Między Polskim katolicyzmem a Rosyjskim prawosławiem

Autor: Tomasz Kempa

Nikogo nie trzeba przekonywać, że religia odgrywała i wciąż odgrywa olbrzymią rolę w kształtowaniu dziejów świata. Dotyczy to zarówno historii ludzkości jako takiej, jak też poszczególnych narodów czy jednostek, które czasami głęboka wiara potrafiła skłaniać do podejmowania wielkich czynów. Często miały one charakter chwalebny, ale przecież nie zawsze tak było. Ze względu na duży wpływ różnych systemów religijnych na ludzi religia bywała bowiem wykorzystywana - i dzieje się to przecież wciąż na naszych oczach - w sposób instrumentalny. Wystarczy wspomnieć tu o odwołujących się do islamu niektórych współczesnych terrorystach. To wykorzystywanie religii do celów pozawyznaniowych miało i wciąż ma różne oblicza. Widać to także wyraźnie w historii naszego narodu. Jakże często słyszymy określenie "Polak-katolik". Mają prawo obruszać się na nie Polacy-wyznawcy innych religii czy wyznań chrześcijańskich, którzy przecież nie są gorszymi polskimi obywatelami ze względu na wyznawaną przez siebie wiarę. Na wojennych cmentarzach żołnierzy polskich z okresu II wojny światowej obok siebie znajdują się groby katolików, prawosławnych, protestantów (różnych wyznań), muzułmanów (Tatarów) czy żydów. W obliczu ofiary życia złożonej na ołtarzu Ojczyzny wszelkie różnice, także wyznaniowe, stają się nieważne.

 


Obrona Jasnej Góry w 1655 roku (mal. January Suchodolski)

 

Tak czy inaczej oczywiste jest, że katolicyzm odgrywał w dziejach naszego narodu olbrzymią rolę, przez długi czas przyczyniając się do wzmocnienia świadomości narodowej i poczucia patriotyzmu wśród Polaków. Nie można przecenić roli polskiego Kościoła rzymskokatolickiego w okresie zaborów czy też w czasie PRL-owskiego zniewolenia, gdy pod jego skrzydła chronili się także niewierzący opozycjoniści. Proces utożsamiania polskości z katolicyzmem rozpoczął się wyraźnie w okresie kontrreformacji, a wpływ na to miały przede wszystkim wojny toczone przez Rzeczpospolitą w drugiej połowie XVII wieku, wszystkie z państwami niekatolickimi: protestanckimi Szwecją, Prusami i Siedmiogrodem, prawosławną Rosją i islamską Turcją. Rzeczpospolita stała się wówczas przedmurzem nie tylko chrześcijaństwa, w kontekście wojen prowadzonych z osmańską Portą i Chanatem Krymskim, ale też katolicyzmu.

Wielką rolę w budzeniu tej ukierunkowanej wyznaniowo świadomości narodowej u Polaków odegrała obrona Jasnej Góry w czasie szwedzkiego "potopu". Choć trwała ona stosunkowo krótko (nieco ponad miesiąc) i z punktu widzenia strategicznego nie miała większego znaczenia, to jednak odegrała olbrzymią rolę w budzeniu oporu Polaków przeciw szwedzkiemu najeźdźcy, właśnie dzięki wzbudzeniu religijnej żarliwości i uczuć patriotycznych. Kierujący obroną paulin ojciec Augustyn Kordecki stał się jedną z narodowych ikon. To wówczas rozpoczęła się wielka historia częstochowskiej Jasnej Góry jako naszego najważniejszego sanktuarium. Miejsce to stało się duchowym centrum Polski, rozumianym tak nie tylko w kategoriach religijnych, ale dla wielu Polaków także w kontekście narodowym. Polacy, przekonani o istotnej roli, jaką odegrało chrześcijaństwo (a szczególnie katolicyzm) w dziejach ich narodu, uważali siebie za "naród wybrany" wśród wszystkich chrześcijańskich społeczeństw Europy. Część z nas myśli tak o polskim narodzie również dzisiaj.

