Ręczny karabin maszynowy wz.28

Autor: Leszek Erenfeicht

 Ręczny karabin maszynowy wz.28

 

  Rkm wz.28 jest jednym z najłatwiej rozpoznawalnych wzorów broni maszynowej używanej przez żołnierza polskiego we wrześniu 1939 r. Przyjęty w wyniku zakupu licencji zagranicznej, na skutek problemów z realizacją umowy stał się bronią niemal od podstaw skonstruowaną w Polsce.

 Geneza

 Karabin maszynowy był wytworem amerykańskiej rewolucji przemysłowej, Amerykanami byli wszyscy liczący się pionierzy tej broni (Maxim, Lewis, Browning, Benet), a mimo to Armia Stanów Zjednoczonych przystąpiła 6 kwietnia 1917 roku do wojny światowej uzbrojona w zaledwie 1305 sztuk automatycznych karabinów maszynowych (w tym 665 rkm Benet-Mercier wz.09) oraz około setki ręcznie napędzanych kartaczownic Gatlinga. Benet-Mercier był koszmarną pomyłką. Kiedy meksykańscy rebelianci Pancho Villi zaczęli najeżdżać pograniczne miasteczka za Rio Grande, w jednej z nocnych potyczek okazało się, że broni tej nie sposób obsługiwać po zmroku. Nikt tego wcześniej nie sprawdził, co jest wyraźnym dowodem na to, jak marginalną pozycję w taktyce Armii Stanów Zjednoczonych zajmował karabin maszynowy, który po drugiej stronie Atlantyku niepodzielnie panował nad polem bitwy na wszystkich frontach. W roku 1916 przynajmniej niektórzy co światlejsi oficerowie zaczęli zdawać sobie sprawę z dysproporcji w uzbrojeniu armii amerykańskiej i europejskich. Kiedy w ślad za grasantami Pancho Villi wyruszała do Meksyku ekspedycja karna generała Pershinga, interwencyjnie zakupiono w firmie Savage w Utica 350 produkowanych tam dla Anglików karabinów maszynowych Lewisa na brytyjski nabój .303, byle tylko wojsko nie musiało iść w pole bez broni maszynowej.

Rozpaczliwemu brakowi broni maszynowej mógł zaradzić tylko cud – albo interwencja Johna M. Browninga. Geniusz jak zwykle nie zawiódł i na początku 1917 roku przedstawił prototypy od razu dwóch karabinów, które z nawiązką wyrównały amerykańskie zacofanie w kwestii broni maszynowej: ciężkiego chłodzonego wodą, potem nazwanego wz.1917 oraz Automatic Machine Rifle. Los zrządził, że obie te konstrukcje trafiły potem w ręce żołnierza polskiego, jako – odpowiednio – ciężki karabin maszynowy wz.30 i ręczny karabin maszynowy wz.28.

AMR był bronią nowej klasy, nazywanej w Europie ręcznym karabinem maszynowym, za której prekursora uważa się duńskiego Madsena. Broń, rozmiarami zbliżona do karabinu piechoty, obsługiwana była i przenoszona przez jednego żołnierza, zdolnego prowadzić z niej ogień w każdej postawie: leżąc, klęcząc i stojąc z ramienia oraz z biodra, a dzięki zasilaniu z magazynków pudełkowych także w ruchu. AMR działał na zasadzie odprowadzania gazów prochowych z przewodu lufy, z zamkiem ryglowanym przez kolankową dźwignię ryglującą, wprowadzaną w oporę ryglową tylnej części okna wyrzutowego i strzelał z zamka zamkniętego. Konstruktor wkrótce doszedł jednak do wniosku, że w broni przeznaczonej do strzelania seriami, a chłodzonej powietrzem strzelanie z zamka zamkniętego nie jest najszczęśliwszym pomysłem. Gdy w marcu i kwietniu w zakładach Colta powstała pierwsza modelowa partia AMR na próby wojskowe wyznaczone w maju 1917 r., konstruktor dokonał w ich konstrukcji zasadniczej zmiany – karabiny te strzelały już z zamka otwartego. Dzięki tej zmianie broń pozostająca z zamkiem w tylnym położeniu mogła się chłodzić pomiędzy seriami, likwidując zagrożenie samozapłonu naboju wprowadzonego do komory nabojowej rozgrzanej lufy.

Zanim erkaem Browninga trafił do seryjnej produkcji, dokonano kolejnej zmiany – umieszczone u góry komory zamkowej okno wyrzutowe przeniesiono na prawą stronę i znacznie zmniejszono, by zminimalizować ilość zanieczyszczeń dostających się tą drogą. W tej formie, bez chwytu pistoletowego i dwójnogu, karabin wszedł do uzbrojenia Armii Stanów Zjednoczonych jako Browning Automatic Rifle (BAR) wz.1918. A dalej to już zupełnie inna historia...

