwie porozumienie, które gwarantowało Armii Czerwonej pełnię władzy na wyzwalanych terenach. Oficjalnie dopiero 1 sierpnia Stalin, wspólnie z zastępcą szefa Sztabu Generalnego Armii Czerwonej gen. Aleksiejem Antonowem, wydał rozkaz rozbrajania oddziałów AK i innych, które nie były podporządkowane PKWN. Dyrektywa nakazywała aresztować wszystkich oficerów AK, w stosunku zaś do pozostałych żołnierzy sugerowała, aby – jeśli wyrażą gotowość walki z Niemcami – wcielać ich do jednostek zapasowych 1 Armii Wojska Polskiego.
W sierpniu wojska NKWD dokonały aresztowań we wszystkich oddziałach AK, które ujawniły się przed Armią Czerwoną. Na całym obszarze między Bugiem a Wisłą powtórzyła się sytuacja z wiosny. Terror NKWD objął nie tylko organizacje zbrojne Polskiego Państwa Podziemnego, w tym przede wszystkim Armię Krajową, ale również szerokie warstwy polskiego społeczeństwa. W ramach tworzonych struktur komend wojennych ich komendanci, w razie pojawienia się oddziałów Armii Krajowej lub innych organizacji zbrojnych, otrzymali prawo i obowiązek podjęcia wszelkich działań w celu ich rozbrojenia.
Kiedy na przełomie września i października 1944 roku Stalin wezwał do Moskwy kierownictwo PKWN i PPR, zażądał wówczas zastosowania wobec przeciwników politycznych i społeczeństwa totalnego terroru. Ostrzegał, że w innym przypadku po odejściu Armii Czerwonej społeczeństwo polskie natychmiast odsunie komunistów od władzy.
Według opinii działaczy podziemia sytuacja, która wytworzyła się po wkroczeniu Armii Czerwonej, nosiła wszelkie znamiona nowej okupacji. Przypuszczać należy, że straty poniesione wówczas przez naród, a przede wszystkim przez Armię Krajową, były porównywalne z ponoszonymi podczas okupacji niemieckiej. Nasuwa się kolejny problem. Czy te kilkadziesiąt tysięcy ludzi, w tym kilka tysięcy żołnierzy AK, których wówczas aresztowano i deportowano w głąb Rosji, można było uratować? Przede wszystkim należy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy akcja „Burza” była potrzebna i do końca przemyślana? Potrzebna, bez wątpienia, i w początkowej fazie przemyślana. Sądzę jednak, że jej kierownictwo nie zareagowało we właściwym momencie na określoną sytuację, z jaką zetknęły się oddziały uczestniczące w „Burzy”. W nadzwyczaj trudnej, by nie rzec beznadziejnej, sytuacji nie zdobyto się na realną ocenę szans akcji i nie podjęto próby uratowania przynajmniej części żołnierzy AK. Wszak dla wielu, szczególnie młodych, wstąpienie do komunistycznego Wojska Polskiego było szansą uratowania się przed aresztowaniem lub innymi represjami, a nawet śmiercią. W szeregach wojska można było znaleźć w miarę bezpieczny azyl oraz zwiększyć szanse na to, aby z czasem wrócić do normalnego życia i ewentualnie podjąć dalsze działania.
Późną jesienią 1943 roku mijała euforia związana z utworzeniem polskich formacji zbrojnych przy komunistycznym Związku Patriotów Polskich (ZPP) w ZSRR. Problemy organizacyjno-kadrowe spowodowały, że proces tworzenia jednostek I Korpusu Polskich Sił Zbrojnych (PSZ) w ZSRR został w pewnym stopniu zahamowany. Jednak najważniejszymi przyczynami wyraźnego stonowania euforii były z jednej strony reperkusje po niezbyt fortunnym popisie 1 Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki pod Lenino, z drugiej zaś w pełni uzasadnione obawy polskich komunistów z ZPP. Ci drudzy zdawali sobie sprawę, że zostaną przyjęci przez większość społeczeństwa w kraju w sposób niezbyt przychylny, zwłaszcza na północno-wschodnich terenach II Rzeczypospolitej, gdzie mieszkańcy zaznali już „dobrodziejstw” komunistycznej władzy radzieckiej.
Dnia 5 maja 1944 roku powstał Polski Sztab Partyzancki, którego zadaniem miało być aktywizowanie ruchu partyzanckiego oraz prowadzenie akcji sabotażowo-dywersyjnych na terenach Polski tuż przed wkroczeniem tam Armii Czerwonej. Sztab został utworzony jako swoista przeciwwaga dla akowskiej „Burzy”. Jego kierownikiem był Aleksander Zawadzki, lecz praktycznie kierował nim zastępca Zawadzkiego płk Sergiej Prytycki. Jego zadaniem było także udzielanie wsparcia w walce o władzę Armii Ludowej i siłom prokomunistycznym w kraju. Był to twór fikcyjny, który składał się z 13 wydziałów wspomnianego sztabu i w zasadzie z jednego batalionu dowodzonego przez mjr. Henryka Toruńczyka. Teoretycznie było mu również podporządkowanych kilka jednostek partyzanckich wydzielonych z radzieckich: Ukraińskiego i Białoruskiego Sztabu Partyzanckiego.