Jednakże taki sposób postrzegania rzeczywistości nie był i nie jest charakterystyczny tylko dla nas. Również wśród przedstawicieli innych nacji obecne było, a częściowo wciąż jest, zjawisko tego swoistego mesjanizmu. Wśród tych narodów znajdują się też Rosjanie, dla których ideowym fundamentem zespolenia wiary i państwowości (w przeciwieństwie do Polaków tu mamy odniesienie do państwa, a nie narodu!) była słynna "teoria Trzeciego Rzymu", powstała w początkach XVI wieku. Wiele nacji posiada też swoje narodowe sanktuaria, które jednoczyły ludzi w trudnych momentach wojen i obcych najazdów. Co ciekawe, Rosjanie zmuszeni byli bronić swej "rosyjskiej Częstochowy" przed Polakami. Działo się to na początku XVII wieku, w okresie "wielkiej smuty". Duchowym centrum ówczesnej Rosji była Ławra Troicko-Siergijewska, leżąca 70 kilometrów na północ od Moskwy w Siergijew Posadzie. Obrona tego najważniejszego rosyjskiego monasteru odegrała podobną rolę w dziejach Rosji, jak odparcie Szwedów spod Jasnej Góry w historii Polski.



Sergiusz Radoneżski


Ten prawosławny klasztor powstał w połowie XIV wieku, założony przez jednego z najważniejszych świętych w dziejach Rusi - Sergiusza z Radoneża (Sergiusza Radoneżskiego). Mnich ten zapoczątkował wielką reformę życia zakonnego, przyczyniając się do powstania wielu nowych monasterów na ziemiach ruskich. Już za jego życia Ławra Troicko-Siergijewska zaczęła pełnić funkcję nie tylko religijną. To tutaj święty Sergiusz miał błogosławić kniazia Dymitra Dońskiego wyruszającego do walki z Tatarami na Kulikowe Pole (1380). Z Ławrą Troicko-Siergijewską związani byli także inni duchowi "przewodnicy Rusi", między innymi słynni ikonopiscy Andriej Rublow czy Daniło Czarny. Z biegiem czasu do relikwii świętych, umieszczonych w klasztorze w Siergijew Posadzie, przede wszystkim do szczątków Sergiusza Radoneżskiego, pielgrzymowało coraz więcej prawosławnych. Wzrastające znaczenie tego ośrodka kultu sprawiło, iż na terenie monasteru wzniesiono kolejne, oprócz soboru Świętej Trójcy, cerkwie: Świętego Ducha oraz Uspieńską (Zaśnięcia Matki Bożej). Z naszego punktu widzenia ważny jest fakt, że w końcu XVI wieku monaster został obwiedziony murowanymi (co było w tamtym czasie rzadkością w Rosji) umocnieniami z systemem baszt.

