Średniowieczny Śląsk - polski, niemiecki, czeski czy śląski?

Autor: Adam Szweda

 

W początkach XIV w. (krótko po 1306 r.) najprawdopodobniej w Poznaniu jeden z członków ówczesnej elity intelektualnej, bez wątpienia uczony duchowny, uważnie czytał kronikę mistrza Wincentego zwanego Kadłubkiem. Podczas lektury zatrzymał się na chwilę w miejscu, gdzie kronikarz wyliczał synów Władysława II Wygnańca. Jak wiadomo, był to najstarszy syn Bolesława Krzywoustego, któremu jako najstarszemu przypadła władza zwierzchnia nad młodszymi braćmi, natomiast jego dziedziczną dzielnicą stał się Śląsk. Wygnany w wyniku buntu juniorów, nie powrócił już za swojego życia do kraju, natomiast Śląsk przy pomocy niemieckiej udało się odzyskać jego synom. To właśnie przy nich czytelnik kroniki zamieścił na marginesie swoją uwagę: „Zauważ tu, gdzie mieli początek książęta Śląska, że byli synami wygnańca Władysława z żony Niemki, siostry cesarza. Ci zrodzeni z Niemki zawsze niepewni byli rodu swojego polskiego”[1]. Wspomnianą tu żoną Władysława Wygnańca była Agnieszka, córka Leopolda III austriackiego, a jej cesarski brat to brat przyrodni, król niemiecki Konrad III Hohenstauf, który w 1146 r. nieskutecznie usiłował wymusić powrót Władysława z rodziną do Polski. Uwaga o pochodzeniu śląskich Piastów od niemieckiej księżniczki jako o przyczynie ich problemów z polskością jest niewątpliwie odbiciem części społecznych nastrojów na ziemiach polskich w początkach XIV w., kiedy to zjednoczone Królestwo odbudowywało się po okresie rozdrobnienia dzielnicowego. W tym czasie polskie źródła odnotowują szereg wzmianek piętnujących śląskich Piastów jako władców faworyzujących Niemców i tym samym niechętnych Polakom. Jeden z poważniejszych pretendentów do objęcia rządów w Królestwie – wnuk Henryka Pobożnego, książę głogowski Henryk został z tego właśnie klucza opisany w „Roczniku kapituły poznańskiej”, pisanym współcześnie przez polskiego duchownego z otoczenia biskupa poznańskiego Andrzeja Zaręby. Najpierw chwali on księcia jako człowieka bezwzględnego dla złodziei i rozbójników, zarzuca jednak, że był „wielkim wyciągaczem” (co odnosiło się do nakładanych przez niego podatków) i że nie był „doskonałym przyjacielem Polaków”. Ponieważ po jego śmierci władzę w księstwie głogowskim oraz w znacznej części Wielkopolski odziedziczyli jego synowie (łącznie było ich pięciu), również i oni zostali przez rocznikarza zrecenzowani. Jako że byli młodzi i niedoświadczeni, utrzymywali doradców niemieckich i w pełni im zawierzali – „tak że nic nie mogli zrobić, jeśli to nie podobało się Niemcom”. Ci Niemcy natomiast „wyłudzili od nich (książąt) liczne ziemie i miasta za małe sumy pieniędzy i dali im radę, aby wyniszczyli cały naród polski, tak osoby duchowne, jak świeckich rycerzy”[2]. Słusznie zwracano uwagę, że „naród polski”, o który tu chodzi, to świeccy i kościelni dostojnicy, którzy bronili swojej pozycji, niemniej emocje o podłożu etnicznym są tu bardzo wyraźne. Był to czas odbudowy królestwa Polskiego po okresie rozdrobnienia dzielnicowego i uczucia narodowe odgrywały w tym procesie pewną rolę katalizującą[3].

 

 

Zawarcie zgody przez synów Władysława Hermana – Bolesława Krzywoustego i Zbigniewa po tym, jak Zbigniew z zazdrości namawiał do buntu przeciwko bratu, który został królem. Reprodukcja karty pocztowej

 


Świadectwem nastrojów panujących wówczas wśród polskich rycerzy i duchownych są słowa arcybiskupa Jakuba Świnki, który wszystkich Niemców nazwał „psimi mordami”[4]. Skojarzenie śląskich Piastów z Niemcami było więc bardzo negatywne i pokazuje na istnienie już w początkach XIV w. polsko-śląskiego antagonizmu.