 Ręczne karabiny maszynowe w WP

 Odradzające się w 1918 roku Wojsko Polskie odziedziczyło po zaborcach, otrzymało w ramach pomocy wojskowej lub zakupiło ręczne i lekkie karabiny maszynowe wielu typów, wzorów i kalibrów. Powodowało to spore kłopoty zaopatrzeniowe. Większość tej broni miała za sobą trudy wojny światowej, co nie pomagało zachować jej w sprawności technicznej. Kiedy państwo i wojsko już jako tako okrzepło, zaczęto się rozglądać za jakimś nowoczesnym ręcznym karabinem maszynowym zdolnym zastąpić barwną, lecz dokuczliwą mozaikę przestarzałych typów. W tym celu ogłoszono konkurs, który odbył się w Warszawie w lipcu 1924 roku. Nie przyniósł on decydującego rozstrzygnięcia, ale pozwolił wyłonić uczestników zaproszonych do drugiego konkursu na początku roku 1925. Wśród uczestników tej pierwszej odsłony był również zgłoszony przez belgijską Fabrique Nationale z Herstal koło Liège „Fusil Mitrailleur Mle 1924 (FML 1924)”, czyli Colt Model 1924 Automatic Rifle, produkowany przez Colta. Colt i FN, po okresie walki o prawa do sprzedaży konstrukcji Browninga, po wojnie pogodziły się bardzo szybko i FN została jednym z najlepszych klientów giganta z Hartford, bardzo skutecznie sprzedając karabiny maszynowe produkcji Colta. Współpraca dotycząca pochodnych BAR, opartych na gruntownie przekonstruowanym eksportowym karabinie Model 1919, datuje się od listopada 1920 roku. Podpisano wtedy umowę licencyjną dotyczącą ich produkcji i eksportu do kontynentalnej Europy. Najważniejszym z punktu widzenia dalszej części tej historii postanowieniem było, że do czasu uruchomienia własnej produkcji FN będzie otrzymywać od Colta karabiny z 10-procentowym upustem. Wobec takiego zapewnienia Belgom nie spieszyło się uruchamiać własnej produkcji do czasu otrzymania naprawdę dużych zamówień.

Jedna z uroczystości wręczania broni zakupionej z funduszy FON, tym razem w pułku ułanów. Wśród broni czekającej na wręczenie widoczny rkm wz28 późnej serii produkcyjnej, kawaleryjskie kbk wz.98 i ckm wz.30 na kawaleryjskiej podstawie wz.36.

 

Wbrew temu, co się do tej pory pisywało o roli FN w produkcji erkaemu i polskich konkursach, dostawy karabinów Colta do Belgii trwały aż do września roku 1928 – dopiero wtedy ruszyła ich produkcja na miejscu. Ogółem Colt dostarczył Belgom 829 sztuk, z tego przytłaczającą większość stanowiła partia 703 karabinów kalibru 6,5 mm dla Szwecji. Karabiny te (Kulsprutagevär m/21) wykonane były w wymiarach calowych i potem, kiedy Szwedzi przejęli ich wytwarzanie (udoskonalone Kg m/37 z wymienną lufą produkowała już Carl Gustaf Stads Gevärfaktori w Eskilstunie), zachowali je, dzięki czemu do dziś mają one części wymienne z karabinami amerykańskimi. Wśród pozostałych jest łącznie 1 M1922, 2 M1924 i 36 karabinów M1925 w wymiarach calowych na nabój 7,92x57 mm, zamówionych przez Polskę. M1924 różnił się znacznie od amerykańskiego wojskowego BAR. Sprężynę powrotną przeniesiono w nim z wnętrza suwadła, gdzie poddana była nadmiernej temperaturze, do kolby, gdzie osadzono ją wewnątrz tulei przeprowadzonej przez zderzak suwadła. Dodano chwyt pistoletowy, a w wersji M1925 (znanej również jako Colt R 75 i Colt Monitor) także ciężką, żebrowaną lufę, pokrywki gniazda magazynka i otworu wyrzutowego oraz dwójnóg. Te ostatnie zmiany wynikały z różnic doktrynalnych. Amerykańskie BAR wz.1918 nie miały chwytów i dwójnogów, gdyż amerykańska doktryna przewidywała używanie ich jako karabinów automatycznych, z których strzela się we wszystkich trzech postawach z klasycznego złożenia karabinowego, z oparciem kolby o ramię i podtrzymywaniem broni lewą ręką. Większość armii europejskich traktowała ją jednak jak ręczny karabin maszynowy i zakładała postawę leżąc z oparciem na dwójnogu jako zasadniczą do prowadzenia z niego ognia. O ile układ klasycznej kolby z szyjką bez chwytu pistoletowego ułatwia strzelanie z wolnej ręki, o tyle do strzelania z podparciem znacznie wygodniejszy jest wydzielony chwyt pistoletowy, wiszący niemal pionowo pod komorą zamkową. Gruba lufa z żebrowaniem ułatwiającym chłodzenie pozwalała zaś na prowadzenie znacznie intensywniejszego ognia seriami niż konfiguracja amerykańska.