Znaczenie tego najważniejszego prawosławnego monasteru w Rosji wzrosło szczególnie w okresie "wielkiej smuty", gdy odegrał on wielką rolę w budzeniu oporu Rosjan przeciw najeźdźcom, przede wszystkim przeciw Polakom i Litwinom. W 1605 roku na tronie rosyjskim, przy poparciu awanturniczej szlachty i kilku magnatów z Rzeczypospolitej, zasiadł Dymitr II Samozwaniec. Nie była to oficjalna pomoc państwa polsko-litewskiego dla pretendenta do tronu rosyjskiego, a ówczesne zaangażowanie Polaków i Litwinów w "dymitriadę" należy traktować w kategoriach prywatnej awantury. Z drugiej strony Dymitr otrzymał jednak ciche poparcie od polskiego króla Zygmunta III oraz nuncjusza apostolskiego w Rzeczypospolitej, mającego nadzieję na wprowadzenie katolicyzmu w Rosji. Rządy Dymitra (lipiec 1605-maj 1606) przyniosły wzrost nastrojów antypolskich i antykatolickich w Moskwie, celowo podsycanych przez jego przeciwników. On sam, choć wcześniej przyjął potajemnie chrzest w obrządku katolickim (podczas swego pobytu w Krakowie w 1604 roku), będąc już carem, starał się pokazać swe przywiązanie do prawosławia. Większość poddanych nie akceptowała jednak jego ślubu z katoliczką Maryną Mniszchówną. Poza tym bojarów rosyjskich i zwykłych mieszkańców Moskwy drażniła obecność na dworze carskim katolickich duchownych, jezuitów i bernardynów. Zakonnicy ci starali się zresztą nie prowokować Rosjan, nosząc - jak prawosławni mnisi - długie brody i greckie krzyże na piersiach. Nie uratowało to cara, który zginął w zamachu inspirowanym przez Szujskich, a Wasyl Szujski zajął po Dymitrze carski tron (1606-1610). W czasie tych dramatycznych wydarzeń zginęło w Moskwie wielu Polaków, inni zaś znaleźli się w rosyjskiej niewoli. Wasyl Szujski posługiwał się retoryką wyznaniową, by wzbudzić wśród mieszkańców Moskwy nienawiść do Polaków i Litwinów nie tylko wtedy, gdy planował zamach na Dymitra I. Czynił to praktycznie przez cały okres swoich rządów, powtarzając za pośrednictwem oddanych mu ludzi (także duchownych), że prawosławna Rosja zagrożona jest przez katolicką Rzeczpospolitą. Propaganda ta stosunkowo łatwo trafiała do rosyjskiego społeczeństwa, które nie było przyzwyczajone do tolerowania obcych wyznaniowo ludzi. Hermetyczna pod względem religijnym Rosja była wówczas tylko i wyłącznie prawosławna.

 


Dymitr II Samozwaniec

 

Czy jednak najeźdźcy z Rzeczypospolitej z samego założenia byli wrogami prawosławnej wiary? Oczywiście nie. Przeczy temu zakorzeniona głęboko w Wielkim Księstwie Litewskim i w Królestwie Polskim tradycja tolerancji religijnej. Na początku XVII wieku wśród szlachty w Rzeczypospolitej, oprócz Polaków i Litwinów (katolików, względnie protestantów), na rozległych wschodnich obszarach państwa żyli także Rusini, wyznający prawosławie bądź katolicyzm w obrządku wschodnim (unici). Jednak szlachta ruska coraz częściej przechodziła wówczas na wyznania protestanckie lub rzymskokatolickie. Całą tę mozaikę wyznaniową szlachty z Rzeczypospolitej zobaczyć można było podczas "wielkiej smuty" w Rosji. Nie zawsze zresztą wyznanie determinowało stosunek i postępowanie tych ludzi wobec rosyjskiego prawosławia. Jak podczas każdej wojny, tak i w czasie tych militarnych zmagań, które przez długi czas nie miały charakteru regularnej wojny, dochodziło do aktów gwałtu. Część z nich dotyczyła również cerkwi i monasterów prawosławnych, choćby ze względu na to, że spragnieni łupów żołnierze szukali tam cerkiewnych skarbów. Często jednak w takich przypadkach dowódcy hamowali zapędy swoich podkomendnych. Dotyczyło to także prywatnych oddziałów polsko-litewskich operujących na terytorium Rosji jeszcze przed rozpoczęciem regularnej wojny między Rzeczpospolitą a Rosją w połowie 1609 roku.

