Wojna z lat 1409-1411 między Polską i Litwą a zakonem krzyżackim w Prusach praktycznie od zawsze budziła duże zainteresowanie miłośników historii. Do żywo dyskutowanych zagadnień należy kwestia postawy rycerzy z ziemi chełmińskiej zarówno na polu bitwy pod Grunwaldem, jak też w okresie późniejszym oraz krzyżackie represje, które na nich spadły. Kronikarz zakonny - oficjał pomezański Jan Posilge, opisując pokrótce przebieg bitwy grunwaldzkiej w dniu 15 lipca 1410 r., mówi po kolei, jak to najpierw zaatakowali "poganie" (a zatem Litwini i Rusini) i jak zostali oni pokonani przez wojska wielkiego mistrza. Później jednak przyszli im z pomocą Polacy i nastała wielka bitwa, a wielki mistrz Ulryk von Jungingen uderzał wraz ze swoimi ludźmi trzy razy. W konsekwencji siły króla Władysława Jagiełły osłabły, a Krzyżacy zaczęli śpiewać triumfalną pieśń "Chrystus zmartwychwstał". Wtedy jednak nastąpiło uderzenie polskich "gości i zaciężnych" z jednej strony, a "pogan" z drugiej i zabili oni mistrza, dostojników i wielu braci-rycerzy. Powalona została chorągiew wielkiego mistrza i chorągiew Zakonu (noszona w oddziale wielkiego marszałka). Po przedstawieniu tych wypadków kronikarz pisze, że "niektórzy złoczyńcy, rycerze i giermkowie z ziemi chełmińskiej" zwinęli chorągiew chełmińską i także inne chorągwie i uciekli. Wielu z nich jednak poległo w ucieczce z rąk "Tatarów, pogan i Polaków"1. Kilkadziesiąt lat później, kiedy swój obraz grunwaldzkich zmagań kreślił Jan Długosz, w opisie krzyżackich chorągwi na miejscu dwunastym przedstawił oddział wystawiony przez miasto Chełmno, którego dowódcą był Janusz z Orzechowa, a chorążym Mikołaj z Ryńska. Długosz dodał zaraz, że Mikołaj został ścięty z rozkazu następcy Ulryka von Jungingen, wielkiego mistrza Henryka von Plauen, ponieważ na polu bitwy postąpił "niezbyt wiernie"2. Podobną informację znajdziemy przy wizerunkach krzyżackich chorągwi zdobytych pod Grunwaldem, co nie dziwi, gdyż zleceniodawcą ich sporządzenia był właśnie Jan Długosz, a opisy wyszły spod jego ręki3. Trudno nie dostrzec wspólnych elementów obu kronikarskich relacji - krzyżackiej i polskiej, należy jednak pamiętać, że ta druga powstała dużo później. W przekazie Długosza sprzeciw budzi jedynie kwestia oddziału, do którego przyporządkował on Mikołaja z Ryńska i Janusza z Orzechowa, trudno bowiem znaleźć powód, dla którego rycerstwo chełmińskie miałoby służyć w jednostce wystawianej przez miasto. Wydaje się, że oddziałem bardziej właściwym zarówno dla Mikołaja z Ryńska, jak i dla Janusza z Orzechowa była walcząca zresztą pod prawie identycznym znakiem chorągiew "rycerstwa ziemi chełmińskiej", dowodzona według Długosza przez komtura toruńskiego Jana hrabiego von Sayn.