Zbadany w 1924 roku karabin eksportowy Colta oferowany przez FN zwrócił na siebie uwagę i zdaniem fachowców dobrze rokował na przyszłość. Przed kolejną edycją zespół pod kierownictwem majora Tadeusza Felsztyna z Centralnej Szkoły Strzelniczej w Toruniu przeprowadził serię badań. Poddano im dwa egzemplarze erkaemu o różnych długościach lufy (M1922 z lufą 500 i M1924 z lufą 600 mm), przy czym jeden z nich (M1922) miał mechanizm opóźniacza zmniejszający szybkostrzelność. Dwójnóg M1922 zamontowany był u wylotu lufy, a broń miała ponadto amerykańską obudowę mechanizmu spustowego, bez chwytu pistoletowego. Karabin w tej wersji uznano za nadmiernie i bez żadnej potrzeby skomplikowany, faworyzując M1924. Jego konkurentami byli Duńczycy (Madsen M/24) Brytyjczycy (Farquhar Mk I i Vickers-Berthier Mk I), Francuzi (Hotchkiss Mle1922, Lewis Mle1923, Chatellerault Mle1924) i Czesi (Praha I-23), a poza konkursem zaprezentowano włoski A.L.A. i szwajcarski Furrer. Do kolejnego etapu zakwalifikowano erkaemy Browninga, Hotchkissa i Lewisa. Rozpatrując uzyskane wyniki, Komitet do Spraw Uzbrojenia i Sprzętu (KSUS) zalecił rezygnację z kolejnego etapu prób, zamknięcie konkursu i wprowadzenie erkaemu systemu Browninga, z zakupem egzemplarzy do prób wojskowych. Tego zalecenia nie wprowadzono jednak w życie z braku w budżecie wojska 5 milionów złotych na zakup partii próbnej. Rok później znalazły się pieniądze i zamówiono 36 sztuk ulepszonego karabinu M1925 na nabój Mausera. Karabiny te przydzielono – po tuzinie – wraz z podobną liczbą konkurencyjnych karabinów Hotchkiss Mle1922 i Lewis Mle1923 trzem pułkom piechoty do prób poligonowych. Na podstawie uzyskanych w trakcie tych prób doświadczeń w roku 1927 podjęto ostateczną decyzję o wyborze rkm Browninga jako zasadniczego typu lekkiej broni maszynowej dla WP i zakupie liczącej kilka tysięcy sztuk partii wstępnej, a w perspektywie – licencji na ich wytwarzanie w kraju.

 Rkm wz.28

 Kiedy do Herstal przyszła wiadomość o decyzji Warszawy, w dyrekcji koncernu zapanował lekki popłoch. Pośpiesznie zaczęto uruchamiać produkcję karabinu, wprowadzając od razu zażądane przez Polaków zmiany. Z dwóch przedstawionych im modeli, z lufami 500 i 600 mm, wybrali ten z dłuższą lufą, a potem wersję M1925. Polscy żołnierze nie byli jednak przyzwyczajeni do celowników przeziernikowych i chcieli mieć celownik ze szczerbiną. Zachowanie właściwego odstępu od oka wymusiło odwrócenie ramienia celownika, co z kolei skróciło linię celowniczą. Żeby zachować jej długość, przedłużono lufę do 611 mm. Niezbędnych przeliczeń koniecznych do zaprojektowania odwróconej krzywizny podstawy celownika dokonała Centralna Szkoła Strzelnicza w Toruniu. Dwójnóg miał być przesunięty z wylotu lufy na rurę gazową tuż za regulatorem, jak w M1925, ale jego ostrogi zastąpione płozami.

Dnia 10 grudnia 1927 roku podpisano kontrakt, na mocy którego zamówiono w Belgii 10 000 sztuk broni z polskimi poprawkami. Kontrakt ten był bardzo ważną cezurą w historii FN. Polacy zamówili pierwszą liczącą się partię karabinów, co pozwoliło Belgom na uruchomienie własnej produkcji i zakończenie importu z Ameryki. Uruchomienie produkcji wymagało jednak konwersji rysunków z wymiarów calowych na metryczne, co okazało się zadaniem znacznie trudniejszym, niż pierwotnie przypuszczano. Według postanowień kontraktu Belgowie mieli dostarczyć zamówione erkaemy do końca września 1929 roku, jednocześnie przekazując za osobną opłatą dokumentację techniczną, umożliwiającą podjęcie produkcji licencyjnej.

Ręczny karabin maszynowy wz.28 wczesnych serii rozłożony częściowo. 1- Kolba; 2- komora zamkowa; 3- lufa; 4- oś tylnej dźwigni ryglującej; 5- dźwignie ryglujące; 6- zamek; 7- kurek; 8- żerdź urządzenia powrotnego; 9- suwadło z tłokiem gazowym; 10- pokrywka okna wylotowego; 11- rękojeść napinacza; 12- tłok gazowy; 13- komora spustowa; 14- sworzeń komory spustowej; 15- magazynek; 16- sworzeń rury gazowej; 17- łoże; 18- rura gazowa; 19- regulator gazowy; 20-dwójnóg; 21- pokrywka gniazda magazynka.