Należy podkreślić, że negatywny stosunek Rosjan do Polaków i Litwinów narastał stopniowo, w miarę jak "wielka smuta" była coraz mocniej odczuwana przez mieszkańców Rosji. Gdy pogarszała się sytuacja aprowizacyjna Rosjan, najeźdźcy stawali się w ich mniemaniu jeszcze bardziej obcy i coraz bardziej wrogo nastawieni do prawosławia. Przyczyniali się zresztą do tego łupiący rosyjską ziemię, ale też ściągający "oficjalne" podatki i daniny Polacy oraz Litwini w służbie Dymitra II Samozwańca, pretendenta do tronu carskiego, walczącego z wojskami Wasyla Szujskiego w latach 1607-1609. Poza tym im dłużej trwały działania wojenne, im bardziej wzmagał się opór przeciwnika, tym słabsze okazywały się hamulce moralne polskich i litewskich żołnierzy. Odbijało się to na losie Rosjan, ale też prawosławnych obiektów sakralnych. Stąd stopniowo również w środowisku duchownych prawosławnych rósł opór przeciw obcym. Kluczowe znaczenie dla wzrostu oporu w całym społeczeństwie miała przede wszystkim udana obrona Ławry Troicko-Siergijewskiej.

 


Car Wasyl Szujski


Regularne oblężenie tego monasteru rozpoczęło się na początku października 1608 roku. Oblegały go wojska polsko-litewskie "obozu tuszyńskiego", formalnie podległe Dymitrowi II Samozwańcowi, które już po rozpoczęciu wojny Rosji z Rzeczpospolitą nie chciały podporządkować się królowi Zygmuntowi III. Dowodził nimi słynny kondotier okresu "dymitriad", starosta uświacki Jan Piotr Sapieha. Głównym celem oblężenia nie było jednak złupienie samego monasteru, choć nie można wykluczyć, że część wojska czekała także na to. Ławra odgrywała bowiem ważną rolę w systemie obronnym Wasyla Szujskiego i należało ją zdobyć, chcąc przerwać ważny szlak zaopatrzeniowy z północy Rosji (tzw. Zamoskowia) do Moskwy. Początkowo nie było to tak istotne dla Dymitra II Samozwańca i dowódców jego obozu, ponieważ jego władza była niemal powszechnie respektowana na północy Rosji. Jednak podatkowe zdzierstwa szybko zaczęły zniechęcać Rosjan do uznawania Dymitra II za prawowitego cara. W dodatku już od wielu miesięcy bezskutecznie próbował on zdobyć Moskwę, operując swoimi wojskami z podmoskiewskiej wsi Tuszyno. Ta wyraźna niemoc "obozu tuszyńskiego", którego siła militarna oparta była w znacznej mierze na prywatnych oddziałach polsko-litewskich, była sygnałem dla wielu Rosjan, że władza Wasyla Szujskiego nie jest być może jeszcze tak słaba, jak wskazywały na to niektóre wcześniejsze wydarzenia. Dlatego między innymi archimandryta Joasaf, duchowy zwierzchnik Ławry Troicko-Siergijewskiej, oraz świecki dowódca jej obrony - bojar Grigorij Dołgoruki nie posłuchali wezwania do poddania się na honorowych warunkach, które zaproponował im Jan Piotr Sapieha. Dla obrońców najważniejszym motywem ich poczynań był czynnik wyznaniowy, jak świadczy o tym odpowiedź dostarczona przez nich Sapieże: "na próżno kusicie chrześcijańskie stado prawosławnych chrześcijan, bezbożnicy ohydnie zapuszczeni [...]. Jaka korzyść człowiekowi polubić ciemności wielkie świata i zamienić kłamstwo na prawdę [...]. Jakże nam zostawić wieczną świętą prawdziwą swoją prawosławną chrześcijańską wiarę greckiego zakonu i upokorzyć się przed heretyckim zakonem?". Mimo że Sapieha chciał uniknąć wyznaniowych podtekstów w czasie zajmowania monasteru - wszakże występował tu w imieniu cara Dymitra II - to jednak nie udało mu się tego osiągnąć. Obrońcy uważali, że ich powinnością jest strzec relikwii świętego Sergiusza i cerkiewnych skarbów przed zniszczeniem przez innowierców. Być może jakieś znaczenie dla broniących twierdzy miał też fakt, że w jej murach przebywała córka cara Borysa Godunowa, Ksenia, wówczas już mniszka o zakonnym imieniu Olga.