Jaka była droga do takiego właśnie postrzegania Piastów śląskich w reszcie kraju? Odpowiedź tkwi w meandrach średniowiecznych dziejów Śląska, od zawsze stanowiącego przedmiot sporu polsko-czeskiego. Jak wiadomo, o to właśnie terytorium rywalizował z czeskim księciem Bolesławem II Pobożnym Mieszko I, a niemiecki kronikarz nazwał nawet tę już wyraźnie wyodrębnioną prowincję mianem „zabranego [pierwszym Piastom] królestwa [kraju]”[5]. W 1. połowie XI w. powstało (w dwóch etapach) biskupstwo wrocławskie, które z biegiem czasu stało się kolejnym ważnym czynnikiem budowania poczucia śląskiej odrębności. W pochodzącej z początków XII w. kronice Anonima zwanego Gallem po raz pierwszy pojawia się miano Śląska jako osobnej prowincji państwa Bolesława Krzywoustego. Jej mieszkańcy są zresztą lojalnymi poddanymi swego księcia. W znanej, a również pochodzącej od Anonima historii o najeździe cesarza Henryka V mieszkańcy Głogowa wybierają walkę „za ojczyznę” nawet kosztem życia własnych dzieci[6]. Zbiorcze miano „Ślązaków” jako mieszkańców tego regionu poświadczone zostało kilkadziesiąt lat później w kolejnej podstawowej dla polskiego średniowiecza kronice, tym razem autorstwa mistrza Wincentego zwanego Kadłubkiem, przez pewien czas biskupa krakowskiego. Podkreśla on ich dzielność („Owi bowiem jakże dzielni Ślęzanie, którzy wszędzie zabłysnęli świetnymi triumfami”), ale nie wyróżnia jej na tle mieszkańców innych regionów Polski, szarpanej już konfliktami pomiędzy potomkami Bolesława Krzywoustego[7]. Warto podkreślić, że dla współczesnych mu Piastów dziedzictwo Bolesława stanowiło wciąż niepodzielną całość, czemu nie przeczył podział na dzielnice zarządzane przez poszczególnych członków dynastii. Świadczył o tym przede wszystkim fakt posługiwania się przez wszystkich Piastów, niezależnie od tego, gdzie konkretnie rządzili, tytułem „książęta Polski”. Pierwszy wyłom w tej konwencji był dziełem syna Władysława Wygnańca Bolesława Wysokiego, który w 1163 r., w wyniku cesarskiego poparcia i wbrew woli innych Piastów, powrócił (wraz z bratem Mieszkiem Plątonogim) na Śląsk i objął tam rządy. On to w wystawianych przez siebie dokumentach tytułował się tylko „księciem Śląska”, co potem kontynuował już jego syn Henryk Brodaty, jeden z wybitniejszych władców doby dzielnicowej. Zwyczaj ten bardzo szybko został wprowadzony w życie przez pozostałych Piastów, którzy także przyjęli tytuły urobione od swoich dzielnic. Nie oznaczało to oczywiście, że dzielnice te nie były postrzegane jako części wspólnej niegdyś monarchii. Sam Henryk Brodaty był przecież aktywnym uczestnikiem ogólnopolskiej polityki i swoją władzą objął znaczną część ziem polskich[8]. Także dla kurii papieskiej w tym czasie wszyscy Piastowice byli wówczas „książętami Polski”. Niemniej rodzący się w początkach XIII w. dzielnicowy partykularyzm był faktem. Tendencje te na Śląsku zarysowały się chyba mocniej niż gdziekolwiek indziej. Sprzyjał im bardzo szybki rozwój gospodarczy dzielnicy. Działalność wspomnianego już Henryka Brodatego, kontynuowana przez jego syna Henryka Pobożnego, poległego później w walce z Tatarami, oraz ich następców doprowadziła do tego, że już w 2. połowie XIII w.