Chorągwie miasta Chełmno i ziemi chełmińskiej
Kim był Mikołaj z Ryńska? Pochodził on ze stosunkowo zamożnej rodziny rycerskiej. Związany był z Towarzystwem Jaszczurczym, organizacją, która w ujęciu licznych historyków miała być bastionem stronnictwa propolskiego w ziemi chełmińskiej4. Towarzystwo stanowiło typowe dla średniowiecza bractwo rycerskie, a jego założyciele to - poza Mikołajem z Ryńska - jego brat Jan (Hanusz) oraz bracia Fryderyk i Mikołaj z Kitnowa. W myśl dokumentu inaugurującego działalność stowarzyszenia z 24 lutego 1397 r. Jaszczurkowcy obowiązani byli do niesienia sobie wszelkiej możliwej pomocy przeciwko komukolwiek, kto by ich "krzywdził lub dręczył". Z obowiązku niesienia pomocy byli zwolnieni w dwóch jedynie przypadkach: po pierwsze, jeśli jakiś członek bractwa miał konflikt z władzą zwierzchnią, czyli z zakonem krzyżackim, a po drugie - w przypadku sporów między rodzinami stowarzyszonych. Dalej na członkach stowarzyszenia ciążył obowiązek udzielenia pomocy tym współbraciom, którzy w sposób niezawiniony popadliby w biedę lub dotknęłoby ich jakieś inne nieszczęście. Osoby, które sprzeniewierzyłyby się statutowi, zdradzając "naszą tajemnicę", miałyby zostać wyrzucone z bractwa. Akt założycielski podkreślał też religijny aspekt funkcjonowania Towarzystwa, zaznaczając, że zostało ono utworzone "Bogu, naszemu Panu, na chwałę i służbę". Podkreślić należy, że bractwo funkcjonowało jak najbardziej legalnie i oficjalnie. Cieszyło się również przychylnością władz zakonnych. Jeszcze w 1398 r. wielki mistrz Konrad von Jungingen zezwolił Jaszczurkowcom na ustanowienie osobnej wikarii w kościele w Radzyniu Chełmińskim, a w 1408 r. kolejny zwierzchnik Zakonu - Ulryk von Jungingen, na prośby "naszych kochanych, wiernych rycerzy i szlachty towarzystwa Jaszczurkowców" zgodził się na przeniesienie tej wikarii do kościoła św. Jakuba w Nowym Mieście Toruniu. Uposażeniem wikarii miały być 4 łany pod Radzyniem zakupione przez Jaszczurkowców u Janusza z Kitnowa, a nad prawidłowym płaceniem czynszu z tych gruntów mieli czuwać Mikołaj i Jan z Ryńska, Otto z Konojad i Fryderyk z Kitnowa.
Mikołaj z Ryńska aż do 1410 r. był lojalnym poddanym wielkiego mistrza. W 1402 r. uczestniczył w letniej wyprawie na Żmudź, a za stracone tam konie otrzymał odszkodowanie z kasy Zakonu, w 1404 r. brał udział w wyprawie krzyżackiej na Gotlandię, po kolejnych czterech latach towarzyszył Ulrykowi von Jungingen w jego podróży do Kowna na spotkanie z królem Władysławem Jagiełłą i wielkim księciem Witoldem. W końcu, w sierpniu 1409 r., Mikołaj z Ryńska obok innych rycerzy z ziemi chełmińskiej wziął udział w pierwszym akcie tzw. wielkiej wojny, czyli w zajęciu przez wojska zakonne ziemi dobrzyńskiej. Także inni wymienieni w obu przytaczanych wyżej dokumentach członkowie Towarzystwa Jaszczurczego byli dobrze znani w malborskiej centrali zakonu krzyżackiego. Jeden ze współzałożycieli bractwa, Mikołaj z Kitnowa i Słomowa, często pożyczał od Krzyżaków pieniądze i był beneficjentem udzielanych przez nich datków. Już w 1401 r. pożyczył od zakonników sporą sumę 100 grzywien, później sprzedawał im konie, m.in. w 1403 r. Krzyżacy kupili od niego trzy konie za 44 grzywny. Po śmierci Mikołaja z Kitnowa w początkach 1408 r. jego dzieci uzyskały od malborskiego podskarbiego kolejną pożyczkę, tym razem aż 200 grzywien.