Według relacji pozostawionej przez czerńca z ławry, Awraama Palicyna, w monasterze dzień i noc trwały modły zanoszone do świętego Sergiusza, by uratował on klasztor przed najeźdźcami. Wszyscy obrońcy, niezależnie od pochodzenia społecznego, złożyli też uroczystą przysięgę "na krzyż i relikwie świętego", że nie poddadzą monasteru. Niemal cały czas za sprawą świętego Sergiusza w Ławrze Troicko-Siergijewskiej miały się też dziać cudowne wydarzenia. Pojawiał się on w widzeniach poszczególnych duchownych prawosławnych (w tym archimandryty), ukazując, co należy czynić, by ochronić monaster przed atakującymi. Również Polacy mieli doświadczyć jego obecności. Jeden z pojmanych przez obrońców kozaków z oddziałów sapieżyńskich miał stwierdzić, że Sergiusz Radoneżski ukazał się Sapieże i jego żołnierzom, a następnie doprowadził do zalania ich obozu. Te i inne "cudowne" wydarzenia, opisane przez Palicyna, miały wzmocnić wiarę i opór obrońców. Trzeba przyznać, że bardzo skutecznie oddziaływało to na ich morale.




Sergiusz Radoneżski błogosławi Dymitra Dońskiego przed bitwą na Kulikowym Polu w 1380 roku (mal. Ernst Lissner)


Mijały kolejne miesiące oblężenia, doszło do kilku nieudanych szturmów twierdzy. Wojska polsko-litewskie nie mogły pokusić się o zdobycie Ławry Troicko-Siergijewskiej z powodu braku odpowiednio silnej artylerii, która mogłaby rozkruszyć mury okalające zabudowania klasztorne. Starano się więc skutecznie blokować monaster. Obrońcom zaczął dokuczać głód, szerzyły się też wśród nich choroby. Mimo to regularnie robili oni "wycieczki" z monasteru po to, by uprzykrzyć życie oblegającym, a przede wszystkim, by zdobyć żywność i opał w okresie zimowym.

Ważną postacią w polsko-litewskim obozie pod Ławrą Troicko-Siergijewską był Aleksander Lisowski, wkrótce twórca słynnej formacji "lisowczyków", wsławionych dużymi sukcesami militarnymi, ale też okrucieństwem w walkach w Rosji. W dniu 24 lutego 1609 roku strzegący północnej drogi do twierdzy Lisowski przejął transport z prochem skierowany do monasteru. Kazał wówczas zamordować wszystkich - ponad dwudziestu - pojmanych przy tej okazji jeńców. Ta bezmyślna decyzja Lisowskiego, o której Sapieha ponoć nie wiedział, wywołała natychmiastową reakcję strony rosyjskiej. Obrońcy w odwecie zamordowali bowiem na oczach oblegających wojsk polsko-litewskich dwudziestu trzymanych w niewoli żołnierzy. Na szczęście tego rodzaju incydentów nie było dużo.

W obrońcach narastała świadomość tego, że oto dokonują czegoś wielkiego. Stawiany przez nich skuteczny opór spowodował, że niektóre miejscowości na Zamoskowiu, które dotąd uznawały władzę Dymitra II i reprezentującego go tu Sapiehy, przechodziły na stronę Wasyla Szujskiego. Proces ten rozpoczął się już w końcu 1608 roku. W następnych miesiącach wojskom "obozu tuszyńskiego" coraz trudniej przychodziło gasić kolejne ogniska buntu. Wreszcie w końcu 1609 roku wojska Sapiehy zmuszone były pod naciskiem regularnej armii carskiej, dowodzonej przez Michała Skopina Szujskiego, przejść do działań defensywnych. Ostatecznie na początku lutego 1610 roku oblężenie Ławry Troicko-Siergijewskiej zostało zwinięte.