Problem tylko w tym, że aż do podpisania kontraktu z Polakami FN nie miała w ogóle praw do odsprzedaży licencji, której w dodatku sama jeszcze nie wdrożyła! Dopiero w lutym 1928 roku wywiązała się na ten temat korespondencja między Herstal a Hartford. W jej toku ustalono, że FN miała płacić jedynie 10 dolarów tantiem za każdy sprzedany do Polski wyprodukowany erkaem (za amerykańskie należało się 50 USD), ale na razie nadal nie było zgody na przekazanie licencji. Dzięki temu porozumieniu możemy się jednak dowiedzieć, jak były realizowane dostawy z polskiego kontraktu. Do tej pory we wszystkich opracowaniach na ten temat powtarzano informację, że pierwsza partia, od razu 8500 sztuk, dotarła w listopadzie 1929 roku. Prawda wygląda nieco inaczej, co możemy prześledzić zaglądając do przelewów bankowych FN dla Colta. Tantiemy należały się od chwili przekazania karabinów polskim władzom, więc daty przelewów dość wiernie oddają daty i liczebność dostaw.

 

Dostawy rkm wz.28 produkcji FN według rozliczeń z Coltem

Data

16.07.1929

9.12.1929

4.01.1930

5.02.1930

26.02.1930

12.03.1930

Liczba

1474

2827

2682

1350

1303

364

 

Pół roku opóźnienia w dostawach karabinów i dostarczenie niepełnej dokumentacji licencyjnej spowodowały zrozumiałe iskrzenie na linii Warszawa–Herstal. Fabryka Karabinów Państwowych Wytwórni Uzbrojenia (PWU-FK) powołała specjalny zespół konstrukcyjny, który zajął się analizą pomiarową dostarczonych wcześniej karabinów produkcji amerykańskiej i konwertowaniem, a w dużej części odtwarzaniem dokumentacji. W jego skład weszli znani z późniejszych lat konstruktorzy i technolodzy PWU-FK: Bolesław Jurek, Jan Skrzypiński, Wacław Przybyłkowski i Tadeusz Wasiliew. Belgowie wpadli we własne sidła. Od początku wprowadzali stronę polską w błąd, przedstawiając się jako producent dostarczanych do Polski egzemplarzy modelowych, a tymczasem sami, jak się okazało, nawet do tej pory nie zweryfikowali otrzymanej z Ameryki dokumentacji. Zawierała ona sporo błędów, które powielono przy konwertowaniu na miary metryczne, tak że w końcu Polacy zażądali dokumentacji oryginalnej i cały blef wyszedł na jaw. Oburzeni kontrahenci wypowiedzieli umowę w części dotyczącej opłat za dokumentację, płacąc jedynie za dostarczone karabiny. Zanosiło się na międzynarodowy skandal, ale w końcu doszło do ugody poza sądem. Polacy zapłacili 125 000 USD za dostarczoną część dokumentacji produkcyjnej, oszczędzając ponad 200 000 USD, za które dokończono prace prowadzone w Warszawie.

 Rkm wz.28 na ćwiczeniach, poligon Nowa Dęba, 1938 r. Na lufie zamontowany odrzutnik do strzelania ślepą amunicją.

 

Produkcja krajowa

 Pierwsze dwa modelowe egzemplarze rkm wz.28 wykonane w całości w kraju były gotowe w styczniu 1929 roku. W marcu zmontowano trzy kolejne, które poddano intensywnym próbom. W ich następstwie wykazano, że dorównują one jakością produktom belgijskim. Od początku 1930 roku rozpoczęła się produkcja seryjna, początkowo na małą skalę, bo wojsko zamówiło jedynie 600 sztuk. W kolejnych latach WP kupowało już więcej, ale nadal nie były to oszałamiające ilości.

 

Dostawy rkm wz.28 produkcji PWU-FK odebrane przez Wojsko Polskie

Rok

1931

1932

1933

1934

1935

1936

1937

1938

1939 (I kw.)

Liczba

2400

860

1355

1550

1500

580

650

900

315

 

?ącznie wojsko zakupiło w PWU-FK 10 700 ręcznych karabinów maszynowych wz.28. Nawet jeśli PWU-FK była przeciążona zamówieniami na ciężkie karabiny maszynowe, co spowodowało w 1932 roku przeniesienie przygotowań produkcji Visa do PWU-FB w Radomiu, to erkaemów mogła wyprodukować zdecydowanie znacznie więcej. W 1938 roku kierownictwo PWU-FK oceniało zdolność produkcyjną w pierwszym kwartale 1939 roku na 1800 egzemplarzy, z których WP odebrało tylko 315, a więc 17,5%!