Późnym latem 1944 roku wpływ na relacje między przedstawicielami Delegatury Rządu, dowódcami Armii Krajowej z jednej strony a przedstawicielami aparatu władzy reprezentującymi Krajową Radę Narodową i jednostki partyzanckie byłej Armii Ludowej miały zaszłości sięgające kilku lat okupacji, m.in. sprawy związane z rozmowami, jakie Delegatura Rządu i Komenda Główna AK prowadziły w lutym 1943 roku z przedstawicielami Polskiej Partii Robotniczej (PPR) z Władysławem Gomułką na czele. Wówczas to przedstawiciele delegatury zaczęli rozpowszechniać pogłoskę, że inicjatywa PPR w sprawie wspólnego frontu walki była tylko manewrem politycznym, komuniści z góry bowiem zakładali, że ich propozycja wspólnej walki zostanie odrzucona. Cała prasa podziemna rozpętała wówczas nagonkę na PPR. Tym samym w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego znalazła się ona w jeszcze głębszej izolacji7.
Na równi z sytuacją, której animatorem był Związek Radziecki, decydujący wpływ na przyszłość Polski chciały i mogły mieć polskie władze i organizacje polityczne na Zachodzie. Faktem jest, że sytuacja polityczna Polski zdecydowanie pogorszyła się wraz ze śmiercią gen Sikorskiego i aresztowaniem przez gestapo komendanta Armii Krajowej gen. Stefana Roweckiego. Nowy premier Stanisław Mikołajczyk, jak również nowy naczelny wódz gen. Kazimierz Sosnkowski swoją międzynarodową pozycją nie dorównywali Sikorskiemu. Również nowy komendant AK gen. Komorowski nie był tej klasy kierownikiem ogromnej konspiracyjnej organizacji militarnej co jego poprzednik. Przede wszystkim nie wytrzymywał presji psychicznej, żyjąc w ciągłej obawie przed aresztowaniem8.
Na jesieni 1943 roku premier Stanisław Mikołajczyk przedstawił prezydentowi Władysławowi Raczkiewiczowi stanowisko rządu dotyczące wejścia wojsk radzieckich na tereny Polski. Dokument ten pt. „Instrukcja dla kraju” został także przedstawiony premierowi Wielkiej Brytanii Winstonowi Churchillowi, jednak Brytyjczycy zignorowali go zarówno podczas wizyty ich delegacji rządowej w Moskwie, jak i na konferencji w Teheranie. Jedynie w kraju instrukcja posłużyła komendantowi głównemu Armii Krajowej do opracowania planu „Burza”. W zasadzie jeszcze przed wkroczeniem Armii Czerwonej na przedwojenne ziemie polskie upadła nadzieja na przywrócenie stosunków dyplomatycznych między Polską a ZSRR dzięki współdziałaniu na polu walki.
W związku z przekroczeniem granicy przez wojska radzieckie premier Mikołajczyk wydał oświadczenie, które na żądanie brytyjskiego Foreign Office zostało zmienione, co zniekształciło jego pierwotny merytoryczny sens. Otóż w początkowej formie zawierało ono takie m.in. słowa: „Naród Polski ma prawo spodziewać się pełnej sprawiedliwości, której pierwszym warunkiem jest możliwie najszybsze przywrócenie polskiej suwerennej administracji na całości uwolnionych ziem Rzeczypospolitej”. Dalej w oświadczeniu podkreślano, że: „zachowanie się Polaków w tej wojnie świadczy, że Polska nigdy nie uznawała i nie uzna rozwiązań narzucanych siłą. Polska oczekuje, iż Związek Radziecki, ze względu na znaczenie przyszłych przyjacielskich stosunków między oboma narodami, nie zaniedba respektowania obecnych praw Rzeczypospolitej i jej obywateli”. Na skutek wspomnianej interwencji z tekstu wykreślono dwa słowa: w pierwszym zdaniu słowo „całości”, w drugim zaś – „obecnych”. Tym sposobem tekst Mikołajczyka zyskał zupełnie inny sens.
Przypisy:
1 Por. W. Pobóg-Malinowski, Najnowsza historia polityczna Polski 1864–1945, t. III: 1939–1945, Londyn 1960, s. 460.
2 T. Żenczykowski, Polska Lubelska 1944, Paryż 1987, s. 10.
3 O problemie konfliktu polsko-ukraińskiego pisze m.in. W. Filar. Patrz idem, Wołyń 1939–1944. Eksterminacja czy walki polsko-ukraińskie, Toruń 2003.
4 Szerzej na ten i inne tematy dotyczące spraw polskich w okresie II wojny pisze T. Strzembosz w znakomitej pracy Rzeczpospolita podziemna, Warszawa 2000. O akcji „Burza” patrz ibidem, s. 259–298.
5 T. Żenczykowski, op. cit., s. 11–12.
6 Cyt. za: ibidem, Dok. 6, s. 258.
7 Por. m.in. Działalność Władysława Gomułki. Fakty. Wspomnienia. Opinie, wyb. i opr. W. Namiotkiewicz, Warszawa 1985, s. 202–210.
8 Por. m.in. P. S. Wandycz, Cena wolności. Historia Europy Środkowowschodniej od średniowiecza do współczesności, Kraków 2003, s. 333.