Historycy, patrząc na Jaszczurkowców z punktu widzenia wydarzeń grunwaldzkich i późniejszych, sądzili, że już stosunkowo wcześnie nawiązali oni kontakty z polskim dworem. Okazji miały dostarczać toruńskie wizyty króla Władysława Jagiełły i jego orszaku w latach 1402, 1404 i 1405. Analiza źródeł dowiodła jednak, że Jagiełło przebywał w Toruniu tylko w ostatnim z wymienionych tu roku. Nawet jednak pomijając ten fakt, wszelkie uwagi na temat domniemanych potajemnych kontaktów przedstawicieli chełmińskiego rycerstwa ze stroną polską są czystą spekulacją. Wymieniona w akcie założycielskim "tajemnica" miałaby z kolei dotyczyć planów przyłączenia ziemi chełmińskiej do Polski. Jest to jednak sformułowanie pojawiające się w kontekście funkcjonowania innych tego typu stowarzyszeń w średniowiecznej Europie, trudno też przyjąć, aby tego typu sugestie zamieszczano w otwartym dokumencie, znanym władzom zakonnym i przez nie zatwierdzanym.
Chorągwie miasta Chełmno i ziemi chełmińskiej
Nie jest oczywiste, jaką rolę odegrał postępek chełmińskiego rycerstwa w czasie bitwy grunwaldzkiej. W literaturze przeważa opinia, że opuszczenie chorągwi i ucieczka przyspieszyły klęskę armii zakonnej. Jeśli jednak wziąć pod uwagę kolejność wypadków w relacji oficjała pomezańskiego, to należy na sprawę spojrzeć nieco inaczej. Rejterada oddziału chełmińskiego nastąpiła bowiem już po śmierci mistrza, dostojników i po upadku głównych chorągwi Zakonu. Losy starcia były zatem w tym momencie już przesądzone. Nieznane są losy Mikołaja bezpośrednio po bitwie. Wiadomo jednak, że jego brat Jan zaledwie kilka dni po grunwaldzkiej batalii wspólnie z innym rycerzem pruskim, Mikołajem z Pilewic, opanował zamek w Kowalewie, "wywlekając panów zakonnych za ich brody", i przekazał ich wraz z zamkiem królowi polskiemu. Incydent ten wiąże się z kryzysem władzy zwierzchniej w Prusach po klęsce. Również zamki w Grudziądzu, Brodnicy i Bratianie zostały zajęte przez krzyżackich poddanych i przekazane Polakom. Kryzys ten został opanowany ostatecznie dopiero po zwinięciu oblężenia Malborka. Być może również dziedzic Ryńska nawiązał aktywną współpracę z Polakami, zajmującymi znaczną część państwa zakonnego. Prawdopodobnie na początku października 1410 r., w chwili zbliżania się wojska krzyżackiego do ziemi chełmińskiej, opuścił swoją posiadłość i schronił się po polskiej stronie granicy, w należącym do biskupa włocławskiego Ciechocinie. Powrócił jednak po niedługim czasie, bo pod koniec listopada, otrzymując gwarancje bezpieczeństwa ze strony komtura toruńskiego Eberharda von Wallenfels. Zamierzał się też stawić przed nowym wielkim mistrzem Henrykiem von Plauen w celu wyjaśnienia swojego postępowania. Chociaż zwierzchnik Zakonu nie był do niego nastawiony zbyt pozytywnie, to jednak Mikołaj otrzymał poparcie od wójta lipienieckiego Henryka Holta, który pod koniec stycznia 1411 r. pisał do wielkiego mistrza, że jest przekonany o niewinności chełmińskiego rycerza i że jest on nadal bardzo pożyteczny dla Zakonu i przydatny we wszystkich jego sprawach. Oferował też informacje o charakterze wywiadowczym zebrane przez sługę Mikołaja Ryńskiego. Dnia 1 lutego 1411 r. w Toruniu zawarto pokój między Polską i Litwą a zakonem krzyżackim. W szesnastym punkcie traktatu gwarantowano prawo powrotu i amnestię dla zbiegów z obu stron, z wyłączeniem jednakże biskupa