Inne formacje uzbrojone o charakterze paramilitarnym, jak Policja Państwowa i Straż Graniczna, także zamawiały rkm wz.28, ale były to ilości śladowe. Straż Graniczna w 1930 roku zakupiła 9 sztuk dla Centralnej Szkoły SG w Rawie Ruskiej, ale potem już nie kupowała rkm wz.28 z własnych środków. Społeczeństwo wielkopolskie zakupiło łącznie kilkadziesiąt Browningów dla placówek SG na swoim terenie. W związku z zaostrzeniem sytuacji politycznej w marcu 1939 roku, gdy w ramach SG tworzono plutony wzmocnienia, mające wspierać załogi najbardziej zagrożonych placówek, Straż otrzymała dla nich partię 67 sztuk tej broni z zapasów wojskowych.

Policja Państwowa także nie była liczącym się nabywcą rkm wz.28. Niewielkie ilości trafiły do wybranych komend wojewódzkich – wiadomo na przykład, że sześć egzemplarzy przydzielono Komendzie Głównej Policji Województwa Śląskiego w Katowicach.

By utrzymać zdolność produkcyjną, PWU-FK usiłowała pozyskiwać zamówienia zagraniczne. Za pośrednictwem syndykatu Stowarzyszenie Przemysłu Wojennego (SEPEWE) sprzedano za granicę 1880 rkm wz.28. Najwięksi odbiorcy to republikańska Hiszpania w czasie wojny domowej i niektóre kraje Bliskiego Wschodu.

?ącznie więc do roku 1939 w PFK w Warszawie powstało między 12 a 13 tysięcy rkm wz.28.

 Rozwój rkm wz.28

Od pierwszych dni trwały prace zmierzające do udoskonalenia konstrukcji broni. Z początku udoskonalenia dotyczyły regulatora gazowego i tłoka, wprowadzenia nowego wyrzutnika i zmiany konstrukcji sprężyny zaczepu kurkowego. Wzmocniono też połączenie lufy z komorą zamkową, a większość wspomnianych udoskonaleń zaprojektował mjr Władysław Ostrowski z CSS w Toruniu.

Ręczne karabiny maszynowe (od tyłu): amerykański BAR wz.1918A2 z okresu wojny koreańskiej z dodanym dwójnogiem, oporą ramieniową i plastikową oprawą, belgijski FN FML 1930 i polski wz.28.

 

W dalszej kolejności przystosowano broń do strzelań przeciwlotniczych, zaopatrując ją w podstawę do muszki kołowej wz.29. Pozwalało to, przy wykorzystaniu podstawy trójnożnej wz.29 lub specjalnych uchwytów montowanych na tankietkach i pojazdach, zwalczać nisko lecące samoloty.

W celu lepszego przystosowania do strzelania leżąc zmieniono kształt kolby, tak by broń opierała się wyżej na ramieniu. Z jakiegoś powodu nie chciano bowiem w tym celu skopiować rozwiązania belgijskiego – rozkładanej opory ramieniowej. Po kilku latach okazało się jednak, że nie był to najlepszy pomysł i w rozwojowych wersjach z szybkowymienną lufą wprowadzono jednak rozkładaną oporę ramieniową.

Doświadczenia poligonowej eksploatacji wykazały konieczność zaopatrzenia muszki w pierścieniową osłonę, chroniącą przed uszkodzeniami mechanicznymi.

Rozważano możliwość wprowadzenia wersji szkoleniowej rkm dostosowanej do amunicji .22 Long Rifle bocznego zapłonu. Inżynier Józef Maroszek z PWU-FK zaprojektował nawet odpowiedni prototyp, ale ostatecznie produkcji nie podjęto.

Zdobyczny rkm wz.28 w rękach żołnierzy Wehrmachtu, front wschodni, jesień 1941 r.

 

Po dziesięciu latach od powstania broni przyszedł czas na zakrojoną na szeroką skalę modernizację erkaemu. Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie wytyczyło dwa kierunki działania: zwiększenie celności i opracowanie systemu szybkiej wymiany lufy. To pierwsze zamierzano osiągnąć poprzez wzmocnienie konstrukcji dwójnogu, zastąpienie kolby z „rybim ogonem” kolbą z rozkładaną oporą ramieniową i podpórką o regulowanej wysokości, wreszcie przez zastosowanie hamulca wylotowego łagodzącego odrzut broni. Większość naszych autorów zarzuca Belgom, że w konstrukcji rkm FML 1930 dla własnej armii skopiowali część modyfikacji wprowadzonych przez Polaków przy okazji uruchamiania produkcji rkm wz.28. Abstrahując już od tego, że ten zarzut stawiany przez Wilniewczyca jest po prostu nieprawdziwy, jak – co trzeba stwierdzić z bólem – większość jego opinii, to i tak przy tworzeniu rkm wz.28/38B i 28/39T wzięliśmy na nich odwet, gdyż jego konstrukcja miała wiele wspólnego z wówczas stworzonym przez Dieudonne Saive’a FN Modèle D. Prototypy różniły się sposobem wymiany lufy – jeden miał zatrzask wzorowany na belgijskim Mle D, drugi na szwedzkim karabinie Kg m/37. PFK wykonała odpowiednie egzemplarze, do prób nad nimi przystąpiono na wiosnę 1939 roku. Niestety, z powodu wojny żaden nie zdążył już wejść do produkcji.