 

Pieczęć Henryka Pobożnego. Na tarczy trzymanej przez księcia widoczny orzeł z przepaską w kształcie sierpu

 


Śląsk wybijał się na tle innych regionów piastowskiej Polski, jeśli chodzi o bogactwo i gęstość zaludnienia. Elementem, który w znacznej mierze umożliwił ten gwałtowny rozwój, była niewątpliwie imigracja nowych osadników z obszarów Niemiec. Byli to zarówno chłopi, jak też mieszczanie, duchowni i rycerstwo. Stosunkowo duża skala tego napływu spowodowała, że stopniowo zmieniało się jednolite do tej pory etniczne oblicze Śląska. Przybysze szlachetnego pochodzenia dość szybko zajmowali miejsca na szczycie społecznej hierarchii, obejmując wysokie urzędy zarówno świeckie (na książęcych dworach), jak kościelne. Przyczyna, dla której przybyli z Niemiec rycerze znajdowali łaskę u książąt śląskich, była dość oczywista. Na nieznanym dla siebie terenie byli to ludzie nowi, pozbawieni koneksji z miejscowymi możnymi, często opozycyjnie nastawionymi do księcia. Całkowicie zależni od władców, stanowili liczące się oparcie dla ich rządów. Z drugiej strony dla samych przybyszów wierna służba nowym protektorom stanowiła najpewniejszą drogę do osiągnięcia zaszczytów i bogactwa[9]. Wczesna metryka rycerskiej imigracji z Niemiec powodowała, że miejscowe elity nie miały jeszcze wykształconego poczucia etnicznej odrębności w stopniu, który pozwoliłby na stawienie skutecznego oporu nowym trendom. Oporowi nie sprzyjała też tradycyjnie silna na Śląsku władza książęca (Henryk Brodaty miał stwierdzić, że wszystko w jego księstwie zależy od „naszego chcieć lub naszego nie chcieć”). Dlatego tylko w jednym przypadku słychać o buncie rycerstwa polskiego przeciwko księciu. Nastąpił on w 1251 r., kiedy Bolesław Rogatka uwięził jednego z możnych, oddając go pod straż swoim „Niemcom”. Księciu chodziło o uzyskanie okupu, za który mógłby sprowadzić na swój dwór nowych Niemców. Wtedy to Polacy zwrócili się przeciwko niemu, dostrzegając w Bolesławie „prześladowcę swojej czci”. Bardzo znacząca jest okoliczność, że o sprawie tej wiemy dzięki informacjom źródeł wielkopolskich. Było to jednak wydarzenie jednostkowe[10]. Z kolei duchowni (którzy – przypomnijmy – byli w tamtych czasach jedynymi osobami wykształconymi) wywierali swoje piętno na życiu umysłowym i kulturalnym Śląska. To spod ich ręki wychodziły coraz częściej lokalne roczniki i kroniki, jak np. „Kronika polsko-śląska”, która pod koniec XIII w. napisana została przez cysterskiego mnicha, z pochodzenia najprawdopodobniej Niemca. Przedstawiał on dzieje Polski od samego początku państwa, opierając się na kronice mistrza Wincentego, jednak przedstawiał je w całkowicie odmiennym świetle. Akcentował zależność od cesarstwa; według niego to niemieccy cesarze koronowali polskich królów, a kiedy Bolesław Krzywousty walczył z Henrykiem V, to niejako za karę jego planowana koronacja została udaremniona przez anioła, który zabrał koronę już z głowy księcia krótko przed końcem ceremonii. Z drugiej strony dzieło przybysza jest panegirykiem na cześć lokalnej gałęzi dynastii piastowskiej, jak też świadectwem wzajemnej solidarności niemieckich przybyszów[11]. Innym, zresztą o wiele szerzej znanym, ważnym dla omawianego zagadnienia zabytkiem jest niewątpliwie „Księga henrykowska”, opisująca początki cysterskiego klasztoru w Henrykowie. Powstała ona ok. 1275 r., a jej autorem był miejscowy opat Piotr, z pochodzenia Niemiec, ale od dzieciństwa mieszkający na Śląsku. Według jego własnych słów usiłował nauczyć się języka polskiego, jednak jego opanowanie okazało się dla niego trudnością nie do przezwyciężenia. Mimo to opat Piotr wykazywał bardzo duże zainteresowanie przeszłością Śląska, z najwyższym uznaniem wyrażał się o tamtejszych książętach. Podkreśla też rolę przybyszów – wraz z nimi miały pojawić się na Śląsku młyny wodne, umiejętność uprawy drzew owocowych, a nawet sztuka tańca[12].