Natomiast kilka miesięcy później (w lipcu 1609 r.) wojska sapieżyńskie dopuściły się grabieży i spalenia innego znanego monasteru prawosławnego, klasztoru św. Pafnucego w Borowsku. Wysieczono przy tym obrońców klasztoru wraz z przebywającymi tam cywilami. Takich okrutnych czynów ze strony polsko-litewskich wojsk Dymitra II było coraz więcej, co tylko podsycało opór Rosjan. Coraz częściej Polacy i Litwini łupili też prawosławne cerkwie. Część z dowódców próbowała jeszcze hamować takie wybryki swoich podkomendnych, ale inni - jak Jan Piotr Sapieha - którzy wcześniej potrafili za podobne akty okrucieństw i braku szacunku dla prawosławia karać swoich żołnierzy nawet śmiercią, teraz już pozwalali im na zdecydowanie więcej.



Kniaź Dymitr Pożarski (w zbroi) i Kuźma Minin - bohaterowie walk z najeźdźcami w okresie "wielkiej smuty" (mal. Michaił Scotti)


Takie wydarzenia, jak skuteczna obrona Ławry Troicko-Siergijewskiej i zniszczenie monasteru w Borowsku, umacniały opór Rosjan przeciw najeźdźcom. Z drugiej strony świetne zwycięstwo hetmana Stanisława Żółkiewskiego pod Kłuszynem w lipcu 1610 roku otworzyło bramy Moskwy przed regularnym wojskiem polskim i litewskim. Car Wasyl Szujski stracił wówczas koronę i stał się polskim jeńcem. Mimo to coraz donośniej obrony wiary prawosławnej domagał się patriarcha moskiewski Hermogenes, dotąd stosunkowo wstrzemięźliwie wypowiadający się na temat zagrożenia ze strony katolicyzmu. W rezultacie w styczniu 1611 roku powstało tzw. pierwsze opołczenie, powszechny ruch oporu przeciw wojskom polsko-litewskim, na którego czele stał Prokopij Lapunow. W rozpowszechnianym przez jego ludzi uniwersale Lapunow roztaczał przed Rosjanami wizję walki o wiarę, ukazując jednocześnie drogę do wyjścia z kryzysu państwa: "pójdziemy przeciw pustoszącym prawdziwą wiarę, przyjmiemy wszystkie oręża Boże i krest wiary, a w łasce Bożej [...] pomkniemy się wszystką ziemią ku królującemu miastu Moskwie i tamże wszystkimi stronami, wszyscy prawosławni krześcijanie, wszystka ziemia moskiewskiego hospodarstwa radą uczyniemy, komu być na moskiewskim hospodarstwie hospodarem". A więc Lapunow uważał, że tylko wierni prawosławiu Rosjanie mają prawo decydować o tym, kto zostanie nowym rosyjskim carem.

Tymczasem znaczna część bojarów wciąż prowadziła rozmowy z Zygmuntem III na temat koronacji na cara królewicza Władysława. Do tego jednak nie doszło, ponieważ polski król nie chciał przymuszać syna do zmiany wyznania na prawosławne, co było jednym z najważniejszych wśród postawionych przez Rosjan warunków jego carskiej koronacji. Jednocześnie Zygmunt III godził się zaakceptować dotychczasową dominację prawosławia w carstwie rosyjskim (początkowo domagając się jedynie budowy jednego kościoła katolickiego w Moskwie). Inny postulat, którego strona polsko-litewska nie zamierzała realizować, dotyczył zwrotu wszystkich terytoriów Rosji zajętych w okresie "wielkiej smuty".