Rkm wz.28 nie był jednak jedyną konstrukcją produkowaną w Polsce opartą na BAR lub jego pochodnych. W połowie lat 30. Wawrzyniec Lewandowski z PWU-FK stworzył nowy karabin maszynowy obserwatora (czyli ruchomy, w odróżnieniu od „karabinu maszynowego pilota”, zabudowanego na stałe), zasilany z dyskowego magazynka na 91 nabojów, biorąc za punkt wyjścia rkm wz.28. Z uwagi na wymaganą w walce powietrznej dużą szybkostrzelność broni, znacznie większą niż stosowana powszechnie w broni piechoty tego okresu, konstrukcja broni musiała ulec dość poważnym zmianom. Przy szybkostrzelności teoretycznej rzędu 1100 strz./min., a więc dwukrotnie większej niż w rkm wz.28, 20-nabojowy magazynek tego ostatniego wystarczałby na zaledwie sekundę prowadzenia ognia, toteż trzeba było do zasilania użyć magazynka o większej pojemności. Użycie magazynka dyskowego, wówczas jedynego rozwiązania umożliwiającego osiągnięcie zakładanej pojemności, wymusiło zasadniczą przebudowę całego karabinu. Magazynek taki działa korzystając z zasilania grawitacyjnego – podaje naboje w dół – co wymagało odwrócenia kierunku zasilania i wyrzucania łusek (wz.28 – z dołu do góry, km obserwatora – z góry do dołu). Najprościej byłoby po prostu odwrócić mechanizm karabinu maszynowego do góry nogami, tak jak to zrobiono w Anglii z Maximem, tworząc ckm Vickersa. Ponieważ jednak w celu uproszczenia i potanienia produkcji komora zamkowa miała być jak najmniej zmieniona, przy odwracaniu zasilania trzeba było zachować kierunek ryglowania. Innym problemem było to, że karabin obserwatorski nie miał kolby, jak erkaem, lecz tylce ze spustem. Zmiana konstrukcji mechanizmu spustowego była prosta, ale pozostawał problem urządzenia powrotnego. W pochodnych handlowego amerykańskiego Modelu 1919 zmieniono rozwiązanie użyte w wojskowym BAR, umieszczając sprężynę powrotno-uderzeniową w kolbie, skąd poprzez żerdź popychacza napędzała zamek. Jeśli karabin obserwatora miał nie mieć kolby, trzeba było wymyślić jakieś inne miejsce na sprężynę. Wawrzyniec Lewandowski musiał w tym celu wykonać krok w tył w rozwoju erkaemu Browninga i przywrócił sprężynę powrotną wewnątrz suwadła, podobną jak w BAR wz.1918. Po dwóch latach wytężonych prac karabin maszynowy obserwatora wz.37 został przyjęty do uzbrojenia. Popularnie nazywany „szczeniakiem”, był montowany na najnowocześniejszych samolotach bojowych produkowanych przed wojną, w tym na obserwacyjnych LWS-3 Mewa, oraz bombowcach PZL-46 Sum i PZL-37B ?oś. Karabin obserwatora wz.37 był jedyną na świecie specjalizowaną lotniczą wersją ręcznego karabinu maszynowego Browninga.

 Życie wewnętrzne rkm wz.28

 Rkm wz. 28 jest bronią automatyczną o lufie nieruchomej, działającą na zasadzie wykorzystania energii gazów prochowych odprowadzanych z lufy i z zamkiem ryglowanym dźwignią kolankową. Chłodzony jest powietrzem i zasilany z wymiennego magazynka pudełkowego o pojemności 20 nabojów 7,92x57 mm.

Po załadowaniu broni strzelec odciąga rękojeść napinania umieszczoną nietypowo dla broni z tego okresu – po lewej stronie komory zamkowej. Napinacz odciąga suwadło w tylne położenie, aż zaskoczy ono na zaczep spustowy. Po odciągnięciu zamka rękojeść należy ręcznie popchnąć w położenie wyjściowe, gdzie będzie w czasie strzelania spoczywać nieruchomo, utrzymywana zatrzaskiem.

Ściągnięcie spustu zwalnia suwadło z zaczepu spustowego i rusza ono naprzód pod wpływem umieszczonej w kolbie sprężyny powrotno-uderzeniowej, działającej za pośrednictwem żerdzi (popychacza). Podajnik zamka połączonego dwuczęściową dźwignią ryglową z suwadłem wysuwa nabój ze szczęk magazynka i dosyła go do komory nabojowej lufy. W trakcie domykania zamka zgrubienia wodzideł powodują częściowe uniesienie („złamanie”) zawiasu łączącego obie części dźwigni ryglowej. Dalszy ruch suwadła po oparciu czółka zamka o wlot lufy powoduje uniesienie dużej dźwigni ryglującej do momentu wprowadzenia jej występu w oporę ryglową wyciętą w górnej ściance komory zamkowej i zaryglowanie zamka. Uniesienie rygla odsłania iglicę, w którą uderza posuwający się wraz z suwadłem kurek, powodując odpalenie naboju.