 

Kazimierz IV Jagiellończyk – król Polski (1447–1492), wielki książę litewski (1440–1492). Rysunek Augusta Ottmara Essenweina na podstawie nagrobka autorstwa Wita Stwosza z katedry na Wawelu

 


Rozwijająca się kolonizacja powodowała, że w wielu rejonach Śląska skupiska ludności niemieckiej i polskiej były ze sobą wymieszane. Nie ma żadnych śladów wrogości między nimi, ale do rozwiązania były zwykłe życiowe problemy, związane głównie z kwestiami językowymi. Z 1349 r. znany jest w jednej ze śląskich parafii przypadek plebana, który będąc z pochodzenia Niemcem, spowiadał swych polskich parafian za pośrednictwem tłumacza. Sytuacja taka spotkała się jednak z reakcją władz kościelnych, a efektem ich zainteresowania była wymiana księdza na takiego, który znał zarówno język polski, jak i niemiecki[13]. Stopniowo jednak język niemiecki zdobywał sobie pozycję dominującą, w tym sensie, że opanował miasta oraz stał się językiem elit, nawet tych polskiego pochodzenia. Polski zaczął być uznawany za mowę części ubogich mieszkańców wsi. Tak wyglądali oni w oczach opata klasztoru w Żaganiu Ludolfa, który w swoim dziele skrytykował ponadto Polaków za to, że „więcej piją, niż się modlą”. Ten sam duchowny po raz pierwszy wspomniał też o „języku śląskim” – to ważne świadectwo poczucia odrębności nie dotyczyło bynajmniej polszczyzny, ale miejscowej odmiany niemieckiego, którą opat Ludolf – przybysz świeżej daty – mógł zrozumieć tylko z największym trudem[14].


 

Jakub Świnka, arcybiskup gnieźnieński w latach 1283–1314

 

 