warmińskiego Henryka von Vogelsang, dla którego przewidziano osobne rozwiązanie. Później strona polska odwoływała się do tego artykułu, interweniując w sprawie Mikołaja z Ryńska i jego towarzyszy, wypada jednak zaznaczyć, że samego Mikołaja on w ogóle nie dotyczył. Dziedzic Ryńska przebywał bowiem w chwili zawarcia porozumienia na terenie państwa zakonnego i pod władzą wielkiego mistrza. Tragiczny finał życia chorążego chełmińskiego nastąpił wiosną 1411 r. Szczegóły tych wydarzeń najpełniej oświetlają zeznania złożone w kwietniu 1413 r. przed Benedyktem Makraiem (subarbitrem wyznaczonym przez sędziego polubownego w sporze polsko-krzyżackim, króla rzymskiego i węgierskiego Zygmunta Luksemburskiego). Złożyli je Fryderyk z Kitnowa, Janusz ze Szczuplinek, Gunter z Dylewa (zięć Mikołaja z Ryńska) oraz Nala, wdowa po bracie Mikołaja - Janie z Ryńska i Pułkowa. Zgodnie z ich przekazem Mikołaj spokojnie przebywał w swych dobrach. Krzyżacki wójt Lipienka Henryk Holt zaprosił rycerza do siebie na obiad, podstępnie go uwięził i przekazał wielkiemu mistrzowi na zamek w Grudziądzu. Tam po czterech dniach Ryński został bez sądu ścięty. Według własnego zeznania dzień po uwięzieniu Mikołaja Fryderyk z Kitnowa ze strachu przed Krzyżakami zbiegł z ziemi chełmińskiej, a pozostawiony przez niego majątek został zrabowany. Podobny los spotkał innych zeznających rycerzy.
Sytuacja taka wzbudziła protesty strony polskiej. Na spotkaniu przedstawicieli króla i wielkiego mistrza na Kujawach we wrześniu 1411 r. Polacy m.in. zarzucili Zakonowi, że ten nie przestrzega odpowiedniego artykułu pokoju toruńskiego i "ku najwyższemu wzburzeniu pana króla i jego sojuszników" doprowadził do ścięcia lub utopienia wielu spośród zbiegów, którzy powinni móc spokojnie wrócić do Prus i tam mieszkać. W skardze podano też imiona tych osób: burmistrz gdański Konrad Letzkau z dwoma innymi mieszczanami, Mikołaj z Ryńska z kilkoma innymi szlachcicami, sędzia i burmistrz z Tucholi z czterema innymi rajcami oraz pleban z Działdowa i "wielu innych, których imiona w swoim czasie zostaną przypomniane". Krzyżacy odpowiadali, że postanowienia traktatowe nie zostały złamane, gdyż wszyscy zbiegowie mogli wrócić do domu, później jednak niektórzy z nich, "a szczególnie ci wymienieni w polskiej skardze", na nowo sprzeniewierzyli się mistrzowi i Zakonowi, czego skutkiem były nałożone na nich kary. W przypadku wymienionych tu gdańszczan sprzeniewierzenie się Zakonowi polegało nie na współpracy z królem podczas wojny, lecz na odmowie podporządkowania się obciążeniom podatkowym, nakładanym przez Krzyżaków na poddanych już po wojnie - po to zresztą, aby wypłacić Królestwu odszkodowanie w myśl uregulowań traktatu toruńskiego. Innym, a zwłaszcza Mikołajowi z Ryńska, Krzyżacy zarzucali, że związali się ze spiskiem komtura radzyńskiego Jerzego von Wirsberg i zamierzali w zdradziecki sposób zająć Malbork i pozostałe zamki zakonne. Represje skierowane m.in. przeciwko rycerzom z ziemi chełmińskiej nie wiązałyby się zatem z wydarzeniami w czasie bitwy grunwaldzkiej i w okresie bezpośrednio po niej następującym, ale byłyby skutkiem rozgrywek politycznych wewnątrz państwa zakonnego. W literaturze polskiej te tłumaczenia krzyżackie uznawane są przeważnie za pretekst do rozprawienia się z opozycją, historycy niemieccy zaś na ogół uznają te wyjaśnienia za wiarygodne.