Gazy prochowe wydostające się z lufy do komory gazowej, gdy pocisk minie otwór odprowadzający w lufie, działają na tłok gazowy, odrzucając go do tyłu. Tłok popycha do tyłu suwadło. Jałowy skok suwadła trwa akurat tyle, by pocisk zdążył opuścić lufę, po czym kurek suwadła, pociągając za dolną (małą) dźwignię ryglową, wysuwa górną (dużą) dźwignię ryglową z opory komory zamkowej. Odryglowanie pozwala teraz cofnąć zamek, który wyciąga z komory nabojowej lufy łuskę, wyrzucaną przez okno umieszczone w górnej części prawej ścianki komory zamkowej.

Cofające się suwadło za pośrednictwem żerdzi napina sprężynę powrotno-uderzeniową w tulei wewnątrz kolby i w końcu swej drogi uderza w pierścienie amortyzatora otaczającego gniazdo sprężyny.

Jeżeli dźwignia bezpiecznika-przełącznika ognia ustawiona jest na ogień maszynowy, cykl powtarza się do zwolnienia spustu lub wyczerpania amunicji. Jeżeli na ogień pojedynczy – przerywacz zatrzymuje zamek w tylnym położeniu, a po zwolnieniu spustu suwadło zwolnione z przerywacza opada na zaczep spustowy i broń jest gotowa do oddania następnego strzału. Konstrukcja mechanizmu spustowego sprawia, że przy strzelaniu ogniem pojedynczym trzeba pamiętać o ściąganiu spustu do końca jego drogi, gdyż w przeciwnym przypadku suwadło może się zerwać z przerywacza i broń będzie strzelać dalej.

 Podsumowanie

 Browning wz.28 był podstawową bronią wsparcia drużyny piechoty i z tej roli wywiązywał się wedle relacji współczesnych dobrze, choć z pewnością niewielka pojemność magazynka znacznie ograniczała jego siłę ognia. Użytkownicy oceniali go niezwykle wysoko za jego walory użytkowe, zwłaszcza za niewielką – w porównaniu z innymi ówczesnymi karabinami maszynowymi – masę, dobrą manewrowość ogniową i jakość wykonania. Podkreślano zwłaszcza zalety użycia masywnej ciężkiej lufy i dobre wyważenie broni. Celność rkm była zgodna z ówczesnymi standardami, choć sztywniejszy dwójnóg na pewno mógłby ją poprawić. Według mjr. Władysława Ostrowskiego, eksperta w dziedzinie broni maszynowej, który od początku postulował przyjęcie Browninga, jest to broń prosta w obsłudze i tak niewrażliwa na zacięcia i uszkodzenia, że jak pisał w swojej wydanej w roku 1930 książce Karabiny maszynowe: „nie wymaga zaopatrzenia oddziału w dużą ilość części zapasowych, co wpływa na zmniejszenie kosztu wyrobu, nieprzeciążanie obsługi i warsztatów”. „Regulowanie regulatora gazowego w czasie strzelania [jest] zupełnie zbędne, podczas gdy w innych systemach odgrywa poważną rolę”. „Za ujemną cechę uważać należy trudniejsze niż w innych systemach rozbieranie i składanie, co jednak wobec braku zacięć nie ma większego znaczenia”.

Ręczny karabin maszynowy Browninga wz.28 w położeniu transportowym – ze złożonym dwójnogiem i zamkniętą pokrywą okna wyrzutowego w zamku.

 

Technologia wykonania erkaemu byłaby dzisiaj uznana za nadmiernie praco- i materiałochłonną. Proces technologiczny, w którym niemal wszystkie podzespoły powstawały w wyniku żmudnej obróbki wiórowej odkuwek, był jednak wówczas normą. Najbardziej pracochłonnym podzespołem wszystkich ówczesnych erkaemów była zawsze komora zamkowa. Spory blok doskonałej stali o masie 7–10 kilogramów za sprawą kilkuset operacji na maszynach różnych typów przeistaczał się w około półtorakilogramową skorupę, a reszta wyjściowego bloku w postaci wiórów zaściełała podłogę hali. Taka jednak była wówczas technologia i w broni tak niewielkich rozmiarów niewiele można było na to poradzić, jeśli miała być trwała. Sam Browning zdawał sobie z tego sprawę i powstający równolegle z BAR ckm wz.1917 miał znacznie tańszą w produkcji nitowaną komorę zamkową – ale też jego rozmiary pozwalały na tę oszczędność. Rozrzutna technologia produkcji rkm wz.28 sprawiała, że w PWU-FK kosztował on 2060 zł za sztukę – na owe czasy fortunę. Dla porównania można podać, że produkowany w tej samej wytwórni ckm wz.30 kosztował 3600 zł wraz z podstawą trójnożną, a karabinek wz.29 – zaledwie 214 zł. Moja babcia jako nauczycielka zarabiała wówczas 120 zł miesięcznie – ale nauczyciele zawsze biedowali.