 


Starosta uświacki Jan Piotr Sapieha

 

Wobec fiaska rozmów z Zygmuntem III było tylko kwestią czasu, kiedy żołnierze polscy i litewscy zostaną zmuszeni do opuszczenia Kremla. Już na początku 1611 roku polsko-litewskie wojska w Moskwie zostały oblężone przez rosyjskie oddziały powstańcze. W dniu 30 marca tegoż roku ówczesny dowódca obrony Moskwy, Aleksander Korwin Gosiewski, podjął kontrowersyjną decyzję o spaleniu większości miasta z powodów strategicznych. Przy okazji zniszczono wówczas kilkanaście cerkwi, co wzbudziło niesmak nawet u części polskich świadków tego wydarzenia. Z kolei z powodu nieregulowania przez wiele miesięcy żołdu polsko-litewskiej załodze na Kremlu żołnierze ci za cichą zgodą dowódców zaczęli dopuszczać się rekwizycji cerkiewnych skarbów w pozostałych prawosławnych świątyniach w Moskwie. Jeszcze bardziej spotęgowało to niechęć do katolików ze strony Rosjan, choć prawdopodobnie grabieży tych dopuszczali się nie tylko katolicy, ale też żołnierze wyznania prawosławnego. Internowany zaś wkrótce przez Polaków patriarcha Hermogenes stał się dla wyznawców prawosławia męczennikiem za wiarę, tym bardziej że zmarł w niewoli polskiej (w lutym 1612 roku). Zarówno on (potajemnie), jak i inni prawosławni hierarchowie (w tym przełożony Ławry Troicko-Siergijewskiej) wzywali społeczeństwo do walki z Polakami. Kluczowym momentem w tych "prawosławno-katolickich" zmaganiach była kapitulacja polsko-litewskiej załogi na moskiewskim Kremlu 7 listopada 1612 roku. Już na kilka dni przedtem, jakby w przewidywaniu rychłej kapitulacji obrońców, rosyjscy dowódcy z kniaziami Dymitrem Pożarskim i Dymitrem Trubeckim na czele przeszli pod mury Kremla w procesji, niosąc ze sobą cudowną ikonę Matki Bożej Kazańskiej. Złożyli wówczas uroczystą przysięgę, że na pamiątkę zwycięstwa Rosjanie wystawią na moskiewskim Kremlu cerkiew ku czci Bogarodzicy, co rzeczywiście zostało później wypełnione.

 


Dymitr I Samozwaniec przysięga Zygmuntowi III wprowadzić katolicyzm w Rosji (mal. Nikołaj Newrew)

 

Trzeba dodać, że wydarzenia okresu "wielkiej smuty" na długi czas zaważyły na wzajemnych stosunkach między społeczeństwami Rosji i Rzeczypospolitej. W tym kontekście warto przytoczyć słowa, które wypowiedział jeden z rosyjskich negocjatorów do polskich i litewskich komisarzy w czasie rozmów rozejmowych prowadzonych w Dywilinie w końcu 1618 roku: "Żołnierz wasz nie znał miary w obelgach i zbytkach. Zabrawszy wszystko, co dom zawierał, jeszcze wymuszał - złoto, srebro, drogocenne przedmioty. Musieli mężowie patrzeć na gwałt żon, matki na hańbę nieszczęsnych córek [...]. Nie mogliście powstrzymać rąk nawet od Bożych chramów [...]. Nigdy nie nazywaliście [nas] inaczej jak: psy, moskale, złodzieje, zdrajcy". Ta ocena, choć może nazbyt surowa, pokazuje jednak, jaki wizerunek Polaków i Litwinów został ukształtowany w świadomości Rosjan. Wywarł on negatywny wpływ na stosunek Rosjan do katolicyzmu, co znalazło swoje odzwierciedlenie między innymi w połowie XVII wieku w okresie reform cerkiewnych patriarchy Nikona. Pośrednio ta niechęć do katolicyzmu przyczyniła się wówczas do rozłamu wewnątrz rosyjskiej Cerkwi i powstania grupy staroobrzędowców, którzy krytykowali reformy Nikona, twierdząc, że zostały one przeprowadzone pod wpływem "religii rzymskiej". Ale to już zupełnie inna historia.