We wspomnianych wyżej zeznaniach przed Benedyktem Makraiem rycerze chełmińscy poniesione przez siebie straty oszacowali łącznie na 3800 florenów węgierskich. Żądali również od sędziego, aby ten rozkazał Zakonowi przywrócenie im całego majątku, zarówno ruchomego, jak nieruchomego, a Benedykt Makrai przychylił się do ich stanowiska. Również król Władysław Jagiełło zażądał, aby wielki mistrz przywrócił zbiegów do ich dóbr lub wypłacił im godziwe odszkodowanie. Ciekawe jest w tym wypadku stanowisko władz krzyżackich. Henryk von Plauen wyraził swoje zdziwienie, że Jan ze Szczuplinek i jego towarzysze bronią się w ten sposób, stwierdzając, że powinni stanąć oni przed sądem zakonnym, który mógłby ich uniewinnić. Wielki mistrz mówił też, że zgodnie z brzmieniem traktatu toruńskiego zagwarantował im amnestię, a rycerze ponownie złożyli mu hołd, potem jednak na nowo zaczęli spiskować przeciwko Krzyżakom. Zapewniał również, że gdyby inne osoby przejawiały podobne zamiary względem króla i Polski, to Zakon nie dawałby im schronienia na swym terytorium, ale w miarę możliwości starałby się je wygnać "poza krańce ziemi". Również tutaj Plauen podkreślił, że Mikołaj z Ryńska i inne osoby po przywróceniu do łask nawiązały kontakt z wewnątrz zakonnym spiskiem komtura radzyńskiego Jerzego von Wirsberg.
Fresk przedstawiający trójkę wielkich mistrzów zakonu krzyżackiego znajdujący się w Katedrze św. Jana Ewangelisty w Kwidzynie, gdzie pod posadzką znaleziono m.in. grób Henryka von Plauen. Fot. Aleksander Łubiński
Zbiegli do Polski przedstawiciele rycerstwa chełmińskiego mogli powrócić do swych dóbr po depozycji Henryka von Plauen z urzędu wielkiego mistrza, kiedy nowym zwierzchnikiem zakonu został Michał Küchmeister. Co ciekawe, obalony Plauen wraz ze swoim bratem, również Henrykiem, komturem gdańskim przygotowywali ucieczkę do Polski, a król Władysław Jagiełło wystawił im glejt bezpieczeństwa.
Po wojnie 1409-1411 Towarzystwo Jaszczurcze praktycznie zaprzestało działalności. Rycerze z ziemi chełmińskiej, poczynając od początków lat 30. XV w., coraz bardziej angażowali się w działania stanowej opozycji pruskiej przeciwko Zakonowi, widać ich również w szeregach utworzonego w 1440 r. Związku Pruskiego. Jest to już jednak inna historia i trudno się tu doszukiwać genetycznych związków ze sprawą Mikołaja Ryńskiego. Wydaje się, że zarówno on, jak i niektórzy inni rycerze z ziemi chełmińskiej nie padli ofiarą swych propolskich sympatii z czasów "wielkiej wojny", lecz rozgrywek w łonie zakonu krzyżackiego i jego państwa w Prusach wiosną 1411 r.
Przypisy:
1 Scriptores rerum Prussicarum, Bd. III, Leipzig 1866, s. 316-317.
2 Jana Długosza Roczniki czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego, tłum. J. Mrukówna, ks. 10-11, Warszawa 2009, s. 109-110.
3 Jana Długosza Banderia Pruthenorum, wyd. K. Górski, Warszawa 1958, s. 82-84.
4 Towarzystwu i sprawie Mikołaja z Ryńska poświęcona jest monografia M. Bartkowiaka, Towarzystwo Jaszczurcze w latach 1397-1437, Toruń 1948; nowszą literaturę zestawił A. Czacharowski, Opozycja rycerstwa ziemi chełmińskiej w dobie Grunwaldu, [w:] W kręgu stanowych i kulturalnych przeobrażeń Europy Północnej w XIV-XVIII wieku, red. Z. H. Nowak, Toruń 1988, s. 78-96; zob. też M. Biskup, Mikołaj z Ryńska, Polski Słownik Biograficzny, t. XXI, Wrocław 1976, s. 136-138; G. Białuński, Ród Prusa Kleca, Malbork 2006, s. 37-38; S. Jóźwiak, K. Kwiatkowski, A. Szweda, S. Szybkowski, Wojna Polski i Litwy z zakonem krzyżackim w latach 1409-1411, Malbork 2010.