W ciągu XIV w. dokonał się też ważny z punktu widzenia rozwoju poczucia śląskiej odrębności proces polityczny. Śląscy Piastowie uznali swą zależność od Królestwa Czeskiego. Czeska kancelaria dążyła do tego, aby ziemie nad Odrą objąć jedną nazwą. Dopóki król Jan Luksemburski zgłaszał swoje pretensje do tronu polskiego, za dziedzica którego się uważał jako spadkobierca Wacława II i Wacława III, ostatnich czeskich królów z dynastii Przemyślidów, tak długo ziemie śląskie były nazywane przez czeską kancelarię Polską („Polonia”). Kiedy jednak Jan Luksemburski na zjeździe wyszehradzkim w 1335 r. zrezygnował z ubiegania się o koronę w Polsce, a rządy Kazimierza Wielkiego sprawiły, że jego państwo stało się ważnym czynnikiem politycznym w Europie Środkowej, wówczas tym zbiorczym określeniem stał się „Śląsk” – termin ten odnosił się teraz już nie tylko do obecnego Śląska Dolnego, ale obejmował też Opolszczyznę. Terytorium to zamieszkiwali Ślązacy, w tytulaturze Jana Luksemburskiego znalazło się bowiem określenie: „najwyższy książę Ślązaków”. W ciągu kilkudziesięciu najbliższych lat poczucie jedności zadomowiło się też wśród różnych gałęzi śląskich Piastów[15]. Wciąż jeszcze byli oni, przynajmniej czasami, określani mianem książąt polskich, ale nazwa ta miała wyłącznie lokalny kontekst. Tak wyglądała ta kwestia np. w sporządzonej około 1385 r. „Kronice książąt polskich”. Jej autorem był Piotr z Byczyny, a jego dzieło powstało z inspiracji księcia brzeskiego Ludwika, który chętnie występował jako mecenas uczonych i artystów, jak też księcia legnickiego Ruprechta oraz jego brata, biskupa wrocławskiego Wacława. Jeden z najbardziej znanych i najchętniej wykorzystywanych fragmentów tej kroniki to słowa odnoszące się do przejścia Wrocławia pod bezpośrednią władzę czeską, co stało się po śmierci księcia Henryka VI Dobrego w 1335 r. Brzmią one: „I prawdopodobnie z powodu grzechów, ziemia i księstwo wrocławskie przeszło od panów przyrodzonych (naturalnych) do obcych i utracona została wolność książąt śląskich”[16]. Długo stanowiły one podstawę dla oficjalnej propagandy, np. w wydanej w 1959 r. książce czołowa reprezentantka marksizmu w polskiej historiografii Ewa Maleczyńska uczyniła z Piotra z Byczyny „mieszczanina niewielkiego śląskiego miasteczka”, reprezentanta mas ludowych, które „zaczynają wytykać feudałom lekceważenie przez nich interesów własnej narodowości [polskiej]”[17]. Tymczasem uwaga zawarta w jego dziele w żaden sposób nie odnosi się do jego więzów z Polską, którą w swojej kronice traktuje zupełnie marginalnie, ale jest świadectwem jego lojalności wobec śląskich Piastów! Protektorzy Piotra reprezentowali tę gałąź dynastii, która przed 1335 r. sprawowała władzę nad Wrocławiem. Jeżeli chodzi o stosunek do Królestwa Polskiego, to postawa kronikarza nie budzi raczej wątpliwości. Pisząc o wspomnianym na wstępie księciu głogowskim Henryku, przyznaje, że widział jego dokumenty z tytułem „dziedzic Królestwa Polskiego”, a następnie w ramach jak najbardziej pozytywnej charakterystyki księcia wspomina o licznych jego bitwach i wojnach „przeciwko Polakom”, pod którym to mianem kryje się tutaj Władysław Łokietek i jego stronnicy[18]. Chwaląc natomiast księcia oleśnickiego Konrada I (syna Henryka głogowskiego) za jego srogość wobec wrogów, a łaskawość dla przyjaciół, podnosił, że „prowadził wojnę z Polakami i odnosząc zwycięstwo, licznych szlachciców z Polski uwięził”, a będąc posiadaczem „silnego ramienia”, osobiście brał udział w bitwie i tak „mężnie sobie poczynał, że u licznych zyskał z tego powodu wielką sławę”[19].


 


Pieczęć księcia Henryka Brodatego

 

 

Z 1436 r. pochodzi ważne źródło odnoszące się do poczucia tożsamości ówczesnych mieszkańców Śląska. Kiedy wrocławska kapituła katedralna ograniczyła możliwość przyjmowania w swe szeregi „obcych”, co było skierowane przeciwko Polakom, decyzja ta była wyjaśniana na forum soboru bazylejskiego. Przesłuchano tutaj siedmiu świadków ze Śląska, reprezentujących miejscowe duchowieństwo, ale pochodzących z różnych warstw społecznych. Z ich zeznań wynika, że w Polsce i na Śląsku mieszkają dwa różne narody (łacińskie naciones nie odpowiada jednak treści tego pojęcia, wykształconej w wieku XIX), różniące się „życiem, obyczajami i językiem”. Wskazywali oni ponadto, że podobne praktyki stosowane są w Polsce, w Czechach i w Italii, z czego wynika, że Śląsk traktowali jako odrębną jednostkę. Twierdzili co prawda, że z narodowości są Niemcami (Teutunici), ale chodziło o Niemców, dla których ojczyzną (patria) był Śląsk. Wśród obcych wymieniali też niemieckojęzycznych mieszkańców państwa krzyżackiego w Prusach, zresztą jakaś ogólnoniemiecka tożsamość nie istniała ani wówczas, ani jeszcze przez długie stulecia. W zeznaniach tych pojawiały się też wątki ekonomiczne: Polacy i inni obcy wywożą dochody z kościelnych prebend za granicę, do siebie, zamiast zużytkować je dla dobra miejscowej ludności, np. pod postacią udzielanej tutaj jałmużny. Bardzo ważnym argumentem przeciwko Polakom wysuwanym przy tej okazji był zarzut o ich współpracę z czeskimi husytami. Była to kluczowa kwestia, gdyż po wybuchu krwawej rewolucji husyckiej w 1419 r. Śląsk stał się krainą „frontową”, na pierwszej linii walki, narażoną z tego powodu na liczne najazdy i zniszczenia[20]. Fakt, że Śląsk pozostał po stronie katolickiej, doprowadził z biegiem czasu do silnego antagonizmu śląsko-czeskiego. Już w połowie XV w. funkcjonował na Śląsku zwrot „czeska wierność”, który był synonimem zdrady. Mimo to długo uważano, że naturalną koleją rzeczy ziemia ta należy do Królestwa Czeskiego. Kiedy po śmierci Zygmunta Luksemburskiego Czesi w 1438 r. prowadzili negocjacje z Polakami w kwestii obsady tronu, to ośmiu śląskich książąt oświadczyło, że mogą złożyć hołd Kazimierzowi Jagiellończykowi jako królowi czeskiemu. Chodziło im o storpedowanie jakichkolwiek kroków, które mogłyby doprowadzić do przekazania Śląska Polsce, o czym wówczas zakulisowo się mówiło[21]. Dopiero późniejsze wydarzenia, a zwłaszcza wybór na króla Czech umiarkowanego husyty Jerzego z Podiebradu (1458), który na Śląsku był powszechnie krytykowany, a głównym ośrodkiem oporu był Wrocław, doprowadziły do trwalszego pęknięcia w relacjach śląsko-czeskich.

