Od pół wieku trwają i pewno trwać będą jeszcze długo dyskusje i dywagacje nad problemem: którym z żołnierzy biorących udział w drugiej wojnie światowej przysługuje miano najlepszych. Jako dowód wartości Polaków często przytacza się u nas mniej lub bardziej prawdziwą wypowiedź Hitlera, że dysponując niemieckim wyposażeniem i polskim żołnierzem pokonałby Związek Sowiecki i zawojował świat. Ma to być dowód na to, że Polacy, co zresztą wykazali w tej wojnie, bez wątpienia byli doskonałymi żołnierzami. Czy jednak rzeczywiście najlepszymi? Ponadto jest interesujące, jak widzieli nas inni, jak wypadamy na tle innych armii. Przedstawionego poniżej podsumowania nie należy traktować autorytatywnie, lecz jedynie jako pewnego rodzaju ciekawostkę, która jednak stanowi materiał do dalszych przemyśleń i wniosków. Ponadto jest ono wartościowe dzięki fachowości i obiektywizmowi osób, które je sporządzały.
W marcu 1946 roku grupa oficerów, głównie spadochroniarzy i komandosów, ze sztabu S.O.E. (Special Operations Executive, tzn. Zarząd Operacji Specjalnych) oczekiwała przez kilkanaście dni w garnizonowym miasteczku Meerut na powrót do domu, do Anglii. Większość z nich spędziła wojnę na różnych frontach w Europie, Afryce i Azji, biorąc udział w wielu akcjach, podczas których mieli doskonałą okazję poznania walorów bojowych zarówno swoich sprzymierzeńców, jak i żołnierzy nieprzyjaciela. Jako zespół stanowili kompletne i kompetentne grono fachowców w zakresie wszystkich niemalże sposobów walki na lądzie, na morzu i w powietrzu.
To oczekiwanie w Meerut było dla nich okresem szczególnym, dniami całkowitego już odprężenia, podczas których wspomnienia i retrospekcje minionej wojny często wracały w dyskusjach i rozmowach. Podczas długich wieczorów w kasynie, kiedy whisky i gin lały się strumieniami, atmosfera stawała się gorąca, a argumenty wytaczane przez zabierających głos niezwykle dosadne. Z reguły obsługa baru nie nadążała za tokiem dyskusji i bladym świtem ku rozpaczy tych, którzy mieli jeszcze siłę oponować, zamykano lokal, a do debaty powracano popołudniem dnia następnego. W końcu 37 oficerów postanowiło przeprowadzić głosowanie, którzy żołnierze byli najlepsi w drugiej wojnie światowej. Postanowiono również wybrać najgorszych – nie tylko odważnych, ale i tchórzy, nie tylko odpornych na trudy, ale i mięczaków. Ustalono, że oficerowie mogą głosować jedynie na narodowości, z którymi bezpośrednio zetknęli się w walce, doświadczyli ich wad i zalet w boju. Stąd już w fazie przygotowań okazało się, że w tym podsumowaniu zostaną pominięci żołnierze kilku znaczących armii. Tak się bowiem złożyło, że spośród oficerów sztabu S.O.E. jedynie dwóch zetknęło się w walce z Rosjanami, trzech z Chińczykami, a tylko jeden z Finami.
Po ustaleniu zasad i przeprowadzeniu głosowania, którego sekretariat zainstalowano w barze kasyna, ogłoszono następującą klasyfikację: najlepszymi żołnierzami w drugiej wojnie zostali:
1. Niemcy (78% wszystkich głosów), 2. Polacy, 3. Japończycy.
Najgorsi: 1. Włosi (100%).
Najlepsi w natarciu:
1. Niemcy (37%), 2. Szkoci (górale szkoccy, jako przeciwieństwo Brytyjczyków), 3. Polacy i Japończycy.
Najlepsi w odwrocie:
1. Niemcy (45%), 2. Brytyjczycy, 3. Oddziały mieszane.
Zdyscyplinowani:
1. Japończycy (33%), 2. Niemcy, 3. oddziały mieszane.
Bez dyscypliny:
1. Włosi (44%), 2. Amerykanie, 3. Australijczycy.
Odporni na trudy wojny:
1. Brytyjczycy, 2. Niemcy, 3. Polacy.
Najmniej odporni:
1. Grecy (46%), 2. Włosi, 3. Francuzi.
Obdarzeni wyobraźnią:
1. Brytyjczycy (62%), 2. Francuzi, 3. oddziały mieszane.
Bez wyobraźni:
1. Japończycy (35%), 2. Gurkowie, 3. Niemcy.
Odważni:
1. Gurkowie (37%), 2. Japończycy, 3. Polacy.
Tchórze:
1. Włosi (84%), 2. oddziały mieszane.
Najszybciej wpadają w panikę:
1. Włosi i Amerykanie (po 48%), 2. oddziały mieszane.
Najbardziej bezwzględni:
1. Niemcy (44%), 2. Amerykanie, 3. oddziały mieszane.
Najwięksi indywidualiści:
1. Brytyjczycy (88%), 2. Norwegowie, 3. Polacy.
Powyższe zestawienie, co już podkreślono, stanowi swego rodzaju ciekawostkę i może być traktowane jedynie jako opinia części brytyjskich oficerów oraz przyczynek do dalszej dyskusji i prób oceny wartości żołnierzy walczących w latach 1939–1945. Wynikają jednak z niego dwa niezbite fakty. Pierwszy, że do miana najlepszych żołnierzy w pierwszym rzędzie kandydują Niemcy. Walory i cechy pozytywnie wyróżniające ich spośród innych armii są wszystkim dobrze znane i nie ma sensu ich powtarzać. Wśród tych, którzy również uzyskali sławę najlepszych, są przede wszystkim Polacy, ale także Japończycy i Gurkowie. Żołnierze odważni, doskonali w natarciu, odporni na trudy wojny. Z kolei Brytyjczycy okazali się najlepsi w kategoriach wojsk specjalnych (komandosów), wyróżniając się indywidualizmem, wyobraźnią oraz pewnością w działaniu (solidni i niezawodni).
Zestawienie Brytyjczyków jest niekompletne, przede wszystkim brakuje w nim miejsca dla Finów. Umiejętności wojskowe i determinacja tych ostatnich w walce z agresją sowiecką w latach 1939–1940 muszą budzić podziw i uznanie. Podobnie, pomijając wszystkie względy polityczne i inne, uznanie budzić musi postawa i wielokrotnie okazywane męstwo żołnierzy sowieckich, którzy w znacznej mierze na swoich barkach dźwigali ciężar pokonania wojsk hitlerowskich. Tym bardziej jest to godne podkreślenia, że według najnowszych badań prowadzonych w Londynie przez Lt-Col. Przemysława A. Szudka skuteczność ich działania w okresie drugiej wojny była dziesięciokrotnie niższa niż żołnierzy niemieckich. Sowieci nie byli najlepsi, ale zaprezentowali w drugiej wojnie światowej umiejętność utrzymania szybkiego tempa natarcia, wprost zgniatania przeciwnika połączonego z utrwaloną mentalnością czynienia spustoszenia niczym Japończycy, przy jednoczesnej ignorancji i przekonaniu o znikomej wartości życia ludzkiego.
Wspomnieć również należy o żołnierzach państw byłej Jugosławii, za dobrze i z determinacją prowadzone działania partyzanckie. Wśród najlepszych w głosowaniu komandosów jest stosunkowo niewielki odsetek żołnierzy armii wspólnoty brytyjskiej. To mogło być umyślne działanie Anglików, którzy potrafili docenić szkockich górali (Highlanders), lecz widocznie zapomnieli o twardych Irlandczykach, nie mówiąc już o farmerach z Nowej Zelandii czy żołnierzach z Południowej Afryki. Jasno więc widać, że spośród poddanych angielskiej królowej najlepsi muszą być jeśli już nie Anglicy, to na pewno Brytyjczycy.
A teraz o najgorszych. Nasuwa się drugi niezbity fakt, że najgorsi byli Włosi. „Drewniane łyżki” to była armia żołnierzy niekompetentnych i pozbawionych charakteru waleczności. Na tle całej armii włoskiej korzystnie prezentowały się niektóre z załóg miniaturowych łodzi podwodnych, podejmując wiele śmiałych akcji.
Wśród tych, z których w głosowaniu zrobiono nędzny show, są Francuzi, niezwykle napiętnowani, niemal brutalnie poniżeni. Ale też Brytyjczycy wykorzystują każdą okazję wykazania wyższości nad sąsiadem z drugiej strony kanału La Manche, a w tym przypadku jest po ich stronie dużo racji.
W głosowaniu w Meerut niespodzianką była konsekwentnie niska ocena Amerykanów, ale –co podkreślali Brytyjczycy – poza ogromną masą sprzętu i ludzi oraz zaangażowaniem w wojnę na Dalekim Wschodzie, gdzie prym wiedli U.S. Marines, w Europie nie oni odgrywali najważniejszą rolę, a już na pewno nie szczególne cechy ich żołnierzy.
Wśród tych, o których udziale w wojnie nie będzie mówić się najlepiej, znaleźli się również Grecy. My zaś ze swej strony przypomnieć jeszcze możemy mało zdecydowaną postawę wojsk państw Beneluksu i w większości pozbawioną waleczności i ugodową postawę Czechów. Powyższe wyniki plebiscytu i te kilka słów komentarza niechaj posłużą za przyczynek do przemyśleń Czytelnika i dyskusji w swoim gronie nad pytaniem, którzy z żołnierzy biorących udział w drugiej wojnie światowej byli najlepsi i dlaczego.
Oprac. na podst. W. Stanley Moss, The Summing-up, Lilliput, December, 1957.
Autor dziękuje Panu Lt-Col. Przemysławowi A. Szudkowi za pomoc i udostępnienie materiałów do niniejszego artykułu.