Oznaczenia na komorze zamkowej rkm wz.28 produkcji belgijskiej.

 

Oznaczenia na komorze zamkowej rkm wz.28 produkcji polskiej z roku 1934. Zwraca uwagę założony w tym karabinie przedłużony trzpień komory zamkowej z zestawu przeciwlotniczego.

 

Rozkładanie rkm wz.28 wymagało obrócenia i wyciągnięcia dwóch „zakrętek śrubowych” – kołków z występem mocującym, zaopatrzonych w ramię, ułatwiające obracanie i wyciąganie. Ramiona były lutowane do kołków, co powodowało, że często dochodziło do ich ukręcenia. Żadna zmiana technologii nie pozwalała usunąć tej wady w sensowny ekonomicznie sposób, więc w końcu producent skapitulował i po prostu dokładał do rusznikarskiego przybornika odpowiedni ich zapas.

Niewymienna lufa stanowiła spory mankament w broni przeznaczonej do prowadzenia dość intensywnego ognia, nawet strzelającej z otwartego zamka. Wadę tę spostrzeżono i próbowano usunąć, ale zabrakło już czasu na wprowadzenie do produkcji unowocześnionego wariantu z wymienną lufą. W braku szybkowymiennej lufy żołnierze radzili sobie, jak mogli. W czasie przerw w prowadzeniu ognia lufę zalecano okrywać mokrymi szmatami, a przy ogniu ciągłym nawet polewać wodą – pilnując jednak przy tym, by nie zalać otworów regulatora gazowego.

Lufa rkm wz.28 choć nie szybkowymienna, dawała się wymienić w polowym warsztacie rusznikarskim. Tego starego Browninga (jeszcze produkcji FN) zaopatrzono przy jakiejś okazji w lufę zapasową znacznie młodszą od niego – karabin ma starą kolbę i komorę zamkową, ale lufa ma już tłumik płomienia, pierścieniową osłonę muszki i podstawę do celownika plot.

 

Wysoka jakość użytych materiałów i wykonania sprawiały, że właściwie konserwowany rkm wz.28 jest bronią niemal niezniszczalną. Sporadyczne zacięcia wynikały zwykle z zabrudzenia mechanizmu, wad nabojów lub deformacji magazynka. O jakości użytych materiałów świadczy liczba i stan zachowanych egzemplarzy, które spędziły nieraz wiele lat w „banku ziemskim”, czyli zakopane przez kapitulujące we wrześniu 1939 roku oddziały.

Polskie Browningi docenili obaj okupanci, używając zdobycznych egzemplarzy w swoich armiach. U Niemców nosił on z początku oznaczenie lMG 28(p), później zaś, gdy zaczęto odchodzić od oznaczeń rocznikowych, zmieniono mu oznaczenie na lMG 154(p). Rosjanie nie nadawali mu specjalnego oznaczenia, ale kronika filmowa z listopada 1941 roku relacjonująca słynną defiladę obrońców Moskwy w drodze na front pokazuje wyraźnie, że robotnicze bataliony ochotników uzbrojone są w zdobyczne na „białopolakach” francuskie Berthiery Mle 1907/15 M16 i właśnie rkm wz.28.

Rzut z prawej i przekrój ręcznego karabinu maszynowego wz.28 z „Broni małokalibrowej” Karczewskiego. Rysunek przedstawia pośrednią wersję karabinu, już z nową kolbą, ale jeszcze bez podstawy celownika przeciwlotniczego. Opis do przekroju: 3- wyciąg; 4- rygiel; 5- dźwignia rygla; 6- oś bezpiecznika-przełącznika rodzaju ognia; 7- iglica; 8- sprężyna powrotna; 9- zderzak suwadła; 10- spust; 11- kurek; 12- sprężyna zaczepu kurkowego; 13- zaczep kurkowy; 14- rura gazowa; 15- tłok gazowy; 16- suwadło; 17- żerdź urządzenia powrotnego; 18- przerywacz; 21- sprężyna bezpiecznika; 22- osada zaczepu kurkowego; 23- sprężyna spustowa.

 

W WP era Browninga dobiegła końca wraz z zakończeniem II wojny światowej, gdy złożyły broń ostatnie oddziały partyzanckie, ale przykład innych armii dowodzi, że nie był to wcale kres jego przydatności. BAR przetrwał w Armii Stanów Zjednoczonych do lat tuż przed wojną wietnamską, a w Gwardii Narodowej stanowił powszechne uzbrojenie jeszcze w latach 70.!

 Dane techniczne:

kaliber: 7,92 mm

nabój: 7,92 mm x 57

długość broni: 1110 mm

długość lufy: 611 mm

prędkość początkowa pocisku: 815–850 m/s

szybkostrzelność teoretyczna: 600 strz./min

szybkostrzelność praktyczna: 80 strz./min

pojemność magazynka: 20 nabojów

nastawy celownika: 300–1600 m

zasięg ognia skutecznego: 800–1200 m