 

Pieczęć Bolesława Rogatki (1220–1278), najstarszego syna Henryka Pobożnego i księżniczki czeskiej Anny. Po śmierci ojca na polach legnickich 9 kwietnia 1241 r. został władcą Dolnego Śląska, ziemi krakowskiej, połowy Wielkopolski i ziemi lubuskiej

 


Podczas kazań głoszono, że heretyk nie może być królem, tak samo jak nigdy nie będzie nim „koronowany koń, wół albo osioł”. Taki stan rzeczy sprzyjał wiązaniu pewnych nadziei z Polską Kazimierza Jagiellończyka, kiedy jednak spełzły one na niczym, w tekstach śląskich znowu zaczęły dominować opinie, że Polacy „bardziej skłonni są do złego, niż do dobrego”. Tak pisał autor wrocławski, natomiast roczniki głogowskie wprost nazwały Jagiellończyka szatanem, a Polaków oskarżono o powodowanie zniszczeń tak wielkich, jakich „nigdy nie doznano od heretyków”[22].

Tworzący swoje pomnikowe dzieło w 2. połowie XV w. Jan Długosz, gruntownie wykształcony miłośnik ojczystych dziejów, miał silne poczucie przynależności Śląska do Korony Polskiej. Poczucie to jednak dotyczyło w równym stopniu wszystkich ziem, które kiedykolwiek w przeszłości były politycznie związane z Polską, a o czym dziejopis dowiedział się, analizując dawne kroniki i dokumenty. Dlatego nie budzi zdziwienia jego wpis dokonany po zawarciu pokoju toruńskiego z zakonem krzyżackim w 1466 r., kiedy pod władzę Kazimierza Jagiellończyka przeszło m.in. Pomorze Gdańskie. Długosz najpierw wyraził głębokie zadowolenie z tego faktu, a następnie dodał: „Wierzę, że byłbym szczęśliwszy, gdyby na moich oczach, za miłosierdziem Bożym zwrócono też i zjednoczono z Królestwem Polskim Śląsk, ziemię lubuską i słupską, w których znajdują się trzy biskupstwa ufundowane przez pierwszego króla Polski Bolesława Wielkiego i jego ojca Mieczysława, mianowicie wrocławskie, lubuskie i kamieńskie; odszedłbym bowiem stąd weselszy i leżałbym w moim śnie przyjemniej i milej odpoczywając”[23]. To był punkt widzenia członka intelektualnej elity, przytaczany zresztą również na innych kartach jego dzieła, nie podzielali go natomiast ani ówcześni polscy politycy, ani tym bardziej „naród polityczny” Śląska.


 

Pierwsza mapa Śląska narysowana w 1561 r. przez Martina Helwiga, niemieckiego pedagoga i kartografa działającego we Wrocławiu, będąca aż do XVIII w. wzorem dla kolejnych wydawnictw

 


Na Śląsku mieliśmy do czynienia z dość specyficzną sytuacją, sprzyjającą budowaniu poczucia regionalnej odrębności. Dla ludzi średniowiecza identyfikacja z własnym krajem, rozumianym jako pośredni szczebel między „państwem” a rodzinną miejscowością, parafią, powiatem itd., była niesłychanie ważna. Losy polityczne Śląska, fakt posiadania własnej diecezji, od XIV w. tylko nominalnie związanej z metropolią gnieźnieńską, oraz wykształcenie się w XV w. ogólnośląskich zgromadzeń stanowych, grupujących przedstawicieli książąt i miast, sprawiały, że regionalna identyfikacja na tym obszarze bardzo się ukorzeniła[24]. Analogiczne zjawiska możemy zresztą obserwować w średniowiecznych krzyżackich Prusach, a proces ten pogłębiał się po sekularyzacji zakonu i powstaniu Prus książęcych[25].


 

Herb księcia cieszyńskiego z Wernigeroder Wappenbuch (ok. 1475–1500)

 


Pozostaje tylko dodać, że etniczne i regionalne identyfikacje mieszkańców Śląska w późnym średniowieczu nie mają związku ze świadomością narodową jego mieszkańców w XIX i XX w., bo te zagadnienia należą do innej opowieści.



[1] T. Jurek, Dziedzic Królestwa Polskiego książę głogowski Henryk (1274–1309), wyd. II, Kraków 2006, s. 217.

[2] Ibidem, s. 133–134.

[3] J. Kurtyka, Odrodzone Królestwo. Monarchia Kazimierza Wielkiego i Władysława Łokietka w świetle nowszych badań, Kraków 2001, s. 15–16 – co do oceny skali tego zjawiska wśród historyków zaznaczają się spore różnice zdań.

[4] T. Jurek, Obce rycerstwo na Śląsku w XIV wieku, Poznań 1996, s. 152.

[5] Po łacinie regnum ablatum; w przekładzie polskim chyba zbyt słabo: „zabrane posiadłości” – Kronika Thietmara, tłum. M. Z. Jedlicki, Kraków 2002, s. 62.

[6] Anonim tzw. Gall, Kronika polska, tłum. R. Grodecki, Wrocław 2008, s. 132–136.

[7] Mistrz Wincenty Kadłubek, Kronika polska, tłum. B. Kürbis, Wrocław 2003, s. 136–137.

[8] Zob. B. Zientara, Henryk Brodaty i jego czasy, wyd. II, Warszawa 1997.

[9] T. Jurek, Dziedzic Królestwa, s. 196–197.

[10] Idem, Obce rycerstwo, s. 150–152.

[11] Idem, Die Entwicklung eines schlesischen Regionalbewußtseins im Mittelalter, “Zeitschrift für Ostmitteleuropa-Forschung” 47, 1998, s. 27–29.

[12] Księga henrykowska, wyd. R. Grodecki, Poznań 1949, s. 273, 279.

[13] T. Jurek, Die Entwicklung, s. 31.

[14] Ibidem, s. 32.

[15] Ibidem, s. 32–33.

[16] Monumenta Poloniae Historica, t. III, Lwów 1878, s. 518.

[17] E. Maleczyńska, Ruch husycki w Czechach i w Polsce, Warszawa 1959, s. 263.

[18] Monumenta, s. 537.

[19] Ibidem, s. 540.

[20] T. Jurek, Die Entwicklung, s. 36–37.

[21] H. Manikowska, Świadomość regionalna na Śląsku w późnym średniowieczu, [w:] Państwo, naród, stany w świadomości wieków średnich, Warszawa 1990, s. 261.

[22] Ibidem, s. 264–265.

[23] J. Długosz, Roczniki czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego, tłum. J. Mrukówna, ks. 12 (1462–1480), Warszawa 2009, s. 186.

[24] H. Manikowska, Świadomość, s. 257; T. Jurek, Die Entwicklung, s. 21.

[25] J. Małłek, Dwie części Prus. Studia z dziejów Prus Książęcych i Prus Królewskich w XVI i XVII wieku, Olsztyn 1987, s. 9–17.